A A+ A++

Jeszcze kilka lat temu na widok frazy “EA” każdy z nas dostawał gęsiej skórki. Gdzie tylko udawała się rzeczona korporacja, tam zawsze były problemy, ale na taki odbiór sami zapracowali. Książkowym przykładem jest tutaj zamknięcie ekipy, która odpowiadała za serię Dead Space – wystarczyło, aby Visceral Games wyłącznie raz podwinęła się noga i dla amerykańskiej firmy deweloperzy nie mieli już żadnego znaczenia.

Przejęcie? Tylko nie to

Uśmiechy na twarzy fanów BioWare nie pojawiły się także wtedy, gdy ogłoszono, iż BioWare trafi pod skrzydła “Elektroników”. Mass Effect 2, wydany już przez ową korporację, trzymał wysoką jakość (trzeba jednak zaznaczyć, że jego projektowanie zaczęło się zdecydowanie wcześniej niż samo przejęcie kanadyjskich twórców), czego nie można było powiedzieć już o Mass Effect 3, który – wydawać się mogło – powstawał w pośpiechu. Z zakończenia trylogii komandora Sheparda do dzisiaj jest niezadowolony gruby procent społeczności skupiającej się na marce wykreowanej przede wszystkim przez Casey Hudsona i Drewa Karpyshyna.

Na przestrzeni ostatnich lat EA wydawało bardzo mało gier skierowanych dla pojedynczego gracza. Każdy, kto choć trochę orientuje się w branży gier wideo doskonale zdawał sobie sprawę, że Amerykanie przez większość czasu próbowali zagwarantować sobie jak najwięcej zysków jak najmniejszym kosztem. Stąd też co rok otrzymywaliśmy nową FIFĘ, w której pieniądze na paczki z trybu Ultimate Team przelewają się na konto “Elektroników” strumieniami, Battlefieldy (warto nadmienić natomiast, że patrząc na ostatnie ruchy szwedzkich twórców, strzelanki od EA DICE będą od tego roku wydawane co dwa lata), kolejne odsłony UFC, NHL, czy coś pokroju Rocket Arena tudzież Knockout City. Raz na rok wpadł w łapki odbiorców jakiś singiel (Need for Speed Heat, A Way Out, It Takes Two, Mass Effect: Andromeda), ale ciężko tutaj mówić o tym, aby Electronic Arts było firmą dbającą o graczy preferujących emocjonalne historie aniżeli sieciowe potyczki.

Zmiany na lepsze

Jeszcze w poprzednim roku nie śmiałbym powiedzieć, że amerykańska korporacja zacznie bardziej inwestować w gry single-player. W końcu nawet Dragon Age 4 powstawał na bazie kodu sieciowego Anthem, czyli tytułu, który jest jedną z największych, jak nie największą klapą minionej dekady. Skoro seria fantasy, która od zawsze stała angażującą fabułą, barwnymi bohaterami i nienużącą eksploracją, miała zostać przekształcona w coś, co będzie przypominało multiplayera, to dla fanów BioWare nie było już ratunku.

Moje nastawienie do EA zmieniło się o 180 stopni, gdy domyśliłem się, bazując na rozmaitych źródłach, że po fali hejtu na korporację, która wylała się po premierze Anthem, DA4 nie będzie grą-usługą. Projekt prawdopodobnie zrestartowano i oprócz pozostawienia podstawowych rzeczy, jak zaprojektowany przez artystów świat, BioWare pisze scenariusz, postacie i projektuje mechaniki od nowa, stąd też tak długo nic nie słyszymy o tejże produkcji.

Kolejne dwie sprawy, dzięki którym dałem “Elektronikom” drugą szansę, dotyczą ostatnich wydarzeń. Po pierwsze, kilka tygodni temu zapowiedziano pełnoprawne odświeżenie Dead Space (remake), z którym powinien (o ile oczywiście zespół za niego odpowiadający – EA Motive (twórcy Star Wars: Squadrons) – nic po drodze nie schrzani) zapoznać się każdy fan marki, jak i gatunku survival horror. Patrząc na udostępnione do tej pory szczegóły, szykuje nam się naprawdę porządny remake.

Projekty single-player zbliżają się wielkimi krokami

Po drugie, opublikowane niedawno wyniki finansowe firmy dały jasno do zrozumienia, że klienci preferujący gry single-player wciąż istnieją. CEO EA – Andrew Wilson – w trakcie rozmów z inwestorami nie krył zadowolenia ze sprzedaży odrestaurowanej trylogii komandora Sheparda, Mass Effect: Edycja Legendarna, jak i z szumu wokół Star Wars Jedi: Upadły zakon. Kontynuacja historii Cala Kestisa nie została oficjalnie zapowiedziana, ale mówi o niej tak wiele osób reprezentujących EA oraz Respawn Entertainment, że udostępnienie zwiastuna z Star Wars Jedi 2 to tylko kwestia czasu.

Powracając do Mass Effect, tak o marce wypowiedział się przedstawiciel “Eletroników”:

Premiera Mass Effect Legendary Edition, remaster trzech pierwszych gier z serii Mass Effect, na nowo rozpaliła pasję fanów na całym świecie, napędzając wyniki sprzedaży znacznie powyżej naszych oczekiwań”.

„Jesteśmy na wczesnym etapie projektu i nie możemy jeszcze powiedzieć nic więcej, ale nie możemy się doczekać, aby podzielić się naszą wizją tego, gdzie będziemy podążać dalej”.

A tak o Star Wars Jedi:

„Star Wars Jedi: Upadły zakon trafiając na Xbox Series X i PlayStation 5 było również momentem dla nowych i powracających graczy, aby wskoczyć do tej niesamowitej gry. Kontynuujemy inwestowanie w [tę markę], jak również w więcej naszych niesamowitych IP”.

Cytaty te jasno dały mi do zrozumienia, że studia, które świetnie czują się w tworzeniu historii dla pojedynczego gracza, wciąż będą robić to, w czym są najlepsi. EA dostało bardzo mocną nauczkę zachęcając BioWare – niegdyś jedno z najbardziej szanowanych w świecie gier wideo studio – do stworzenia sieciowego shootera. Anthem został zakopany i można z góry założyć, że Mass Effect 4 powstaje od początku z myślą o przygodzie, którą poznamy w pojedynkę. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRefleksyjny Ero w nowym kawałku „Mam tylko”
Następny artykułŚwietna wiadomość dla Mateusza Klicha. Leeds podjęło decyzję