A A+ A++

W życiu pewne są tylko śmierć, podatki i frajersko tracone bramki, a przynajmniej tak mogliby powiedzieć fani Chelsea w tym sezonie. Tygodnie mijają, a poprawy na horyzoncie jak nie było, tak nie ma. Cyrkowa karawana wciąż jeździ po Anglii i raz zabawia golem, raz babolem.  Sęk w tym, że „The Blues” właśnie wyruszają na bój w Lidze Mistrzów. Tam za błędy można dość szybko wylecieć z przedstawienia. Tam panuje bezwględność.

Koncentracja, skupienie i dyscyplina są najważniejsze”, czyli prób na odczarowanie rzeczywistości nie ma końca

Problem Franka Lamparda przypomina rytuał z „Dziadów” Adama Mickiewicza. Frank jako Guślarz, dziennikarze i kibice w roli uczestników wydarzenia, a zawodnicy w nieszczęsnych szatach duchów. Wszystko zapowiada się dobrze, ot, standardowa procedura, ale obrzęd szlag bierze, gdy na miejscu zgromadzenia przywołane zostają duchy najcięższe. Kepa? Kurt? Ech, znowu. Kończymy to przedstawienie, spróbujemy następnym razem. Dla was zbawienia nie będzie.

Kursy na Chelsea – Sevilla FC w TotalBet: Chelsea 1.90 – remis 3.90 – Sevilla 4.10

Tragizm sytuacji polega na tym, że im więcej Frank Lampard mówi o poprawie na konferencjach prasowych, tym większe cuda dzieją się na boisku. Patrz: ostatni mecz z Southampton i londyński „Taniec z gwiazdami” w wykonaniu pary hiszpańsko-francuskiej. I tak niemal co tydzień. Najpierw kryminalna kariera Kepy, potem – tak dla wsparcia, żeby nie było, że tylko Hiszpanowi dostaje się po uszach – babol Thiago Silvy, a następnie Andres Christensen z powrotem do bazy po czerwonej kartce. Na dokładkę powrót starych demonów Kurta Zoumy, o którym Tony Cascarino, 90-krotny reprezentant Irlandii a dziś ekspert piłkarski, powiedział rok temu, że popełnia za dużo błędów i jeszcze wiele nauki przed nim.

Rok później wiadomo, że francuski obrońca nie jest tak pilnym uczniem, jak niektórym mogło się wydawać, co naturalnie poddaje w wątpliwość jego pozycję nr 2 na tej pozycji, o ile nie sens gry dla Chelsea w ogóle. Ba, tak naprawdę dzisiaj nawet nie wiadomo, jak w tej chwili przedstawia się hierarchia, skoro w sezonie 2020/2021 tylko raz zdarzyło się, żeby ta sama para obrońców (Zouma-Christensen) zagrała ze sobą mecz po meczu. Mamy więc spalonego psychicznie Kepę, trzech obrońców, z których trudno wybrać tego najpewniejszego, oraz odstawionego na boczny tor Antonio Rudigera. Słowem: czarno to widzę!

  • Chelsea ma obecnie szóstą najgorszą defensywę w Premier League
  • Chelsea ma najwięcej błędów prowadzących do utraty gola w lidze (5; w poprzednich dwóch sezonach tylko 3)
  • Od porażki z Bayernem w Lidze Mistrzów Chelsea traci średnio 2 gole na mecz

Czołg bez pancerza w Lidze Mistrzów nie przetrwa

W tle pojawiają się oczywiście tłumaczenia trenera, że zespół potrzebuje czasu i zgrania, ale im dalej w sezon, tym bardziej chce się powiedzieć „To by nic nie dało, nie dałoby nic”. Często to słyszymy, ale albo efekty przychodzą za późno, albo wcale. Chelsea w grze defensywnej jest od pewnego czasu tykającą bombą. Można podjąć argument, co sam Lampard zresztą czyni, że cała Premier League stała się pod względem rozwiązywania worka z bramkami szalona niczym obiekt westchnień wokalisty Vivatu. Nie ma w tym grama przesady, bo wiele drużyn zalicza teraz średnio po ok. 4 gole na mecz, ale ten fakt niczego przecież nie wyjaśnia. Na nic zdają się tłumaczenia pokroju „do każdego spotkania trzeba podejść ze stuprocentowym zaangażowaniem”, skoro 24 h później widać, co widać, czyli błędy na poziomie zawstydzającym nawet ekstraklasę. A takie właśnie słowa usłyszeliśmy z ust Franka Lamparda przed meczem z Southampton.

Szczególnie pozycja bramkarza jest kwestią o tyle dziwną, że Kepa zdradzał permanentny spadek formy już na początku 2020 roku.

Wówczas 53.6% obronionych strzałów, co było najgorszym wynikiem wśród bramkarzy Premier League, i kilka innych czynników powinny były dać jasny sygnał władzom klubowym, że na nową kampanię nie ma co ruszać z kimś, kto zaliczył totalny zjazd, i 39-latkiem.Lampard powtarzał jak mantrę, że Kepy, ot tak, nie odstawi, ale dziś wiemy, że to rzecz nieunikniona. Nawet w grze bez kibiców na stadionach Hiszpan po prostu nie daje rady mentalnie. I tu należy dać kropkę. W weekend do pełnych treningów wrócił Edouard Mendy wrócił i jeśli nie w meczu z Sevillą, to w najbliższym czasie Senegalczyk będzie definitywnym początkiem końca byłego golkipera Athleticu Bilbao.

Problemem Kepy jest poruszanie się w bramce przed oddaniem strzału. Zauważyłem to w jego pierwszych meczach dla Chelsea, ale widzę również dzisiaj. On wykonuje za dużo ruchów, za bardzo się porusza. Z tego wynikają problemy z timingiem i reakcją na strzały z dystansu. To siedzi w jego głowie – powiedział przed startem obecnego sezonu Mark Schwarzer, były golkiper „The Blues”.

Przed Chelsea naprawdę poważny sprawdzian

Do Londynu nie przyjeżdża co prawda wielka firma pokroju PSG czy Realu Madryt, ale głupcem byłby ten, kto uzna Sevillę za brak zagrożenia. Tym bardziej, że londyńczycy borykają się ze wspomnianymi już problemami. Nie da się oczywiście powiedzieć (to aż z trudem przechodzi przez usta), że ekipa Franka Lamparda nie będzie faworytem, ale wyjście poza własne podwórko ligowe w obecnych okolicznościach nie może napawać kibiców optymizmem. Choć przynajmniej wiadomo, kto ów optymizm będzie miał po przyjeździe na Stamford Bridge. Julen Lopetegui. Wystarczy bowiem, że hiszpański szkoleniowiec powie swoim piłkarzom „Panowie, po prostu strzelajcie, jak leci”. To byłby cud, gdyby londyńczycy zachowali czyste konto, a Frank Lampard mógł w końcu powiedzieć, że każdy zawodnik w formacji defensywnej spisał się na medal. Nie, to jeszcze nie teraz. Proces rozbrajania bomby trwa, stąd bardzo prawdopodobne, że Chelsea straci punkty.

Fot. NewsPix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
1
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzęść urzędników pracuje zdalnie
Następny artykułKoronawirus. Jest ognisko Covid-19 numer 100. Nowe to głównie szpitale w Lublinie