Wyborcza to Wy! Ten artykuł powstał na podstawie informacji od naszego Czytelnika. Wiesz o czymś ważnym lub ciekawym? Poinformuj nas! Wyślij e-mail na adres [email protected] lub zostaw wiadomość na Facebooku.
O sprawie poinformował nas czytelnik, pan Piotr, wnuk poszkodowanego 91-latka. Przedstawił dokumentację medyczną ze szpitala, w którym leczono jego dziadka, i wynik obdukcji wykonanej przez lekarza zrobionej po wypisie mężczyzny do domu.
Szpital Praski przyjął 91-letniego pana Wacława w poniedziałek 15 lutego z powodu przewlekłej obturacyjnej choroby płuc. Dwa dni później pacjent spadł z łóżka i mocno się potłukł, bo uderzył głową o posadzkę. Jak wynika z dokumentacji, 24 lutego został wypisany do domu.
– Dziadek wyglądał strasznie. Całą głowę miał czarną, posiniaczoną. Chciałem, żeby zatrzymali go w szpitalu na obserwacji, ale odmówili – relacjonuje pan Piotr. I wylicza obrażenia dziadka: złamana czaszka (lewy łuk jarzmowy, z przemieszczeniem 9 mm), żuchwa (z przemieszczeniami do 5 mm) i oczodół.
Po przywiezieniu dziadka do domu pan Piotr wezwał na konsultację lekarza z prywatnej kliniki. – Załamał ręce. Powiedział, że dziadek nie powinien w ogóle wychodzić w tym stanie ze szpitala. Wypisał mi skierowanie do kliniki przy ul. Lindleya, razem ze zleceniem na przewóz karetką. Pojechała i wróciła, bo dziadka nie przyjęto. Powiedzieli, że brak podstaw do rekonwalescencji – opowiada nasz czytelnik.
I dodaje: – Chodzi pewnie o jego wiek. Spisali go na straty.
Wnuk 91-latka: Będę zgłaszał to prokuraturze
Co się stało w Szpitalu Praskim? Pan Piotr uważa, że pielęgniarki nie zabezpieczyły odpowiednio łóżka pacjenta.
Przy wypisie ze szpitala pan Wacław dostał sześć skierowań na badania: do poradni chirurgii twarzowo-szczękowej, kardiologicznej, pulmonologicznej, hematologicznej, nefrologicznej i gastrologicznej. Jednak z ich realizacją będzie problem. – Jak takie badania zrobić człowiekowi, który jest leżący, nie pojedzie w pozycji siedzącej samochodem? Jak go zawieźć? – zastanawia się pan Piotr.
I podkreśla: – Będę zgłaszał doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Nie może tak być, że pacjenci spadają w szpitalu z łóżek, łamią sobie kości czaszki i nikt za to nie odpowiada.
Szpital odpowiada: Tej sytuacji nie można było przewidzieć
Igor Radziewicz-Winnicki, dyrektora ds. medycznych Szpitala Praskiego zapewnia, że personel pielęgniarski w oddziale chorób wewnętrznych jest bardzo doświadczony a łóżka mają zabezpieczenia. Działa też system przywołania awaryjnego umożliwiający wezwanie przez pacjenta personelu w razie pilnej potrzeby.
“Niestety, pomimo tych zabezpieczeń i udogodnień w naszym szpitalu – podobnie jak w innych i w domach zdarzają się czasami wypadki polegające na wypadnięciu z łóżka” – wyjaśnia Igor Radziewicz-Winnicki. “Niestety nie można było przewidzieć, że pacjent mimo zabezpieczenia łóżka oraz dostępnego »pod ręką« przycisku przywołania pomocy podejmie próbę samodzielnego wstania z łóżka, co było bezpośrednią przyczyną upadku”.
Zapewnia, że “choremu udzielono pierwszej pomocy, wykonano tomografię komputerową głowy i twarzoczaszki, przeprowadzono specjalistyczną konsultację z zakresu chirurgii szczękowo-twarzowej w wyspecjalizowanym ośrodku”.
Jak pan Wacław czuje się ponad miesiąc po upadku? – Dziadek odczuwa okrutny ból – opowiada pan Piotr. – Mówi niewyraźnie, raz z sensem, raz bez sensu. Tak wcześniej nie było.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS