A A+ A++

49 straconych bramek przez Lechię Gdańsk przy 46 zdobytych golach to bilans wstydliwy. Nie chcemy wskazywać palcem winowajcy, bo jest ich na pewno wielu, ale nie da się ukryć, że odkąd do podstawowego składu biało-zielonych na stałe wskoczył Mario Maloca, to gra obronna podopiecznych Piotra Stokowca kompletnie się posypała. Chorwat niegdyś nazywany był „Generałem”, ale w tym sezonie nie zasłużył nawet na stopień kaprala. 

Drugie podejście

Maloca po raz pierwszy wylądował w Gdańsku w 2015 roku. Jego początki na ekstraklasowych boiskach nie były jednak łatwe. Aklimatyzacja trochę potrwała. Po zawodniku cieszącym się taką reputacją oczekiwano znacznie więcej. Maloca miał nawet kłopoty, by na stałe wskoczyć do wyjściowej jedenastki nowego zespołu. Jednak już w następnym sezonie Chorwat, choć wciąż nie uniknął wahań formy, wyrósł na prawdziwego lidera defensywy Lechii. Gdańszczanie do ostatniej kolejki bili się o mistrzostwo kraju, w grupie mistrzowskiej imponowali grą w destrukcji, nie tracąc ani jednego gola. Ostatecznie tytułu nie udało się zdobyć, ani nawet załapać się na miejsce gwarantujące udział w eliminacjach do Ligi Europy.

Maloca czmychnął wówczas do Niemiec, lecz pozostawił po sobie nad Bałtykiem dobre wspomnienia. Dlatego jego powrót przed startem sezonu 2019/20 przyjęto jako istotne wzmocnienie defensywy biało-zielonych.

– Po meczu z Cracovią, gdy byłem już gotowy wyjechać do Niemiec, mówiłem, że Lechia na zawsze pozostanie w moim sercu. Ten powrót to pokazał. To nie były tylko słowa. Miałem oferty z drugiej ligi niemieckiej, były pytania z innych polskich klubów, ale od razu zdecydowałem, że chcę iść do Lechii. To coś znaczy – mówił sam Maloca w rozmowie z Weszło.

Mario Maloca w akcji

Jednak w rundzie jesiennej Chorwat nie grał wiele. Miał spore kłopoty z dojściem do optymalnej formy, często trenował indywidualnie. Przede wszystkim jednak Piotr Stokowiec nie miał powodu, by rozbijać dobrze funkcjonujący duet Michała Nalepy z Błażejem Augustynem. Ta dwójka stoperów zapewniła Lechii sukcesy w sezonie 2018/19, na starcie następnych rozgrywek również spisywała się dobrze. Maloca musiał więc czekać na swoją kolej. I doczekał się, gdy ze składu wyleciał Augustyn. Najpierw z powodu kontuzji, potem konfliktu wokół – jak to zwykle w Lechii – kwestii finansowych.

Dziś można już z całą pewnością stwierdzić, że zamiana Augustyna na Malocę odbiła się klubowi czkawką.

Słaby punkt

Maloca w wyjściowej jedenastce na stałe pojawił się w 15. serii spotkań. Od tego czasu rozegrał w sumie 21 ligowych spotkań. Biało-zieloni stracili w tym czasie – uwaga – aż 35 goli. Daje to średnią 1,67 straconego gola na mecz. To katastrofalny wynik. Arka Gdynia w całym sezonie 2019/20 traci 1,58 gola na mecz. Wisła Kraków – 1,52. Tylko ŁKS broni się gorzej niż gdańszczanie, odkąd Maloca dołączył na stałe do Nalepy w listopadzie 2011 roku. A przecież Lechia ma między słupkami Dusana Kuciaka, który wielokrotnie ratował skórę swoim kolegom z defensywy i naprawiał ich błędy fenomenalnymi interwencjami.

Chorwat na boisku działa dość ostrożnie, stara się czytać grę. Według statystyk gromadzonych przez portal EkstraStats, jest jednym z najrzadziej faulujących zawodników w drużynie Stokowca. Ale czy Lechia na tym korzysta? Dużo bardziej agresywny i zdecydowany w swoich interwencjach Nalepa prezentuje się znacznie lepiej niż Maloca.

Średnia not Weszło w sezonie 2019/20:
  • Michał Nalepa: 5,24
  • Błażej Augustyn: 5,58
  • Mario Maloca: 4,46

Tak niska ocena to naprawdę nie jest przypadek. Maloca ma już w tym sezonie mnóstwo zawalonych bramek na sumieniu. Grudniowe starcie z Jagiellonią (0:3) – sprokurowany rzut karny i szereg kompromitujących pomyłek w ustawieniu. Czerwcowe spotkanie z Cracovią (1:3) – kuriozalny swojak i obcinka przy innym trafieniu. Kolejny mecz z „Pasami” (0:3) – przegrana główka przy golu na 0:1, chybiony wślizg przy bramce na 0:2. Ta wyliczanka mogłaby oczywiście potrwać zdecydowanie dłużej, bo Maloca właściwie w każdym spotkaniu ma co najmniej jedną czy dwie szemrane interwencje, ale ograniczymy się do tych najbardziej jaskrawych baboli. One wystawiają postawie Chorwata w sezonie 2019/20 wystarczająco dobitne świadectwo.

Lechia w poprzednich rozgrywkach bardzo długo uchodziła za najlepiej broniący się zespół w lidze. Biało-zieloni stracili tylko 38 goli, lepiej spisał się jedynie Piast Gliwice. W tym sezonie jest wręcz przeciwnie. Żadna ekipa z grupy mistrzowskiej nie obrywa częściej od Lechii, która straciła już 49 goli i legitymuje się ujemnym bilansem bramkowym. Czy ten zjazd to wyłącznie wina Malocy? Jasne, że nie. Problemy Lechii z grą w destrukcji zaczynają się tak naprawdę już na skrzydłach i w środku pola. Ale nie ma wątpliwości, że jeżeli Piotr Stokowiec znów ma stworzyć z defensywy Lechii monolit, to w przyszłym sezonie będzie potrzebował stopera, który ponownie odeśle Malocę na ławkę.

fot. FotoPyk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW tym roku podatnicy po raz pierwszy złożą TPR
Następny artykułŚledczy uważają, że katedra w Nantes została podpalona. Zatrzymano uchodźcę z Rwandy