A A+ A++

Mark Magsayo (24-0, 16 KO) wygrywa na punkty z obrońcą pasa WBC wagi piórkowej, Gary Russellem jr. (31-2, 18 KO) Dramatyczny pojedynek, w którym Magsayo, młodszy, większy i dokładniejszy od mistrza, musiał walczyć do samego końca o zwycięstwo – nawet pomimo tego, że Russell już na początku trzeciej rundy nabawił się kontuzji prawego barku i bił się tylko jedną ręką. Magsayo wydawał się być na najlepszej drodze do punktowego zwycięstwa już wcześniej, trafiał częściej niż mistrz w każdej z pięciu rund, a kiedy Russell jr odniósł kontuzję barku, praktycznie przestał zadawać ciosy prawą ręką (żadnego trafionego w rundach 3 do 12), mistrzostwo świata WBC wydawał się mieć w kieszeni.

 

Filipińczyk chyba za bardzo w to uwierzył, pozwalając znacznie bardziej doświadczonemu przeciwnikowi na pozostanie w rywalizacji, choć od trzeciej rundy mistrz nie trafił ani jednego ciosu prostego, tylko trzykrotnie choćby próbując zadać jedno z podstawowych uderzeń swojego arsenału. Sędziowie też nie byli zgodni, jeden z nich widział nawet remis (114-114) ale na szczęście wygrał ten, który na ringu był lepszy. W statystyce była dominacja (140 do 58 w mocnych ciosach dla Filipińczyka), ale czy Magsayo długo na szczycie WBC pozostanie, to już zupełnie inna sprawa.  

 

Subriel Matias (18-1, 18 KO) nokautuje Petrosa Ananyana (16-3, 7 KO). Portorykańczyk Matias jak wygrywa, to wygrywa przez KO – nawet jak ma zrobić pod koniec walki. Świetny pojedynek, w którym od początku nikt nie zwracał uwagi na obronę, tylko, że to Matias ma nokautujący cios, więc to jego uderzenia robiły prawdziwe spustoszenie. Od czwartej rundy Ananyan pokazywał, że ma niesamowity charakter: przyjmował na twarz kombinacje, był trafiany seryjnymi silnymi ciosami, ale ciągle oddawał. Szczególnie siódma runda była pokazem brutalnej walki, która często kończy się odesłaniem jednego z pięściarzy do szpitala – szczególnie jeśli, jak Ananyan, ten mocniej bity, wbrew wszystkiemu, nie chce paść na ring. Armeńczyk mieszkający w Los Angeles przewrócił się wreszcie pod koniec dziewiątego starcia, ale i tak wstał, jakoś dochodząc do narożnika. I pewnie by chciał dalej się bić, gdyby lekarz zawodów nie podjął jedynej słusznej decyzji, kończąc walkę przed rozpoczęciem dziesiątego starcia. Jak Ananyan wytrzymał przez dziewięć rund aż 167 “power punches” Matiasa, trafiającego z prawie czterdziestoprocentową skutecznością, wie tylko on sam. 

Tugstsogt Nyambayar (12-2, 9 KO) remisuje z Sakara Lukasem (25-1, 17 KO): walka oficera z Namibii z faworyzowanym Nyambayarem z Mongolii zakończyła się remisem tylko dlatego, ze nawet wielokrotne powtórki prezentowane przez Showtime nie potrafiły przekonać przedstawicieli Komisji Sportowej Stanu New Jersey, że w ósmej rundzie sędzia ringowy popełnił błąd uznając, że Nyambayar się poślizgnął, a nie przewrócił po ciosie z lewej ręki Lukasa. Od początku było widać, że jeśli obaj pięściarze czysto trafiają, to rywal odczuwa siłę ich ciosu. Nyambayar był bardziej aktywny, zadawał – szczególnie na początku – więcej ciosów, ale tym który trafiał mocniej był Lukas. W ostatnich dziewięciu minutach Lukas trafił pięściarza z Mongolii 25 mocnymi ciosami,  “Tug” odpowiedział osiemnastoma, w tym najlepszym, mocnym podbródkowym w pierwszej minucie ostatniej rundy, ale i tak musiał do końca drżeć o werdykt. Ostatecznie olbrzymi faworyt, u bukmacherów aż 25-1, miał szczęście bo gdyby sędzia ringowy Eddie Claudio nie popełnił błędu, z Atlantic City wyjechałby jako przegrany.

Evan Holyfield (9-0, 6 KO) pokonał na punkty Chrisa Rollinsa (5-4, 4 KO): 24-letni syn jednego z najsłynniejszych pięściarzy ostatnich dekad wygrał w Atlantic City na punkty z bardzo przeciętnym rywalem, ale sędziowie byli szczodrzy dając Holyfieldowi jednogłośne zwycięstwo. Na szczęście dla siebie Evan Holyfield nie walczy jak ojciec w wadze ciężkiej czy nawet junior ciężkiej  tylko w półśredniej i pewnie dlatego przetrwał  drugą rundę, gdzie wiele ciosów bardziej niż przeciętnego, 32-letniego Rollins łatwo dochodziło celu. Dla młodego Holyfielda najlepsza była ostatnia, szósta runda w której o mało nie znokautował rywala, ale czy ma przyszłość w poważnym boksie? Na razie tego nie widać.

Przemysław Garczarczyk z USA, Polsat Sport

Przejdź na Polsatsport.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTunel na Zakopiance z kolejnymi opóźnieniami
Następny artykułKasia Laba – mama, żona, fotografka. Właśnie ruszyło jej studio fotograficzne