A A+ A++

W przyszłym tygodniu do prac rządowych skierujemy jako ministerstwo ogromny, rewolucyjny projekt restrukturyzacji energetyki, który zakłada przede wszystkim wydzielenie węglowych elektrowni z dotychczas funkcjonujących spółek – zapowiedział w sobotę wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

-Enea podjęła decyzję. Spółka rezygnuje z zaangażowania w budowę bloku gazowego Ostrołęki C

-Orlen, Energa i PGNiG zbudują elektrownię gazową w Ostrołęce. Prezes Obajtek: „Wchodzimy w kolejny etap inwestycji”

W sobotę w internetowej części wywiadu w radiu RMF FM wicepremier Sasin mówił o transformacji energetyki w Polsce.

To jest proces wymagający bardzo wielu inwestycji, bo przecież musimy zastąpić wyłączane bloki węglowe innymi źródłami energii, nie tylko OZE, ale również elektrowniami opartymi o gaz ziemny

— podkreślił.

W ocenie wicepremiera ten proces będzie trwał do roku 2050.

W porozumieniu, które chcemy zawrzeć w umowie społecznej ze związkami zawodowymi i partnerami społecznymi mówimy o roku 2049, jako tym roku, w którym odejdziemy od wytwarzania energii z węgla

— sprecyzował Sasin.

W tym celu również są potrzebne zmiany strukturalne w energetyce, które realizujemy w tej chwili. W przyszłym tygodniu skierujemy jako ministerstwo już do prac rządowych projekt całej restrukturyzacji energetyki – ogromny rewolucyjny projekt, nad którym pracowaliśmy od wielu miesięcy

— zapowiedział Sasin.

Według wicepremiera projekt ten zakłada przede wszystkim wydzielenie węglowych elektrowni z dotychczas funkcjonujących spółek i „stworzenie odrębnego podmiotu i danie tym samym spółkom skarbu państwa, energetycznym, takiego nowego oddechu – możliwości pozyskiwania finansowania również dla nowych inwestycji”.

Sasin, pytany wcześniej w RMF FM o węglowe spółki skarbu państwa, które w ub.r. zanotowały dość duże straty, zwrócił uwagę, że polityka klimatyczna UE „powoduje, że dzisiaj wytwarzanie energii elektrycznej z węgla jest niezwykle drogie”.

Zobrazuję to: dzisiaj wytworzenie 1 megawata energii z węgla pociąga za sobą koszty opłat emisyjnych za emisję CO2, które są wyższe niż koszt paliwa, czyli to jest 130 zł płacimy za węgiel spalony, aby wytworzyć tę energię, a 160 zł to opłaty klimatyczne

— zauważył minister.

Dodał, że „opłaty klimatyczne ciągle rosną”.

Polacy płaciliby po prostu ogromne rachunki za prąd, gdybyśmy w dalszym ciągu trwali przy węglu jako paliwie energetycznym. Eksperci wyliczyli, że za 10 lat te rachunki byłyby dla przeciętnego Kowalskiego o 250 zł rocznie wyższe

— powiedział szef MAP.

Sasin o Ostrołęce C: To pomnik zmieniającej się polityki klimatycznej UE

Blok Ostrołęka C to jest raczej pomnik zmieniającej się bardzo szybko i w sposób niemożliwy do przewidzenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej – ocenił w sobotę wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

W sobotę w internetowej części wywiadu w radiu RMF FM wicepremier Sasin pytany był, czy ktoś poniesie polityczną odpowiedzialność za rozbiórkę bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka C.

Przede wszystkim Ostrołęka C nie jest burzona. Jest rzeczywiście jeden z elementów (rozbierany) – mianowicie takie pylony, które miały służyć takiemu podtrzymywaniu bloków węglowych. Ale wszystkie inne inwestycje wykonane zostaną użyte przy budowie elektrowni gazowej, która powstanie w tym miejscu

— zapowiedział Sasin.

To jest raczej pomnik zmieniającej się bardzo szybko i w sposób niemożliwy do przewidzenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej, bo w momencie kiedy ta inwestycja była planowana, kiedy zaczęła się jej budowa wydawało się, że elektrownia węglowa taka może powstać i może pracować

— podkreślił minister.

Jak zauważył, w międzyczasie w Komisji Europejskiej „zwyciężyły prądy takie, które mówiły o bardzo szybkim odchodzeniu od węgla”.

W konsekwencji nie było możliwości jej finansowania

— zauważył szef MAP.

NIK kontroluje elektrownię w Ostrołęce

W tym tygodniu prezes NIK Marian Banaś mówił o kontroli dotyczącej elektrowni w Ostrołęce.

Wyłożono 1 mld 300 mln zł i nagle została zamknięta. Tak być nie może

— ocenił.

Wszystko wskazuje na to, że będziemy jednak zmuszeni złożyć zawiadomienie do prokuratury

— powiedział. Jak dodał, ustalenia będą po zakończeniu kontroli, która jest już w końcowej fazie.

Sasin proszony o odniesienie się do zapowiedzi raportu NIK powiedział:

Raport będzie, ale jeszcze go nie ma. W związku z czym, dopóki nie ma tego raportu, trudno przewidywać jak on będzie wyglądał.

Dopytywany, kto powinien ponieść odpowiedzialność za ten projekt Sasin podkreślił, że inwestycja ta była rozpędzona, ale nie było na nią środków, była jednak niezbędna.

Stąd decyzja o konwersji tego projektu na projekt gazowy. To nie obciąża również tych, którzy podejmowali decyzje o budowaniu elektrowni węglowej, bo podejmowali ją w zupełnie innych okolicznościach, których naprawdę nie dało się przewidzieć

— zaznaczył wicepremier.

Prace nad projektem nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka Energa zaczęły się w 2009 r. We wrześniu 2012 r. spółka je wstrzymała, nie mogąc pozyskać finansowania z rynku. Energa uznała, że dopiero udział partnera strategicznego umożliwi budowę.

Jesienią 2016 r. połowę udziałów w projekcie kupiła Enea. Wiosną 2018 r. konsorcjum GE Power i Alstom wygrało przetarg na budowę 1000 MW bloku na węgiel kamienny za nieco ponad 6 mld zł. Polecenie rozpoczęcia prac budowlanych wydano z końcem 2018 r., jednak wiosną 2020 r. budowę zawieszono.

W maju 2020 r. Energa i Enea poinformowały o utworzenie przez spółkę celową odpisu aktualizującego wartość inwestycji w Ostrołęce na 1 mld zł. W marcu 2021 r. ruszyła rozbiórka wybudowanych elementów. Nowy właściciel Energi wraz z PGNiG zamierzają w Ostrołęce zbudować nowy blok na gaz.

aw/PAP

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTor w naprawie
Następny artykułKoronawirus na Warmii i Mazurach. Dwa razy więcej ofiar niż w piątek