Do 15 lipca TK odroczył badanie wniosku premiera Mateusz Morawieckiego o wskazanie, jak rozwiązywać kolizje prawa europejskiego z polską konstytucją.
Ta sprawa jest początkiem trzydniowego maratonu Trybunału Konstytucyjnego i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczącego pisowskich reform w sądach.
Proces w wykładnię
Premier złożył swój wniosek do TK po wyroku TSUE z 2 marca (C-824/14) będącym odpowiedzią na pytania prejudycjalne Naczelnego Sądu Administracyjnego. TSUE orzekł w nim, że jeśli NSA uzna, że przeprowadzone z inicjatywy PiS zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa doprowadziły do zniesienia skutecznej kontroli sądowej rozstrzygnięć KRS dotyczących konkursów na kandydatów na sędziów SN, to NSA ma obowiązek ich nie stosować. Po stronie rządowej od razu podniosły się głosy, że to nie tylko ingerencja w sprawy zastrzeżone dla państw członkowskich, ale też namawianie sędziów do nieprzestrzegania polskiej konstytucji.
Czytaj także:
Premier podkreślał, że nie chodzi mu o konkretną treść przepisów traktatu, ale o kontrolę norm, które powstały w wyniku prawotwórczej praktyki TSUE. A Polska nie mogła się temu sprzeciwić, w związku z tym konieczna jest ich weryfikacja przez TK.
W reakcji na ten wniosek w połowie czerwca unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders napisał list do ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego z apelem o wycofanie wniosku premiera RP do TK, wskazując, że wniosek „wydaje się podważać” podstawowe zasady prawa UE, w szczególności że prawo Unii ma pierwszeństwo przed krajowym, a orzeczenia TSUE są wiążące dla wszystkich sądów i organów państw członkowskich.
Katalog argumentów
Profesor Krzysztof Szczucki, pełnomocnik premiera, wskazywał we wtorek przed TK, że TSUE nie może wyposażać sądów krajowych w kompetencję do pomijania konstytucji, bo taka kompetencja nie została mu przekazana, a Unia nie jest państwem federacyjnym, by tworzyła nowe prawo. Ponadto w tej sprawie nie było elementu unijnego ani transgranicznego, a więc TSUE wykroczył poza swoje kompetencje.
Poseł Arkadiusz Mularczyk w imieniu Sejmu mówił, że problemem, który bada TK, jest ewolucja traktatów dokonywana w wykładni TSUE. A konkretnie rozszerzanie prymatu prawa unijnego także na konstytucję. Na skutek tego „aktywizmu” TSUE w ostatnich latach prawo traktatowe wymyka się spod kontroli państw członkowskich i ich trybunałów konstytucyjnych – mówił poseł.
Z kolei prof. Adam Bodnar, urzędujący do czwartku RPO, mówił, że ta sprawa nie była konieczna, a jeżeli już TK ją prowadzi, to powinien skierować pytanie prejudycjalne do TSUE, aby szukać rozwiązania zapewniającego współpracę w tych kwestiach. W ocenie prof. Bodnara wyjściem z tego zakleszczenia jest prounijna wykładnia prawa krajowego, aby pogodzić te dwa systemy, tym bardziej że prawo unijne jest elastyczne i dopuszcza pewne krajowe odstępstwa. Ale nie ma odstępstwa od gwarancji dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Kolejne wystąpienie dr. Pawła Filipka z Biura RPO nie było już tak koncyliacyjne:
– Uwzględnienie wniosku premiera nie byłoby uznawane na terenie UE i przyśpieszyłoby izolację Polski, a może nawet skutkowało zawieszeniem wypłat funduszy na podstawie rozporządzenia o warunkowości – mówił. I wymienił trzy możliwe scenariusze: zmiana konstytucji, zmiana sądownictwa unijnego, ale na to nie ma co liczyć, oraz postępująca destrukcja relacji z Unią prowadząca do polexitu.
– Ta sprawa, wykładnia, jaką może zaprezentować TK, jest właśnie formą dialogu, polubownego rozwiązania … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS