A A+ A++

Biegnę z piłką, a od tyłu jeden z Anglików atakuje mnie korkami. Trach. Patrzę – dziura w nodze, widzę kość piszczelową. Sędzia łapie się za głowę, woła lekarza i przerażony wrzeszczy: zmiana, zmiana! Nade mną dwóch śmiejących się Angoli. Przyleciał nasz masażysta, łapię jego torbę i sam bandażuję sobie nogę. Gram dalej, bo trzeba oddać. No i oddaję oczywiście.

14 września 2022 roku minęło dokładnie 45 lat od pierwszego meczu Widzewa w europejskich pucharach. Przypominamy tekst, który wspomina wydarzenia sprzed lat.

***

Zdzisław Kostrzewiński pokazuje bliznę na lewej nodze. – Takie znaczki kiedyś Anglicy rozdawali – uśmiecha się z dumą. Tę pamiątkę ma od 45 lat. Nie żałuje, bo przypomina mu najlepsze chwile w piłkarskiej karierze.

14 września 1977 roku będzie pamiętał do końca życia, zresztą tego dnia nie zapomni żaden z jego kolegów, którzy 45 lata temu wyszli na wypełniony po brzegi stadion Main Road w Manchesterze. – Każdy z nas marzył, by kiedyś zagrać w europejskich pucharach – wspomina Tadeusz Gapiński, napastnik. – W sylwestra 1976 roku nie wiedzieliśmy jeszcze, że do nich awansujemy. Spędzaliśmy go w klubie. Dziewczyny dekorowały salę, na ścianach ktoś powiesił kartki z nazwami wielkich klubów: Manchester City, Barcelona, Real Madryt. Marzenia. Kilka miesięcy później, już jako wicemistrzowie Polski, siedzieliśmy na zgrupowaniu w Kamieniu na Śląsku, a w Zurychu losowali pucharowe pary. W klubowym totku ktoś postawił na Manchester. Wygrał kasę. A my wszyscy nasze marzenia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDress code na Tor Wyścigów Konnych Służewiec
Następny artykułPrawdziwy Mężczyzna – sprawdź jego cechy