A A+ A++

Dziennikarka niemieckiej gazety „Sueddeutsche Zeitung” Viktoria Grossman twierdzi, że „Polska dzieli uchodźców na wrogów i przyjaciół”. „Uchodźcami” i „uciekinierami” Grossman nazywa również… turystów Łukaszenki, zwożonych przez białoruskiego dyktatora na granice Unii Europejskiej. Do samej Unii Grossman ma pretensje, ponieważ „swoim gadaniem o hybrydowym ataku ze strony białoruskiego dyktatora” Bruksela „dała prawicowemu rządowi w Warszawie dogodny pretekst do twardego traktowania tych uchodźców”.

CZYTAJ WIĘCEJ:

RELACJA z wojny dzień po dniu

-74 cudzoziemców próbowało dostać się nielegalnie do Polski. Zatrzymano Gruzinów pomagających w przekroczeniu granicy

Powrót „dzieci z Michałowa”

W momencie, gdy od ponad miesiąca żołdacy Putina dokonują przerażających zbrodni na Ukrainie, bombardują budynki, mordują cywilów, gwałcą matki na oczach małych dzieci, Białorusini zlikwidowali obozowisko migrantów w Bruzgach, wypychając cudzoziemców na polską stronę granicy.

Wydawało się, że w tej sytuacji nie trudno dodać dwa do dwóch: nie jest przypadkiem, że akurat teraz ponownie podgrzewany jest temat rzekomych uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Niestety, niektóre media, politycy i aktywiści podchwytują grę Łukaszenki. Co gorsza, ta narracja zaczyna przebijać się do zagranicznych mediów. Ludzie ściągani przez mińskiego dyktatora na Białoruś w celu wywołania kryzysu w UE są błędnie nazywani „uchodźcami”, a co gorsza – polskim służbom przypisuje się brutalne ich traktowanie.

W tę narrację, jak się okazuje, wpisuje się także część niemieckich mediów. Podczas gdy do Polski przybywają miliony uchodźców z Ukrainy (przybywają w sposób legalny, a nie przedzierając się przez lasy!), „pomoc” naszego zachodniego sąsiada scharakteryzować można właściwie tymi już legendarnymi pięcioma tysiącami hełmów. Jak widać, nie przeszkadza to jednak części Niemców atakować Polskę w kłamliwy sposób, i śpiewać w chórze Łukaszenki, a prawdopodobnie także i Putina, gdyż w momencie największej eskalacji kryzysu na granicy polsko-białoruskiej wielu ekspertów podkreślało, że swój znaczny udział w tej sytuacji może mieć również moskiewski satrapa.

Na polskiej granicy umierają ludzie”

Na polskiej granicy umierają ludzie, którzy są uciekinierami – (umierają) z wyczerpania, zimna, głodu, pragnienia

— pisze dziennikarka „Sueddeutsche Zeitung” (SZ).

Choć Grossman sama wskazuje, że ma na myśli osoby, które przedostają się do Polski „przez bagienną puszczę” i są „ofiarami fałszywych obietnic ze strony białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki”, to po chwili zaznacza:

Liczą na lepsze życie w Europie, a zamiast tego spotyka ich często brutalność polskich służb granicznych.

Co jest już tradycją w niemieckich mediach, Grossman nazywa rząd PiS „narodowo-populistycznym”. Od dziennikarki „SZ” dostaje się jednak również Brukseli.

Swoim gadaniem o „hybrydowym ataku” ze strony białoruskiego dyktatora, UE dała prawicowemu rządowi w Warszawie dogodny pretekst do twardego traktowania tych uchodźców

— podkreśla Viktoria Grossman.

Służby graniczne traktują kobiety i mężczyzn, dzieci i osoby starsze jak „napastników i wrogów państwa”, przed którymi trzeba się bronić brutalnymi metodami. Wielu z nich wypychanych jest nielegalnie na stronę białoruską

— pisze dalej, „zapominając”, że najpierw są wpychani nielegalnie na stronę polską.

Nowy, świetlany wizerunek Polski w świecie”

Niemiecka dziennikarka ubolewa, że państwo polskie jednych uchodźców traktuje „jak wrogów, a drugich jak przyjaciół”, ale społeczeństwo obywatelskie pomaga wszystkim. Jak pisze Grossman, wolontariusze na granicy z Ukrainą, pracując na „nowy świetlany wizerunek Polski w świecie”, są mile widziani, jednak „na granicy z Białorusią grozi im kara za pomoc w nielegalnym przekroczeniu granicy lub wręcz przemyt ludzi”.

Organizacje praw człowieka w Polsce są nie tylko wściekłe na własny rząd, lecz także zawiedzione postawą UE, ponieważ Bruksela milczy w sprawie odstraszającego muru budowanego w chronionej przez UNESCO i ONZ puszczy. UE zaoferowała Polsce i Litwie pomoc. Litwa podchwyciła ofertę, Polska nie. No tak

— wskazuje dziennikarka.

Jak dodaje, jest to „dobry moment dla wszystkich partnerów z UE, aby przypomnieć, że moralne zobowiązanie do pomocy dotyczy wszystkich ludzi w potrzebie”.

A może warto, aby pani Grossman zwróciła uwagę, że uchodźcy z Ukrainy rzeczywiście uciekają przed wojną, a nie przyjeżdżali wcześniej na Ukrainę, płacąc grube pieniądze, żeby przez Polskę przedostać się na Zachód. Uchodźcy z Ukrainy to rzeczywiście w większości matki z dziećmi, a nie rośli, młodzi mężczyźni. Ukraińcy szukający schronienia w Polsce korzystają z przejść granicznych i nie atakują polskich służb, nie rzucają kamieniami i nie próbują forsować przejść. A nade wszystko, raz jeszcze przypominamy: osoby z granicy białoruskiej NIE SĄ UCHODŹCAMI, a pomaganie im wyłącznie prowokuje Łukaszenkę do dalszego ich sprowadzania.

aja/DW.com

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDobra kawa z każdego zakątka świata
Następny artykułŚwiątek na szczycie. A Hurkacz? Najniżej od miesięcy. Coraz większe straty