A A+ A++

Św. Mikołaj 6 grudnia ma pełne ręce roboty. W końcu żadne z dzieci nie może zostać bez prezentu. A czy dorośli mogą liczyć tego dnia na jego względy? Zapytaliśmy znane mieszkańcom regionu osoby o to, czy napisały w tym roku list do Mikołaja i jakie prośby do niego skierowały oraz czy wierzą w jego sprawczą moc. Nasi rozmówcy z sentymentem wspominali też swoje spotkania z długobrodym, wyjątkowym gościem z czasów dzieciństwa oraz otrzymane od niego prezenty, które pamiętają do dziś.

– Wierzę, że św. Mikołaj ma wielką moc, dlatego chciałbym go poprosić o to, by dzieci nie musiały cierpieć z powodu tego, co się aktualnie dzieje na świecie, bo one są w tym wszystkim najbardziej poszkodowane. Pokój na świecie to pierwsza rzecz. Zwróciłbym się też do niego z prośbą, by wysłał mi mikołajowy strój i upoważnienie do roznoszenia dzieciom prezentów. Mógłbym się stać jego pomocnikiem i odciążyć go nieco w obowiązkach. Fajnie byłoby, gdyby u wszystkich dzieci w dniu roznoszenia prezentów na twarzy gościł uśmiech. A jeśli Mikołaj byłby tak łaskawy i w worze prezentów przewidział też coś dla dorosłych, to… nie pogniewałbym się, gdyby podarował mi nowe narty, bo moje, po kilku sezonach, są już trochę podniszczone. Mógłbym na nich szusować na przemyskim stoku i wykorzystać je do szkolenia dzieci, które uczę w ramach działalności Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego. Moje spotkania z Mikołajem z czasów dzieciństwa wspominam do dziś, szczególnie to, kiedy przyniósł mi właśnie pierwsze narty. To były popularne kiedyś drewniane Polsporty – nie miały wiązań, tylko okucia, do których się mocowało buty. Robiło się to przy pomocy gumki do weków (śmiech).

– Od dawna listów do Mikołaja nie piszę, natomiast dużo listów zbieram. W tym roku jestem mocno spóźniona, jeśli chodzi o kompletowanie prezentów, bo tych osób, które chciałabym obdarować, jest bardzo dużo. W tym gronie są dzieci, także te tworzące grupy działające w naszym ośrodku. Sama planuję się więc wcielić w rolę św. Mikołaja. A o co mogłabym poprosić go dla siebie? To wbrew pozorom trudne pytanie, bo o swoich potrzebach myślę na końcu. Bardzo bym jednak chciała, żeby moja doba była nieco dłuższa, bo nie ukrywam, że fajnie byłoby mieć więcej czasu dla siebie. Swoje spotkania ze św. Mikołajem z czasów dzieciństwa pamiętam bardzo dokładnie. Nie wiem dlaczego, ale budził we mnie strach, co zresztą zostało uwiecznione na jednym z pamiątkowych zdjęć (śmiech). Pamiętam też, jaką radość mnie i mojemu rodzeństwu sprawiły ogromne, drewniane warcaby, które wiele lat temu od niego dostaliśmy. Choć nie były one na początku moim wymarzonym prezentem, miałam z nich potem bardzo dużo frajdy i do dziś z sentymentem wspominam ten prezent. Przez wiele lat był używany w naszej rodzinie.

– Zarówno w poprzednim roku, jak i w tym, ale też każdym następnym mój list do Mikołaja będzie taki sam. Poprosiłam go, aby wszystkie zwierzęta w moich schronisku znalazły domy i kochających właścicieli, którzy się nimi zaopiekują. O niczym innym nie marzę. Zima to najcięższy okres w schronisku. Nas podopieczni marzną i serce boli, że nie zawsze jesteśmy w stanie polepszyć ich los. Adopcji zimą jest zdecydowanie mniej, a schronisko się zapełnia. Moim wielkim marzeniem, które pomału próbuję realizować, jest też to, żeby w naszym schronisku pojawił się ogrzewany pawilon, w którym starsze pieski mogłyby sobie żyć, bo na razie dysponujemy praktycznie tylko zewnętrznymi kojcami. Obiecałam sobie, że muszę się o to postarać i liczę, że z pomocą Mikołaja się uda. Swoje spotkania z Mikołajem z czasów dzieciństwa pamiętam bardzo dobrze. Odwiedzał mnie w przedszkolu na ulicy Dworskiego, do którego chodziłam. I muszę powiedzieć, że strasznie się go wtedy bałam. Budził we mnie strach i do zdjęcia z nim musiano mnie wyciągać na siłę (śmiech).

– List do św. Mikołaja pisałem. Prosiłem go o patronat nad miastem i gminą Dubiecko. I właśnie, kilka dni temu, odpisał. Nasza prośba została wysłuchana. Otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź ze Stolicy Apostolskiej. Od teraz św. Mikołaj jest oficjalnym patronem naszego miasta i gminy i całej naszej społeczności. Zostało to poświadczone specjalnym dekretem, który przekazał nam 29 listopada wysłannik kurii ks. prałat Piotr Baraniewicz. Świętego Mikołaja mamy zresztą w herbie, przywieźliśmy też z Bari jego relikwie, więc wszystko zaczyna nam się układać w spójną całość. Cieszę się, że św. Mikołaj zdążył się uwinąć przed świętami. Wśród lokalnej społeczności krążył nawet w ubiegłym roku żart, że pierwszym cudem, jaki dokonał się za jego wstawiennictwem, było niepodnoszenie opłat za śmieci. Żarty odłóżmy jednak na bok. Osobiście mocno wierzę, że patronat św. Mikołaja będzie nam sprzyjał i że jego moc sprawi, że nasze zamierzenia uda się zrealizować. A jeśli chodzi o moje spotkania ze św. Mikołajem z dzieciństwa, do dziś pamiętam moment, w którym obdarował mnie grą przypominającą labirynt. Wystrzeliwało się w niej metalową kulkę i w ten sposób „łowiło” przedstawione na planszy różne gatunki ryb. Miałem z tego sporo frajdy, tym bardziej, że od dziecka przejawiałem zainteresowania przyrodnicze. Zanim jednak otrzymałem prezent, zostałem przez Świętego odpytany z pacierza, co wiązało się dla mnie z niemałym stresem. Potem tą grą bawiliśmy się z moimi braćmi długie lata.

– Tradycyjnie od ponad 60 lat list do Mikołaja oczywiście piszę. Zwykle zostawiam go na parapecie okna w sypialni i co roku zostaje zabrany. W tym roku prosiłem go o rzeczy niematerialne. Byłoby pięknie, gdyby mógł sprawić, by na świecie zapanował pokój i aby zadbał o takie placówki, jak Podkarpackie Hospicjum dla Dzieci, domy dziecka na terenie naszego województwa czy Stowarzyszenie na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Jarosławiu. Oby nigdy nie zabrakło im funduszy na prowadzenie działalności i żeby zawsze byli tam tak pozytywni i uśmiechnięci ludzie, jak dotychczas. A o co poprosiłbym dla siebie? Chyba, jak wszyscy, o dobre zdrowie i poczucie bezpieczeństwa. Z rzeczy materialnych na pewno o nową wyciskarkę do owoców. Myślę, że tej prośbie Mikołaj powinien sprostać (śmiech). Kiedy byłem dzieckiem, zawsze odwiedzał mnie, gdy byłem u moich dziadków, którzy mieszkali w kamienicy przy ulicy Grunwaldzkiej w Jarosławiu. 6 grudnia nigdy o mnie nie zapominał, choć nie ukrywam, że budził we mnie trochę lęku. Do dziś z moim bratem wspominamy ten czas. Pochodzę z rodziny konserwatywnej, w której wszelkie święta i tradycje były pieczołowicie pielęgnowane. Szkoda, że obecnie trochę to zanika i ustępuje miejsca komercji.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMamy dla Was konkurs mikołajkowy z darmowymi wejściówkami na lodowisko!
Następny artykułWOJTEK JOŃCZYK ZNÓW POTRZEBUJE POMOCY