A A+ A++

W hicie Ekstraligi, Ogniwo Sopot pokonało na wyjeździe w derbach Trójmiasta Lechię Gdańsk 43:34. Zgodnie z oczekiwaniami bardzo wysokie zwycięstwa odniosły także drużyny będące na szczycie ligowej tabeli, czyli Skra Warszawa i Master Pharm Rugby Łódź. Przełamała się Juvenia Kraków, która pokonała w Gdyni Arkę 45:33, notując tym samym pierwszy triumf w tym sezonie. Drugą porażkę, dość niespodziewanie ponieśli w Lublinie mistrzowie Polski – Orkan Sochaczew.

Gorące derby w Gdańsku

Mecz pomiędzy Lechią Gdańsk i Ogniwem Sopot zapowiadał się jako prawdziwe święto rugby. Rozgrywane o 20, przy sztucznym oświetleniu, spotkanie, było nie tylko pojedynkiem derbowym, ale także starcie kandydatów do walki o ligowe podium.

Początek należał do gości, którzy bardzo szybko wyszli na prowadzenie 12:0, po dwóch przyłożeniach Konstatina Bezwierhyja i Roberta Olszewskiego, oraz podwyższeniu Wojciecha Piotrowicza. Gospodarze nie zamierzali jednak dopuścić do tego, by Ogniwo im odjechało. Najpierw rzut karny na trzy punkt zamienił Paweł Boczulak, który po chwili zaliczył kolejne dwa “oczka” po tym, jak Payi Xolela wpadł na pole punktowe rywali.

Później rozpoczął się pojedynek kopaczy, bo Boczulak wykorzystał dwa rzuty karne, a Piotrowicz jeden i Lechia po raz pierwszy wyszła na prowadzenie 16:15. Niestety dla gospodarzy rozpoczął się również festiwal ich błędów. Zostali ukarani karnym przyłożeniem, dostali dwie żółte kartki, a boisko opuścili Boczulak i Marek Płonka, więc ich koledzy musieli przez pewien czas grać w 13.

Wprawdzie Boczulaka udanie zastąpił Xolela, który wykorzystał rzut karny, ale jeszcze przed zejściem do szatni Piotrowicz zaliczył przyłożenie, po którym sam udanie podwyższył i do przerwy Ogniwo prowadziło w Gdańsku 29:19.

Po zmianie stron Lechia ruszyła go odrabiania strat i szybko doprowadziła do remisu. Najpierw rzut karny wykorzystał Boczulak, a potem znów udanie podwyższył po tym, jak Robert Wójtowicz przyłożył piłkę w polu punktowym gości. Do końca spotkania pozostawało 30 minut, a kwestia wyniki była sprawą otwartą.

Końcówka spotkania znów należała jednak do Ogniwa. Sopocianie zdobyli jeszcze dwa przyłożenia, w tym jedno niezwykle efektowne po kopie Piotrowicza i akcji Nikolasa Wołowczyka, a Lechię było stać  tylko na pięć punktów Roberta Wójtowicza. Na dodatek Boczulak otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i zakończył spotkanie przed czasem, co też miało wpływ na grę Lechii.

Ogniwo wygrało derbowe spotkanie 43:34 i na dobre wraca do walki o mistrzostwo. Lechia po raz drugi przegrała starcie z drużyną z czołówki, choć ponownie toczyła niezwykle wyrównany bój. Gdańszczanie chcąc jednak na poważnie włączyć się do walki o medale, muszą popracować nad wyeliminowaniem niepotrzebnych błędów, ale też trzymaniem nerwów na wodzy.

Niesamowite emocje w Lublinie

Spotkanie w Lublinie awizowane było jako jeden z hitów piątej kolejki. Budowlani w tym sezonie nie zaznali jeszcze porażki i dość nieoczekiwanie włączyli się do walki o czołowe pozycja w tabeli. Z kolei broniący tytułu Orkan Sochaczew, po porażce ze Skrą Warszawa, nie mógł sobie pozwolić na kolejne wpadki.

Pierwsza połowa, choć bardzo wyrównana, lepiej ułożyła się dla przyjezdnych. Budowlani zaczęli od efektownego przyłożenia Nkululeko Ndlovu, ale w kolejnych minutach gracze Orkana dwukrotnie meldowali się na polu punktowym rywali, a Pieter Steenkamp pewnie wykonywał podwyższenia i do przerwy to zespół z Sochaczewa prowadził 14:7.

Po zmianie stron, straty zmniejszyli nieco zawodnicy Budowlanych dzięki trzem punktom po rzucie karnym wykorzystanym przez Nkululeko Ndlovu. Ten sam zawodnik w 59 i 75. minucie dołożył po trzy kolejne “oczka” i zrobiło się już tylko 16:14 dla Budowlanych. Gospodarze byli w natarciu i coraz mocniej naciskali na przyjezdnych. Na dodatek żółtą kartką został ukarany Adrian Pętlak i ostatnie dziesięć minut Orkan musiał radzić sobie w osłabieniu.

Lublinianie bardzo szybko to wykorzystali. Choć dali się pchnąć w młynie tuż przed polem punktowym Orkana, to jednak rozrzucili akcję do boku, a tam rozpędzony Michał Węzka nie dał się zatrzymać nikomu i zaliczył niezwykle cenne przyłożenie. Dwa “oczka” Ndlovu sprawiły, że Budowlani prowadzili już 23:14.

Orkan jednak nie zamierzał się poddawać. Na pięć minut przed końcem meczu po bardzo szeroko rozegranej akcji, tuż przy linii bocznej piłkę w polu punktowym rywali przyłożył Steenkamp, przywracając gościom nadzieję. Nie udało mu się dołożyć dwóch punktów po podwyższeniu, wieć zawodnicy z Sochaczewa do zwycięstwa potrzebowali czterech “oczek”.

Wydawało się, że ostatnie słowo będzie należało do Budowlanych, a konkretnie do absolutnego bohatera tego meczu Nkululeko Ndlovu, który już w 80. Minucie, po kopie z drop goala zdobył kolejne trzy punkty i podwyższył prowadzenie zespołu z Lublina na 26:19.

To wciąż jednak nie był koniec. Goście w ostatniej akcji meczu, grając z ogromną determinacją, zdołali zdobyć kolejne przyłożenie i Pieter Steenkamp stanął przed szansą, by doprowadzić do remisu! Jednak tym razem znów, kopiąc pod wiatr z trudnej pozycji, nie zdołał umieścić piłki między słupami i to zawodnicy z Lublina mogli cieszyć się z wygranej. Budowlani pozostają wciąż niepokonani, natomiast Orkan po raz drugi w tym sezonie musiał przełknąć gorycz porażki i marzenia o obronie tytułu stają się coraz trudniejsze do zrealizowania.

Przełamanie Juvenii, liderzy gromią

Zgodnie z tym, co można było przewidywać, wysokie i efektowne zwycięstwa odniosły drużyny znajdujące się na czele ligowej tabeli. Master Pharm Rugby Łódź, czyli liderzy Ekstraligi, rozbili u siebie przedostatnią w tabeli Pogoń Siedlce 83:7. Po dwa przyłożenia zaliczyli Witalij Kramarenko, Krystian Pogorzelski, a także Eryk i Patryk Chainowie, natomiast 23 punkty zdobył Kamil Brzozowski. Honorowe przyłożenie dla gości zanotował Kacper Skup.

Jeszcze wyżej wygrali znajdujący się na drugim miejscu w ligowej tabeli zawodnicy Skry Warszawa, którzy zdemolowali czerwoną latarnię Ekstraligi Posnanię 101:7! To już drugi mecz w tym sezonie, w którym graczem z Poznania tracą ponad sto punktów. Aż cztery przyłożenia zaliczył  Miłosz Kasiński, choć większą zdobyczą może pochwalić się Paul Walters, który do trzech przyłożeń doliczył aż trzynaście udanych podwyższeń. Maciej Paluch zaliczył jedyne przyłożenie dla gości, trudno jednak nazwać je, przy takim wyniku, punktami na osłodę…

W niezwykle emocjonującym starciu drużyn z dolnej połowy tabeli bardzo cenną wygraną zanotowała Juvenia Kraków, która pokonała w Gdyni miejscową Arkę 45:33. Chociaż w tym spotkaniu nie brakowało błędów, to jednak mogło ono podobać się kibicom, bo obie drużyny pokazały, że w ofensywie mają sporo atutów.

Zaczęło się od efektownego zagrania Riaana Van Zyla, który zwiódł obronę Arki markując podanie i sam zameldował się na polu punktowym, po chwili dokładając dwa “oczka” po podwyższeniu. Gospodarze odpowiedzieli “piątką” Oskara Zyppera i podwyższeniem Dawida Banaszka. Później jednak nastąpił okres dominacji “Smoków” i na pole punktowe przedarł się najpierw Peter Diergaardt, a następnie Bartłomiej Skoczeń. Niezawodny Van Zyl dwukrotnie udanie podwyższył i Juvenia prowadziła 21:7. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy rozmiary prowadzenia gości zmniejszy Mykoła Karasewicz, który zameldował się na polu punktowym krakowian, ale mimo wszystk … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPoznaliśmy zagraniczne ceny płyt głównych MSI B650 (AM5)
Następny artykuł“Jedyne, o czym myślisz, to głód”. Dramatyczna relacja zwolnionego z rosyjskiej niewoli