A A+ A++

Drzewa przy drogach są przeszkodą?

Według dokumentów przesłanych z Zarządu Dróg Wojewódzkich w Łodzi, wzdłuż drogi nr 703 na 20-kilometrowej trasie Łęczyca- Piątek zostało wyciętych 524 drzew. Zgodę na wycinkę gmina Góra Św. Małgorzaty wydała jeszcze w 2017 roku, ale z powodu braku pieniędzy drogowcy wycięli tylko część z nich. Jak będą fundusze, kolejnych 161 wytną do końca 2021 roku.

„Są to w większości drzewa, które obumarły i nie rokują szansy na przeżycie (…). Pozostała część drzew ze względu na brak stabilności zagraża bezpieczeństwu”- orzekła komisja w czasie wizji lokalnej pod koniec 2016 roku, w której brał udział urzędnik z gminy i dwóch pracowników Rejonu Dróg Wojewódzkich w Poddębicach. Komisja nie zaobserwowała gniazd ptasich ani żadnych gatunków chronionych. Na blisko 700 drzewach, głównie starych, nie było gniazda? Trudno uwierzyć.

Pojechaliśmy na miejsce z Michałem Książkiem, niezależnym ekspertem, z wykształcenia leśnikiem, żeby obejrzeć drzewa, które zostały. Zauważyliśmy kilka gniazd, dużo dziupli. Książek podejrzewa występowanie szarzynki skórzastej, porostu ściśle chronionego. Zbadaliśmy dokładnie kilkanaście drzew od strony Łęczycy. To głównie jesiony. Postawne. Wysokie na około 20 metrów. Blisko połowa z nich jest w dobrym stanie, ale mają suche konary, które trzeba usunąć. Dwa drzewa są do wycięcia. Dwa do dalszej diagnostyki. Kolejne dwa są rozłożyste, piękne jak z obrazka. Wielkie pnie, omszałe, przy ziemi szerokie. Robią wrażenie. Jesteśmy zdezorientowani, bo w tej części drogi drzewa nie mają numeracji, a te do wycięcia powinny być ponumerowane. Te zdrowe, piękne też znikną?

Czy drzewo puste w środku jest obumarłe i niebezpieczne?

Urzędniczka w gminie Góra Św. Małgorzaty nie wie, ile drzew miało ostatecznie być ściętych. 300? 600? Nie było jej, kiedy wydawano decyzję. W końcu znajduje dokumenty. Potwierdza: 685. Mówi o fatalnym stanie drzew. Kikuty. Opowiada, że kilka lat temu straciły liście już w sierpniu, odpadła im kora. Obumarły. Może od soli? Rzeczywiście widzieliśmy z kilkanaście takich trupów.

Małgorzata Gurowska jest zdziwiona, że piękne drzewa, które pamięta, totalnie uschły. Może wyjaśniłby to fakt, że w jednym z drzew znaleźliśmy w pniu nawierconą dziurę, do której ktoś wlał śmierdzący płyn, a w ubytku pnia była upchana sól? Podobno od lat rolnicy wywierali presję, żeby wycinać drzewa, bo… zabierają wodę. Urzędnik, który był na wizji lokalnej dopowiada, że nie wszystkie drzewa wytypowane do wycinki były suche – część wyglądała dobrze, ale od dołu, jak popukał, pnie były puste. Tłumaczył, że to stare drzewa i zagrażały bezpieczeństwu, szczególnie że stały blisko drogi.

„Żyją staromodne przekonania, że drzewo puste w środku jest obumarłe i niebezpieczne. Ale sędziwe drzewa mają często puste pnie, to ich strategia wiekowego przetrwania. Jak się robi testy obciążeniowe, to często okazuje się, że ich wytrzymałość na złamanie jest olbrzymie, norma to 150 procent, a one mają czasem nawet kilkukrotnie więcej – tłumaczy przyrodnik, pisarz Stanisław Łubieński, który rok temu interweniował w sprawie alei dębów wzdłuż drogi wojewódzkiej 213 od miejscowości Wierzchucino do Krokowej. Chciano wtedy wyciąć około 300 drzew, część o obwodzie ponad 300 cm i o wielkiej wartości przyrodniczej i krajobrazowej.

„Większość drzew jest chora, spróchniała w środku, nosi ewidentne ślady obumarcia. Zagrażają bezpieczeństwu ruchu drogowego. Przy większym wietrze mogą wyrządzić szkody. Wycinka to działanie prewencyjne” – tłumaczył wtedy dziennikarzom Jerzy Wyczyński, kierownik Rejonu Dróg Wojewódzkich w Pucku. Ale na skutek interwencji poselskiej Bogusława Sonika i nagłośnieniu sprawy przez Łubieńskiego, część alei trafiła pod ochronę konserwatora zabytków. Okazało się, że te najbardziej wiekowe dęby nie są śmiertelnym zagrożeniem.

Drogowcy i urzędnicy w Polsce na drzewach się nie znają

Urzędnicy się boją, bo mogą zostać oskarżeni nawet o nieumyślne spowodowanie śmierci i obciążeni prywatnie odszkodowaniami. Taki scenariusz jest prawdopodobny. Przeciwko trójce urzędników z Zarządu Zieleni Miejskiej w Warszawie toczy się proces w sprawie odpowiedzialności za śmierć dziecka w Parku Praskim. Zarządca terenu ma obowiązek monitorować, inwentaryzować i pielęgnować drzewa, żeby wyeliminować zagrożenia. Jeśli to robi rzetelnie i dokumentuje, nie powinien mieć problemów, chyba, że udowodni się mu zaniedbania, wtedy jest odpowiedzialny cywilnie – orzeczenia sądowe są różne, nawet w jednej sprawie.

W praktyce brakuje ludzi do badań i pielęgnacji drzew, specjalistów, nowoczesnego sprzętu i efektywnego systemu inwentaryzacji. Drzewa są zaniedbywane a potem prewencyjnie wycinane. Innowacyjny program zarządzania drzewami wprowadza się dopiero w stolicy. Aleja w Łęczycy była pielęgnowana, ale nieumiejętnie – twierdzą specjaliści. Nieprofesjonalna opieka nad drzewami może tylko doprowadzić do osłabienia drzew i zwiększenia zagrożenia.

– Drogowcy, urzędnicy w Polsce, zazwyczaj się na drzewach nie znają. Rypią te drzewa jak leci. Nikomu nie zależy na tym, żeby aleje pielęgnować, odnawiać. Jedyna pielęgnacja to cięcia, bez żadnej sztuki i wiedzy. Przydałyby się szkolenia dendrologiczne – komentuje Łubieński.

Drzewa przy drogach. Czy ich usunięcie poprawia bezpieczeństwo?

Próbujemy dowiedzieć się, kiedy ostatnio na trasie Łęczyca Piątek drzewo powaliło się na drogę. Starszy aspirant Mariusz Kowalski z Komendy Powiatowej Policji w Łęczycy nie może sobie dokładnie przypomnieć. Dawno. Pracował w drogówce przez dziesięć lat i raz miał taki przypadek, kiedy przez Polskę przechodziły wichury.

Urzędniczka z gminy mówi z kolei o konarze, który się złamał niedawno. Zdecydowaną większość wypadków na tej trasie powodują auta uderzające w drzewa. Nawet chłopak z rodziny urzędniczki miał taki wypadek. Był moment, że wypadki były jeden po drugim. Poważne, np. kierowca tirem ściął drzewo. Urzędniczka sugeruje, że to od wypadków zaczęła się sprawa wycinki.

To prosty odcinek drogi. Jechaliśmy nim przepisowo i wyprzedzali nas wszyscy, nawet tiry. Asp. Kowalski przyznaje, że główną przyczyną zdarzeń drogowych jest tu nadmierna prędkość. Ale, czy usunięcie drzew sprawi, że będzie bezpieczniej? Czy kierowcy nie będą jeździć jeszcze szybciej? Badania w kilku krajach europejskich wykazały, że najwięcej wypadków zdarza się na drogach szybkiego ruchu. Aleje z drzewami są bezpieczniejsze. Drzewa prowadzą wzrok, zwiększają uwagę kierowców. I chronią przed tymi nieodpowiedzialnymi.

„Jak usuniemy drzewa, gdzie rajdowcy będą lądować? Robiłam badania m.in. dla powiatu mińskiego o zadrzewieniach przydrożnych. Tam, gdzie nie było drzew, ludzie lądowali na wiatach przystankowych, w rowach, na chodnikach. Zwiększyła się liczba wypadków z udziałem pieszych. Mój wniosek: bez drzew nie jest bezpieczniej. Są przypadki, że samochód wylądował na przedszkolnym placu zabaw niszcząc urządzenie. A co, gdyby tam były dzieci? Innym razem kierowca zatrzymał się na prywatnej posesji i zabił dziecko. Nawet jak usuwa się całą aleję i pozostawia pojedyncze drzewa, to w te drzewa wjeżdżają. Ludzie topią się w jeziorach, ale nie zasypujemy jezior, bo pełnią szereg funkcji. Tak samo drzewa. Jakby zginęło kilku złodziei spadając z balkonu podczas włamania, to byśmy przestali robić balkony?” – komentuje dr hab. inż. Edyta Rosłon-Szeryńska z Katedry Architektury Krajobrazu SGGW.

W Niemczech firmy ubezpieczeniowe chciały przesunąć odpowiedzialność za wypadki z drzewami na państwo i nie wypłacać odszkodowań, ale niemieckie sądy uznały, że to kierowca najeżdżając na drzewo narusza przepisy ruchu drogowego. W Polsce za wypadki wciąż obwiniane są drzewa. Gdy w 2014 roku w tragicznym wypadku pod Chełmnem zginęło siedmioro młodych ludzi uderzając w drzewo, Hołowczyc apelował na swoim profilu na FB: „drzewa nie mogą rosnąć przy drodze”. Tyle, że autem jechało dziewięć! osób, kierujący nie miał prawa jazdy i był pod wpływem alkoholu.

„Lex Szyszko”

Atak na przydrożne drzewa zaczął się w 2004 roku, gdy wszedł przepis zezwalający na usuwanie bez pozwolenia i kontroli drzew niszczących infrastrukturę, nawierzchnię dróg i ograniczających widoczność. Wycinano tysiące drzew. Padło wiele pięknych alei, szczególnie na Mazurach. Oczywiście pod pretekstem bezpieczeństwa. Kontrola wykazała, że brakowało uzasadnienia wycinek. „Tak postępując można wyciąć każde drzewo. Nikt nie panuje nad prowadzoną wycinką drzew” – podsumował raport dyrektor Najwyższej Izby Kontroli w Olsztynie w 2008 roku.

Kontrola z 2019 roku dotycząca wycinek drzew w ogóle też wykazała wiele nieprawidłowości. Wprowadzona w życie w 2017 roku głośna nowelizacja ustawy o ochronie przyrody, „Lex Szyszko”, zniosła obowiązek uzgadniania wycinek i przyniosła pogrom polskich drzew. Okazało się, że Polacy nie lubią drzew. Decyzję pod Łęczycą wydano właśnie w styczniu 2017 roku, „wówczas nie było wymagane uzgadnianie wycinki drzew w pasie drogowym z regionalnym dyrektorem ochrony środowiska”- odpisał Newsweekowi Arkadiusz Malec, z-ca Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Łodzi, tłumacząc brak zainteresowania ze strony urzędu.

„Żaden z kontrolowanych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast nie monitorował wycinki i nie znał liczby usuniętych drzew” – alarmował NIK. Ile wtedy drzew w Polsce zniknęło? Tych obliczeń podjął się dr hab. Zbigniew Karaczun z SGGW: przez pierwsze dwa miesiące 2017 roku Polska straciła około półtora miliona drzew. W dwa miesiące półtora miliona! W Warszawie od lar mówi się o wielkim planie posadzenia miliona drzew. Przez dwa lata udało się posadzić zaledwie około 300 tysięcy.

Z poluzowania przepisów po pół roku się wycofano. Ale niczego to nie nauczyło polityków. W 2018 roku posłowie PIS znów apelowali o zmianę prawa, żeby można było łatwiej wycinać przydrożne drzewa i modernizować drogi.

„Zwyczaj obsadzania pobocza dróg drzewami przy obecnym natężeniu ruchu wydaje się przeżytkiem. Funkcje takie jak zapewnianie cienia czy wskazywanie drogi podczas zamieci śnieżnych należy uznać za nieistotne wobec wypadków śmiertelnych spowodowanych zderzeniem z przydrożnym drzewem” – pisali do Ministerstwa Infrastruktury.

List otwarty w obronie drzew złożyło wtedy do ministerstwa 65 organizacji. Zakusy posłów nazwano „Lex Szyszko 2”. Ale Ministerstwo Środowiska, gdzie przekierowano interpelację, poinformowało, że nie widzi konieczności wprowadzania odrębnych regulacji w sprawie przydrożnych drzew.

Według statystyk policyjnych w 2020 roku zginęło w Polsce na skutek najechania na drzewo 384 osoby, to 15 proc, wszystkich śmiertelnych wypadków. Sporo. Ale rzeczywistą przyczyną była w większości przypadków za duża prędkość i nietrzeźwość kierowców.

Niemcy. Po usunięciu liczba wypadków nie zmalała, wręcz przeciwnie

Dr Rosłon-Szeryńska daje przykład Niemiec, gdzie fala obawy o zagrożenie w związku z zadrzewionymi drogami, która co jakiś czas przewala się przez Polskę, tam przeszła w latach 80-tych. Usuwano drzewa. Ale potem zrobiono badania, które wykazały, że po ich usunięciu liczba wypadków nie zmalała, wręcz przeciwnie. Zmieniono stosunek do drzew. Postawiono na edukację kierowców, zastosowano ograniczenia prędkości, częste policyjne kontrole a miejsca wyjątkowo niebezpieczne oznaczono i „uzbrojono” barierami energochłonnymi. W latach 1997- 2005 w Brandenburgii liczba wypadków najechania na drzewo spadła około 30 proc., a liczba ofiar śmiertelnych z ponad 300 do 110.

Potwierdzają to badania niemieckiej ekspertki od wyceny drzew, prawniczki Helge Breoler, która w jednej z publikacji pisała: „Zieleń przydrożna jest elementem zwiększenia bezpieczeństwa ruchu drogowego i stanowi czynnik pozytywnego oddziaływania psychologicznego, które zwiększa bezpieczeństwo kierowców”.

Kolejne sprawa to zanieczyszczenia. Tunele dźwiękochłonne chronią przed hałasem, ale nie przed zanieczyszczeniami gromadzącymi się nad drogami i wzbijającymi ponad ekran na tereny sąsiednie. Zieleń, drzewa – tak. – W Unii Europejskiej wypracowywane są teraz praktyki, które podkreślają rolę zielonych alei. A dla poprawy bezpieczeństwa na drogach stosuje się fotoradary, tablice informacyjne, bariery energochłonne – potwierdza Rosłon- Szeryńska.

Do Polski świadomość, jak złożoną rolę pełnią drzewa w terenach zurbanizowanych jakby wciąż nie dotarła, choć ich wartość liczymy już monetarnie, np. pracę warszawskich drzew oszacowano na minimum 170 milionów rocznie. To tzw. usługi ekosystemowe czyli korzyści, jakie daje nam środowisko naturalne, w tym przypadku drzewa w mieście. Produkują tlen, pochłaniają dwutlenek węgla, neutralizują zanieczyszczenia powietrza. Obniżają temperaturę w lecie, natomiast w zimie zapobiegają wychładzaniu budynków, chronią od wiatru. Użyźniają glebę. Korzenie drzew absorbują wodę, co chroni przed podtopieniami w czasie ulew. Są siedliskiem wielu gatunków zwierząt żyjących w mieście.

Część drzew można by uratować

Dr Marzena Suchocka, ekspertka zespołu badawczego SGGW, który usługi ekosystemowe drzew liczył, podkreśla, że najpierw trzeba poznać wartość drzew, żeby nimi dobrze gospodarować. Święte słowa.

Problem widać w deweloperce czy właśnie inwestycjach drogowych – modernizujemy drogi, budujemy chodniki, ścieżki rowerowe pod hasłem „ekologicznie”, wycinając drzewa. Czasem nie ma racjonalnego uzasadnienia takich inwestycji, bo ze ścieżki korzysta mało osób. Czy powstaje bilans takich inwestycji?

Np. na początku tego roku rozpoczęła się budowa ścieżki pieszo-rowerowej przy drodze wojewódzkiej nr 939 w okolicach Pszczyny. Według projektu ma pochłonąć 252 stare drzewa, z czego połowa w dobrym stanie fitosanitarnym, część wielkością zbliżona do pomników przyrody. Mieszkańcy protestują. Niedawno zaczęła się wycinka wzdłuż drogi krajowej nr 21 w okolicy Ustki. Ma być wyciętych 6272 drzewa – wynika z dokumentacji.

„Najwięcej młodych drzewek, ale też 30 sędziwych, m.in. stojący w pobliżu przystanku dąb szypułkowy o obwodzie 415 cm, od 1998 roku pomnik przyrody” – mówi Kacper Jackowski, arborysta, który zamieścił na Facebooku zdjęcie drogi z powalonymi drzewami. Wspomniany dąb nie jest już pomnikiem przyrody, bo koliduje z inwestycją. Zniesiono jego ochronę na wniosek Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Przykładów takich inwestycji są dziesiątki.

Można by przynajmniej część tych drzew uratować, gdyby ktoś pomyślał o nich na etapie projektu. Dr Rosłon-Szeryńska dostrzega problem z urbanistyką, wręcz urbanizacją w Polsce. Drzewa są często traktowane jak kropki na mapie i myśli się o nich dopiero, gdy inwestycja rusza i okazuje się, że te kropki to piękne, stare drzewa. Wtedy najczęściej jest już za późno i pomimo protestów, petycji lokalnych społeczności na ratowanie drzew i zmianę projektu jest za późno. A drzewa są jednymi z naszych największych sprzymierzeńców w dobie katastrofy klimatycznej – niwelują skrajności temperatury, wiatry. Dr Rosłon-Szarzyńska daje przykład pustyni bez zieleni, gdzie temperatury wahają się od 0 do 50 stopni Celsjusza, jest wyjałowiona ziemia i problem z wodą.

„500+ dla drzew”

Zmiana stosunku do drzew, zmiana kultury, mentalności społeczeństwa to długi proces. Poprawa prawa mogłyby go przyspieszyć. Tak jak w Niemczech: zmiana przyszła z góry, położono nacisk na fitomerediację (oczyszczanie środowiska za pomocą roślin), a społeczeństwo do tych zmian dojrzało i je zaakceptowało. Powoli temat roli drzew i ich ochrony zaczyna rozlewać się poza środowisko przyrodników, ekologów i ekspertów, także w Polsce. Od 2007 roku działa Fundacja EkoRozwoju, która pracuje nad poprawą gospodarowania drzewami, edukuje, wypracowuje standardy ochrony drzew, działa z samorządami, drogowcami. W ramach ogólnopolskiego programu „Drogi dla natury” współpracowała z 66 gminami, odbywały się szkolenia, posadzono 30 tysięcy drzew.

Na początku października odbyło się już V Forum Przyjaciół Drzew w ramach polsko-niemieckiego programu Drzewa dla Zielonej Infrastruktury Europy. W tym roku omawiano właśnie nowe standardy ochrony drzew podczas inwestycji, a w dyskusji padł pomysł „500+ dla drzew”, czyli obniżenie podatku od nieruchomości dla osób, które drzew na swoich nieruchomościach nie wycinają. Z roku na rok w forum bierze udział coraz więcej urzędników, od których los drzew zależy. Ostatnio powstała też inicjatywa „Moratorium dla drzew”, która postuluje zamiany w prawie i ochronę drzew.

Ile drzew zostanie wzdłuż drogi 703 w gminie Góra Św. Małgorzaty? Urzędnicy nie mają pojęcia.

Czytaj więcej: Bitwa o rzekę. Pisa – jedna z ostatnich naturalnych rzek w północno-wschodniej Polsce – zagrożona?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKomisja Europejska planuje łagodzenie skutków wzrostu cen energii elektrycznej
Następny artykułKonsultacje ws. strategii rozwoju gminy