A A+ A++

Polscy pracownicy masowo korzystają ze swobody przemieszczania się w Unii Europejskiej. Często są delegowani przez rodzime przedsiębiorstwa do wykonywania pracy w innych państwach członkowskich. Z uwagi na przejściowy charakter takiego delegowania nadal podlegają w tym czasie polskim ubezpieczeniom społecznym i opłacają składki do krajowego systemu. Z niego też mogą otrzymać zasiłki. Muszą jednak mieć specjalny dokument.

Chodzi o zaświadczenie A1 wydane przez ZUS. Jest to dokument mający moc decyzji administracyjnej, który potwierdza, że polski pracownik wykonujący pracę na terenie UE podlega ustawodawstwu z zakresu zabezpieczenia społecznego (tj. ubezpieczeniom społecznym i zdrowotnemu) na terenie naszego kraju. Brak takiego zaświadczenia powoduje, że pracownik powinien być ubezpieczony tam, gdzie wykonuje pracę – wyjaśnia adwokat Joanna Torbé.

Przyczyny wzrostu

Zaświadczenie A1 wydane przez instytucję jednego państwa członkowskiego jest wiążące dla instytucji oraz służb zatrudnienia innych krajów UE tak długo, jak nie zostanie ono wycofane lub uznane za nieważne.

Osoba, która je posiada, nie może zatem zostać objęta ustawodawstwem innego państwa członkowskiego bez wycofania dokumentu z obrotu prawnego lub jego unieważnienia – wskazuje ekspertka.

Sankcje za łamanie praworządności. Europosłowie chcą nowego mechanizmu w UE
Sankcje za łamanie praworządności. Europosłowie chcą nowego mechanizmu w UE

Zobacz również

Z danych ZUS wynika, że od stycznia do sierpnia 2020 r. wystawiono 405 815 takich dokumentów. – Mimo epidemii COVID-19 w porównaniu z analogicznym okresem w 2019 r. ZUS wystawił więcej zaświadczeń A1 – mówi Paweł Żebrowski, rzecznik organu rentowego.

Dodaje, że w latach 2016–2019 liczba wydanych zaświadczeń wrosła o 26,09 proc.

Zauważają to też eksperci. – Rynek delegowania cały czas się rozwija. Organizacje pracodawców ciągle też walczą z szarą strefą, która zaburza konkurencję – wskazuje mec. Torbé.

Według niej wzrost liczby zaświadczeń A1 wydawanych w okresie epidemii może wynikać z kilku kwestii. – Po pierwsze, z moich obserwacji wynika, że ZUS ma opóźnienia w ich wydawaniu, być może więc w początkowym etapie epidemii, kiedy jeszcze nie uchwalono tarcz antykryzysowych, mógł je nadrobić. Po drugie, część firm działających na czarnym rynku przestraszona, że z powodu epidemii pracownikom mogą być potrzebne świadczenia opieki zdrowotnej, zaczęła działać legalnie – wyjaśnia adwokat.

Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich zwraca uwagę, że choć ruch transgraniczny w obrębie UE został ograniczony, nie trwało to na tyle długo, aby odbić się na liczbie pracowników delegowanych z Polski do pracy za granicą. – Popyt na pracę w wielu branżach, np. transportowej, nie zmniejszył się. Pokazuje to, że rynek pracy nie odczuł skutków epidemii tak mocno, jak się spodziewano – zauważa.

Joanna Torbé potwierdza, że nie wszystkie branże, w których funkcjonuje wielu pracowników delegowanych, podupadły z powodu koronawirusa. – Dobrze sobie radziły sektor opieki, medyczny i transportowy – mówi.

Michał Wysłocki, dyrektor działu prawa imigracyjnego Kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, zwraca uwagę na jeszcze jedna kwestię. – Z zaświadczeń A1 korzystają w dużej mierze kierowcy transportu międzynarodowego. Ze względu na epidemię wzrosła w tej branży rotacja pracowników, a przy każdej zmianie pracodawcy występowano o nowy dokument, co mogło wpłynąć na ich rekordową liczbę – tłumaczy.

Przypomina też, że państwa UE bardzo szybko zniosły ograniczenia w przekraczaniu granic i kwarantannę dla zawodowych kierowców.

Niemcy przodują

Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan jest znacznie bardziej ostrożny w ocenach. – Nie możemy jednoznacznie powiedzieć, czy epidemia nie ograniczyła liczby wystawianych zaświadczeń A1, bo nie wiadomo, jak wyglądałaby sytuacja, gdyby nie koronawirus – zastrzega, choć przyznaje, że rynek pracowników delegowanych się nie załamał.

I zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Bogate społeczeństwa zachodniej Europy mogły z pewnych prac zrezygnować. Mając oszczędności, ludzie nie musieli podejmować ryzykownych działań. My w okresie transformacji co prawda zmniejszyliśmy ekonomiczny dystans do Zachodu, ale nadal on jest. Nasi pracownicy są zatem silniej zmotywowani do wyjazdów w celach zarobkowych – zaznacza.

UE startuje z pomocą dla Romów. "Dość dyskryminacji i rasizmu"
UE startuje z pomocą dla Romów. “Dość dyskryminacji i rasizmu”

Zobacz również

Z danych ZUS wynika, że Polacy najczęściej wybierają Niemcy. Aż 56,92 proc. zaświadczeń wystawianych przez organ rentowy od stycznia do sierpnia dotyczyło pracowników delegowanych do tego kraju.

Niemcy, Holandia, Belgia i Francja od dawna są w czołówce państw, do … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDo… czterech razy sztuka. Tytani postarają się przerwać passę porażek
Następny artykułWystaw się na Jarmarku Bożonarodzeniowym