A A+ A++

Nie cierpią wiatru, silnego słońca i suchego powietrza. Dlatego przez wiele tygodni tego lata komary nam nie dokuczały. Dopiero teraz, gdy wieczory stały się chłodniejsze i pod koniec dnia tworzy się sporo rosy, zaczęły atakować z całą mocą i są aktywne dużo dłużej niż przed laty. Zupełnie jakby chciały nadrobić stracony czas. Dawniej zaczynały kłuć przed zmierzchem i kręciły się do późnych godzin wieczorem, a potem znowu atakowały wczesnym rankiem i kończyły przed południem. Teraz zdają się aktywne cały dzień. I choć latają dość wolno, bo zaledwie 1-2 km na godzinę, a zatem łatwo przed nimi uciec, niektórych potrafią pociąć niemiłosiernie.

Przez lata naukowcy nie potrafili wyjaśnić, dlaczego jednych ludzi komary nie tną w ogóle, a inni nie mogą się od nich opędzić. Teorii na temat tego, co nęci komary, powstało bez liku. Atrakcyjna miała być słodka krew, jasna karnacja, intensywny pot, a nawet specyficzna dieta, bogata w czosnek i ocet jabłkowy. Jednak niewiele z tych hipotez było popartych poważnymi badaniami naukowymi.

Jak komary wyczuwają ludzką krew

Ustalono jedynie ponad wszelką wątpliwość, że w wykryciu ofiary komarom pomaga przede wszystkim fenomenalny węch – niektóre gatunki potrafią rozpoznać właściciela smakowitej krwi z odległości nawet 50 metrów. Owady te korzystają też z termodetekcji. Są w stanie wykryć, kto ma nieco wyższą temperaturę ciała. Wiadomo, że o niecałe pół stopnia C cieplejsi są młodzi mężczyźni, dzieci oraz kobiety podczas owulacji i w czasie ciąży, a także osoby pijące alkohol. Dlatego to oni powinni być najbardziej narażeni na ukłucia komarów, a jednak nie zawsze padają ofiarą tych owadów.

Dziś po latach badań uczeni doszli do wniosku, że preferencje smakowe komarów zależą od bakterii znajdujących się na naszej skórze i wydzielanych przez nie lotnych substancji. Wykazał to prof. Willem Takken z Uniwersytetu Wageningen w Holandii. Jego zdaniem w zależności od składu tych mikroorganizmów powstaje zapach, który przyciąga lub odpycha te owady.

Spośród 3,5 tys. gatunków komarów większość zadowala się zwierzętami stałocieplnymi, czyli ssakami i ptakami, ale są i takie, które preferują płazy lub gady. Tylko nieliczne komary wybierają ludzi. Przez lata wydawało się, że każdy człowiek jest dla nich dobry. Przecież wszyscy mamy krew bogatą w białka i inne składniki odżywcze, które niezbędne są komarzycom do wyprodukowania jaj. Ale wystarczyło przyjrzeć się grupie osób siedzących wieczorem w ogrodzie, by zauważyć, że samice są bardzo wybredne. Instynktownie szukają najlepszego źródła pożywienia. Jednych ludzi atakują więc bez litości, a do innych wolą się nie zbliżać.

Co prawda dr Laurence J. Zwiebel z Vanderbilt University twierdził, że jest to tylko błędne przekonanie osób wyjątkowo wrażliwych na ukłucia. „Na ich skórze tworzą się duże swędzące bąble. Dlatego wydaje im się, że są ulubionymi ofiarami komarów” – mówił w rozmowie z „Wall Street Journal”. Jednak większość naukowców jest innego zdania. Z kilku badań wynika, że smakowitym kąskiem dla komarów jest co 10. człowiek. Natomiast prof. Jonathan Day, entomolog z University of Florida, ustalił, że takich ludzi jest dużo więcej – co piąta osoba pada ofiarą komarów. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, kto z nas ma pecha i dlaczego.

Naukowcy w jednym są zgodni – najwięcej informacji o potencjalnej ofierze dostarcza komarom węch. Gdy tylko owady poczują aromat oddechu i potu, nadlatują i błyskawicznie wbijają w skórę podobne do igły kłujki. Wszystkie gatunki wychwytują nawet niewielkie ilości substancji zapachowych wydzielanych na przykład przez zwierzę lub człowieka. Służą im do tego czułki i głaszczki szczękowe, znajdujące się na głowie i działające jak nos. „Wyrostki te są pokryte drobnymi włoskami i zakończone komórkami nerwowymi reagującymi na zapach” – piszą w popularnonaukowym czasopiśmie „Scientific American” prof. John R. Carlson z Yale University i dr Allison F. Carey z Instytutu Pasteura w Paryżu, którzy od lat próbują wyjaśnić, w jaki sposób komary wyczuwają ludzi.

Cząsteczki zapachowe przenikają przez pory we włoskach do komórek nerwowych. Stąd impuls elektryczny dociera do mózgu, którego ogromna część jest przeznaczona do błyskawicznego przetwarzania bodźców zapachowych. W 1999 roku prof. Carlson i dr Carey znaleźli też geny, które pozwalają komarom rozróżniać zapachy spośród nieskończonej liczby woni znajdujących się w środowisku.

Wraz z innymi uczonymi ustalili, że komary są szczególnie wrażliwe na zapach dwutlenku węgla. Dlatego teoretycznie każde zwierzę i człowiek, które je wydycha, powinni stać się łakomym kąskiem dla komara. Im więcej zwierzę lub człowiek wytwarza tego gazu, tym – teoretycznie – łatwiej go wykryć. Łupem komarów powinni więc częściej padać dorośli niż dzieci, osoby otyłe niż szczupłe, ludzie wysocy niż niscy. Ale nie zawsze tak jest.

– Komary wyczuwają też kwas mlekowy – twierdzi Richard Halfpenny z brytyjskiego Staffordshire University w popularnonaukowym portalu „The Conversation”. Kwas ten jest wydzielany przez ludzi w większych ilościach niż przez zwierzęta.

Nasz zapachowy bukiet uzupełnia amoniak, niektóre kwasy karboksylowe, aceton i związki alkoholowe – ustalili naukowcy. Ale to wciąż nie wyjaśniało, dlaczego jedni ludzie stają się komarzym posiłkiem, a inni nie. Tłumaczy jedynie, dlaczego niektóre komary wybierają ludzi, a nie ptaki, żaby czy psy.

Dopiero w 2000 r. w „Lancecie”, ważnym czasopiśmie medycznym, ukazał się artykuł, z którego wynikało, że komary wybierają przede wszystkim te osoby, które słodko pachną, a to zależy od stosunku dwutlenku węgla do kwasu mlekowego i innych składników potu. Nie wiadomo było jednak, kto i dlaczego produkuje te związki w takich ilościach, że staje się atrakcyjny dla komarów.

Zagadkę preferencji smakowych komarów postanowił rozwiązać prof. Jonathan Day. Prosił ludzi, aby odsłaniali ręce do łokci i dawali się kłuć owadom. W ten sposób uczony ustalił, że nie każdy rodzaj ludzkiej krwi smakuje im tak samo, a nasza atrakcyjność dla komarów ma związek z jej grupą. Wykazał, że właściciele grupy krwi 0 są prawie dwa razy częściej kłuci niż osoby z grupą A. Ludzie, którzy mają grupę krwi B, zajęli środkowe miejsce w tej klasyfikacji – częściej padają ofiarą komarów niż osoby z grupą A, ale rzadziej niż właściciele grupy 0. A najlepiej mają ci z grupą AB, bo owady niemal w ogóle ich nie ruszały. Dzieje się tak dlatego, że w zależności od rodzaju krwi organizm człowieka wysyła inny zapach, który odbierany jest przez komary jako mniej lub bardziej atrakcyjny – twierdził prof. Day.

Teoria ta szybko zyskała wielu zwolenników. Była zgodna z badaniami paleontologów, którzy twierdzili, że grupa krwi 0 jest najstarsza, bo pojawiła się już u ludzi z kultur zbieracko-łowieckich i to zapewne z nią najpierw zetknęły się komarzyce. Upodobały ją sobie, bo była pożywna i zwiększała szanse na przetrwanie. I do niej się przyzwyczaiły. Kiedy pojawili się ludzie z inną grupą krwi niż 0, samice wolały nie ryzykować i jej nie pić. Decydowały się na nią tylko wtedy, gdy wokół nie było ich ulubionej zerówki.

Dalsze badania wykazały jednak, że teoria ta ma słabą stronę – nie wyjaśnia, dlaczego zapach ciała 15 proc. ludzi nie jest wyczuwalny dla komarów. A 85 proc. ludzi wysyła sygnał chemiczny świadczący o ich grupie krwi, który komary potrafią odebrać. Właśnie te osoby są bardziej podatne na ukąszenia, i to bez względu na grupę krwi.

Dlatego dziś coraz więcej badaczy skłania się ku tezie, że komary dokonują wyborów między ludźmi na podstawie składu bakterii, które żyją na naszej skórze oraz w porach i mieszkach włosowych. Ta nieszkodliwa mikroflora wydziela lotne związki organiczne wyczuwane przez komary i na ich podstawie owady decydują, czy dany człowiek jest dla nich smaczny, czy nie, a może raczej – jadalny lub nie. Bo niemal wszystkie komary są wyjątkowo zgodne i mają te same preferencje smakowe. „To oznacza, że komary, decydując się na konkretne osoby, wybierają nie tyle nas, ile kierują się raczej składem mikroorganizmów żyjących na naszej skórze” – pisze dr Halfpenny.

Jakie bakterie nęcą komary

Jednak ustalenie, jakie bakterie nęcą komary, zajmie sporo czasu, bo wciąż niewiele wiemy o mikroflorze skóry. Na razie wiadomo, że jej skład zależy przede wszystkim od środowiska, w jakim żyjemy – od tego, co jemy, jaką wodą się myjemy, czego dotykamy. A dr Martin Blaser z New York University School of Medicine obliczył, że na jednym centymetrze kwadratowym skóry żyje milion bakterii należących do ok. 250 gatunków.

Ustalono też, że na dłoniach znajdują się dwie warstwy mikroorganizmów. Pierwsza, uchodząca za nasz znak rozpoznawczy, jest z nami na stałe, żyje w gruczołach łojowych i potowych, fałdach skórnych oraz mieszkach włosowych i to dzięki niej skóra może prawidłowo funkcjonować.

Drugą grupę stanowią bakterie, które pojawiają się na skórze, kiedy dotykamy różnych przedmiotów lub ludzi. Są one nam obce i jeśli zaczną się namnażać, niektóre z nich mogą spowodować infekcje.

Co ciekawe, tylko 17 procent bakterii występuje zarówno na prawej, jak i lewej ręce. Pozostałe mikroorganizmy można znaleźć tylko na jednej dłoni. Oznacza to, że prawą ręką wykonujemy inne czynności niż lewą. Naukowcy z University of Colorado w Boulder odkryli, że mężczyźni, choć rzadziej niż kobiety myją ręce, mają na nich mniej mikroorganizmów. Prawdopodobnie jest tak dlatego, że odczyn skóry na ich rękach jest bardziej kwaśny niż u kobiet, a mikroorganizmy nie lubią takiego środowiska.

Odkrycie uczonych z University of Colorado dowodzi zatem, że skład mikroflory skóry zależy też od genów, bo to w nich zakodowana jest informacja o kompozycji białek obecnych na skórze, ilości produkowanego potu i tłuszczu oraz ich składu chemicznego. To wszystko decyduje także o tym, czy nasza skóra stanie się przyjazna dla jednych gatunków drobnoustrojów, a na inne będzie działać odstraszająco. Prof. Willem Takken ustalił, że bakterie z gatunku Bacillus, Brevibacterium, Corynebacteria i Staphylococcus wydzielają związki, które wabią komary, a należące do Pseudomonas działają na te owady odpychająco lub są im obojętne.

„Naukowcy są niemal pewni, że komary wybierają ludzi w zależności od bakterii, które żyją na ich skórze, ale wciąż nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jeden zestaw zapachowy mikroflory skóry wydaje im się bardziej atrakcyjny niż inny” – pisze dr Halfpenny. Gdyby udało się rozwiązać tę zagadkę, może uczeni potrafiliby zmienić skład bakterii w skórze tak, byśmy przestali być apetycznymi celami dla tych krwiopijców. Ale to może nie być takie proste.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWakacje polskich singli. “Najsmutniejszą rzeczą na świecie jest jedzenie w samotności”
Następny artykułBicie, straszenie, krzyk. Jak Polacy niszczą swoje dzieci?