A A+ A++

w poprzednich “edukacyjnych” notkach* postawiłam bardzo proste pytania:

1. po pierwsze: czy, po przygodzie ze zdalnym nauczaniem, władza naprawdę nadal uważa, że przestawianie ławek i realizacja podstawy (więc i rozliczanie z tej realizacji nauczycieli) jest głównym wyzwaniem edukacji w XXI wieku?

2. po drugie: z jaką wędką i rybką władza, nieusatysfakcjonowana z wyników wyborów parlamentarnych i prezydenckich (brak większości, ledwo, ledwo, niedoreprezentacja), pójdzie po młodych i nauczycieli?

3. i po trzecie: jak tacy młodzi (np. twórcy projektu Rozdzielczość Chleba), jako uczniowie/studenci przeczołgani przez kolejne “reformy”, a często dziś nauczyciele, zareagują na ofertę drugiego etapu “reformy” szkolnictwa wyższego firmowaną przez Jakiego /Terleckiego /Ziobrę /Czarneckiego?

Nie ukrywam, że sama perspektywa kolejnych, radykalnych “reform” w edukacji/nauce (i kulturze) napawa mnie niesmakiem. Ale przecież nienasyceni “reformatorzy” nie spoczną; to oczywiste, że muszą grzebać w tym, co nie dość jeszcze zreformowane, bo nie przyniosło oczekiwanych skutków wyborczych.

W covidzie, w pandemii chcą reformować to, co ledwo dycha po poprzedniej “reformie” i co wykazało swą totalną niewydolność pod rygorem maseczkowo/dystansowym/zdalnym? Problemem jest zwłaszcza sprzęt, kompetencje, odpowiedzialność za ucznia, ważą się decyzje co do samego sposobu funkcjonowania szkół i uczelni, a tu – drugi etap “reformy”, bez którego kolejnych wyborów nie wygrają?

Póki co, w przestrzeni medialnej niewiele odpowiedzi na pytania o wędkę/rybkę podsuwaną młodym, ale przecież najpierw nauczycielom, bo to oni będą realizować “reformę” ministerialną, oczywiście pod bacznym okiem kuratoriów i dyrektorów. Ale może i prokuratorii?

Odnotowałam właściwie jedno: pojawienie się (w ramach tzw. rekonstrukcji rządu) planu połączenia ministerstw edukacji, nauki, kultury i sportu w jeden superresort**.

Napisałam w poprzedniej notce: tak chyba jeszcze nie było… Błąd! “Tak było w czasie rządów koalicji SLD-PSL. Pomysł łączenia resortów ma swoje zakorzenienie w głębokim PRL-u. W latach 1966–1972 funkcjonowało Ministerstwo Oświaty i Szkolnictwa Wyższego; lata 1972–1987 to już Ministerstwo Oświaty i Wychowania”. Patronat superresortu w PRL czy SLD-PSL? To nie wygląda dobrze!***

Ale może źródło pomysłu jest szlachetne, bo superresort to współczesna wersja Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (plus sport)? Zajrzałam do źródeł, rozpoznających kwestie m.in. współpracy MWRiOP z samorządami czy działań na rzecz współpracy międzynarodowej, ale to za mało, by mieć wiedzę o celowości i rzeczywistych osiągnięciach tego organu.****

Pozostawię bez komentarza pogłoski, że na czele superresortu ma stanąć pan Gliński; za dwa dni, ba – za dwie godziny z tej pogłoski nawet nieostrego cienia mgły nie będzie. Pozostawię też bez rozwinięcia kwestię sensowności istnienia np. ministerstwa sportu. Pozostawię tym razem na uboczu moje opinie o działaniach pana Gowina w obrębie przeobrażania uniwersytetów.

Zacytuję jednak jeden z moich komentarzy:  “Miał być taki stół, bez polityków, z belframi, rodzicami, pedagogami itd. – ale bez polityków. Czy program jest ważny? Jakoś tak, ale… po namyśle – jest coś ważniejszego. To belfer jest ważny. Trzeba inwestować w dziecko w szkole? Jasne, ale: systemowo trzeba inwestować najpierw w belfra, więc tego, który w szkole (także) wychowuje. A w rodzinie? najpierw zainwestujmy w rodziców wychowujących dzieci! Tak najkrócej. “Reformę” Zalewskiej uważam za zbrodnię; p. Zalewską uważam za szkodnika”. (uzupełnienie w PS.)

I dodam: jestem przeciwna poddawaniu kultury (wolni ludzie tworzą wolną kulturę i sztukę) pod rygor ministerialny; jestem też przeciwna odróżnianiu kultury od dziedzictwa narodowego (kultura to właśnie dziedzictwo!).

Po namyśle, sam pomysł na superresort skwituję teraz najprostszym pytaniem – właściwie, dlaczego nie?

Jeden minister/nadzorca (dziś czterech? w tym ci ewidentnie niepotrzebni), jeden budżet, jedna ścieżka decyzyjna?! Powinno być nie tylko łatwiej, ale i efektywniej, no i ohydny imposybilizm ostatecznie zniknie z przestrzeni nadzorczej.

Dlaczego nie. Przecież naprawdę edukacja i nauka idą razem nie tylko w sensie strukturalnym (etapy), ale i osobowym (ci sami uczą/egzaminują na różnych poziomach, pracownicy uczelni układają programy/podstawy dla szkół itd.).

Dlaczego nie. Przecież sprawność zarządzania silnym państwem jest niebagatelną wartością nie tylko dla samej władzy, ale i dla społeczeństwa, ostatecznego konsumenta rozporządzeń. Ułatwienia w finansowaniu np. zajęć sportowych z puli oświatowej? Dlaczego nie.

Przecież, jak mówi premier Morawiecki i nadpremier Kaczyński, plan, by z obecnych 20 ministerstw ostało się 10-12 superresortów to zamysł strukturalny “zmniejszenia presji polski resortowej”. Punktem odniesienia może tu być obecne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji lub Ministerstwo Finansów, które obejmuje obecnie trzy działy administracji. No tak: jeden minister, ale trzech czy siedmiu wiceministrów? Oszczędności (kasa) ponoć niewielkie, ale nadal powtarzam, dlaczego nie?!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPapież prosi o modlitwę za ofiary eksplozji w Bejrucie
Następny artykułOGIO No Drag Mach 1 – plecak do szybkiej jazdy?