A A+ A++

Kilkudziesięciu przedstawicieli branży gastronomicznej z regionu protestowało we wtorek przed Urzędem Wojewódzkim w Olsztynie. Przebrani w czapki kucharskie pracownicy i właściciele restauracji zbierali podpisy pod petycją do rządu o pomoc.

Olsztyński protest jest elementem ogólnopolskiej akcji, w której pracownicy gastronomii domagają się pomocy przed bankructwami, które grożą jej po wprowadzeniu ponownych obostrzeń antyepidemiologicznych związanych z drugą, jeszcze silniejszą od pierwszej falą zachorowań na Covid-19.

Jak się okazuje, jednym z organizatorów olsztyńskiego protestu przedstawicieli branży gastronomicznej był Krzysztof Malinowski z Iławy.
— Nasz protest jest skierowany do premiera. Chcemy, żeby nasze podpisy, które tu składamy pod petycją, do niego trafiły. Nie chcemy pozwolić, żeby nas zamknięto. Sztab Kryzysowy Gastronomii Polskiej skoordynował nasz protest w całym kraju. Oczekujemy merytorycznego planu wychodzenia z kryzysu na 6 miesięcy. Zwolnienia pracowników z ZUS na najbliższe 6 miesięcy. Oczekujemy ujednolicenia stawki na 8 procent na wszystkie usługi — wyliczał iławianin Krzysztof Malinowski, dyrektor olsztyńskiego Hotelu Omega, koordynator protestu z ramienia Sztabu Kryzysowego Gastronomii Polskiej.

••• Postanowiliśmy sprawdzić, jak sytuacja z podaniem rządowi symbolicznej czarnej polewki wyglądała w Iławie. Restauratorzy znad Jezioraka jakoś gremialnie nie przyłączyli się do gastroprotestu, wręcz przeciwnie — woleli skupić się na swojej codziennej pracy. Na przykład w „Smoczej Jamie”, która od niedawna ma nowych właścicieli, podczas rozmowy z nami obsłużono kilku głodnych klientów.
Skupiamy się na pracy, na walce o przetrwanie. Jeśli powstanie pomysł jakiegoś ogólnopolskiego protestu w Warszawie, to wówczas pomyślimy o naszej obecności na nim. Póki co jednak, ważniejsza od protestowania jest dla nas bieżąca obsługa klientów — usłyszeliśmy od jednego ze współwłaścicieli lokalu.

Z kolei Marek Dembiński (Bar Bistro Centrum), chyba najbardziej doświadczony iławski restaurator i mistrz fachu kucharskiego, podkreśla.
— Nasza branża jakoś musi sobie poradzić, ważne, że wciąż można serwować dania na wynos. Dużo gorzej mają podmioty, które w ogóle nie mogą działać, jak na przykład szeroko pojęta branża eventowa. Musimy walczyć i czekać na lepsze jutro — zauważa Dembiński.

Przypomnijmy…
Rządowe propozycje tarczy dla gastronomii, to zwolnieniu ze składek ZUS za listopad, jeśli przychód jest niższy o 40 proc, oraz świadczenie postojowe. W pakiecie jest także dotacja 5000 zł. Pracownicy z najbardziej dotkniętych epidemią branż będą mieli odroczoną płatność zaliczek na PIT. Ich wpłata za październik, listopad i grudzień zostanie przesunięta o pół roku. Rząd obiecuje, że w razie potrzeby pomoc obejmie również grudzień, a nie tylko listopad.

SK, zico
[email protected]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAdam Kownacki i Robert Helenius ustalili warunki rewanżowej walki
Następny artykułAgencja Fitch opublikowała rating Opola. Mimo pandemii wciąż wysoki