A A+ A++

Pojawiające się co chwila różne chaotyczne i panikarskie interpretacje wypowiedzi polskich polityków i dyplomatów na temat naszej strategii wobec wojny na Ukrainie wymagają uporządkowania i stałego podkreślania fundamentalnych dla nas spraw. Wiele wątków wymaga także, ponad rok po rozpoczęciu barbarzyńskiej napaści rosyjskiej na Ukrainę, podsumowania, ponownego nazwania, odczytania. Zwłaszcza, że w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych toczy się intensywna debata o tym, co dalej. Jak znaleźć konieczne rezerwy, siły? Jak zwiększyć wysiłek pomocowy? Co oznacza zwycięstwo?

Niektóre wypowiedzi niepokoją.

Trudno o poważną prognozę, dotyczącą dalszego przebiegu tej straszliwej wojny. Niemcy będą udzielać Ukrainie wsparcia politycznego, humanitarnego, finansowego i zbrojeniowego tak długo, jak będzie to konieczne. Ukraina odważnie broni swojej suwerenności i integralności terytorialnej. Rosja musi to dostrzec i zdać sobie sprawę, że nie może siłą zająć dużej części terytorium Ukrainy”

— mówił w niedawnym wywiadzie dla dziennika „Handelsblatt” kanclerz Niemiec Olaf Scholz.

Zwróćmy uwagę: „Rosja nie może siłą zająć dużej części terytorium Ukrainy”.

Czyli jaką część może?

W nieco wcześniejszym wystąpieniu w Bundestagu, w rocznicę rozpoczęcia wojny, Scholz mówił wprawdzie, że „nie ma negocjacji z pistoletem przy skroni” i „nie będzie rozmów pokojowych prowadzonych nad głowami Ukraińców” ale jednocześnie fakty są niepokojące.

Pisaliśmy w „Sieci” o tym jak Niemcy kręcą w sprawie pomocy Ukrainie, a nawet prasa niemiecka i opozycja podkreślają, że budżet obronny naszego sąsiada spadł w 2023 r.! I to pomimo zapowiedzi przeznaczenia na obronę dwóch procent produktu krajowego brutto.

Ze 100 mld euro dla Bundeswehry, wydano tylko 600 mln

— mówił w tej samej debacie w niemieckim parlamencie Friedrich Merz, szef CDU.

To wszystko stawia hasło „Zeitenwende” (punkt zwrotny) jako niemieckiej odpowiedzi na rosyjską inwazję, pod dużym znakiem zapytania.

I wymaga czujności ze strony narodów bezpośrednio zagrożonych rosyjską imperialną polityką – w tym Polskę.

Stąd decyzja o konieczności wygłoszeniu ważnego przemówienia przez premiera Mateusza Morawieckiego na Uniwersytecie w Heidelbergu. Precyzyjniej, ma to być wykład zatytułowany „Europe at a historic turning point” – „Europa w historycznym punkcie zwrotnym”.

Jak zapowiada rzecznik rządu Piotr Müller, premier Morawiecki poruszy m.in. kwestię znaczenia europejskich wartości wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że wystąpienie polskiego premiera ma być skierowane do elit niemieckich i europejskich. Jego celem jest zdefiniowanie polskiego punktu widzenia na trwającą wojnę, na suwerenność Ukrainy, warunki podjęcia rozmów pokojowych.

Możemy się spodziewać wezwania Zachodu do wzmocnienia wysiłków, przełamania sztucznych „czerwonych linii”. Takimi przecież miały być dostawy czołgów czy samolotów. W obu przypadkach Warszawa skutecznie przełamała niemoc, zbudowała lub buduje koalicje chętnych do udzielenia takiej pomocy.

Jest też faktem, że wieloletnia uległa, wyłącznie niemiecka postawa wobec Rosji, a potem ciche oczekiwanie na upadek Kijowa, podmyły fundamenty zaufania europejskiego. W Warszawie już wiemy, że sojusze europejskie może zadziałają, ale przede wszystkim musimy mieć armię zdolną odstraszyć lub zatrzymać agresora.

Biorąc to pod uwagę, jak również przywódczą rolę Polski w organizowaniu oporu wobec putinowskiej napaści, Uniwersytet w Heidelbergu będzie dziś miejsce na które będą dziś zwrócone oczy środowisk opiniotwórczych.

Początek wykładu premiera zaplanowano na godzinę 11.00, na bieżąco będziemy o jego przebiegu informowali.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWieczór modlitwy przy pomniku św. Jana Pawła II w Wieluniu [ZDJĘCIA, FILMY]
Następny artykułBOCHNIA. Tradycje barbórkowe oraz kult św. Kingi znalazły się na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego