A A+ A++

Czytaj: „Ten, kto słodkopierdząco opowiada o rodzicielstwie, chyba nie spędził jednego pełnego dnia ze swoimi dziećmi”

Mówimy o wieku nastoletnim, tym najbardziej dla wielu rodziców stresogennym.

– Nie dziwmy się. U nastolatka praktycznie z dnia na dzień zmienia się struktura połączeń, szczególnie w korze mózgu. Tymczasem my chcielibyśmy od niego konsekwencji, stałości. Jeżeli taki młody człowiek się na coś umówi, to powinien to zrobić. Jeśli coś zacznie, to powinien to skończyć. Jeżeli czymś się zainteresuje, mocno zaangażuje, to nie powinien co chwilę zmieniać tego zainteresowania, ponieważ traci to, w co zainwestował.

Chcielibyśmy stałości od istot, których mózgi zmieniają się praktycznie z dnia na dzień.

– Proszę jednak nie rozumieć tego jako sugestii, aby przestać wychowywać nastolatka, skoro ma taki „dziwny” mózg i dziwnie się zachowuje. Nie o to chodzi. Chodzi tylko o to, żeby pewne mechanizmy trochę inaczej rozumieć. Taka osoba, której świat zmienia się praktycznie nieustannie, nie może nam dać stałego zachowania. Jak ktoś może być konsekwentny w działaniu, skoro coś, co w niedzielę wieczór go pociągało i fascynowało, w poniedziałek już go nudzi? W takim świecie żyją nastolatki, a my od nich oczekujemy, żeby podejmowali decyzje i się ich trzymali. Oni bardzo często nie tyle, że nie chcą nam tego dać, lecz po prostu nie mogą. Tu jest nasz i ich problem.

Kończy się to często nieporozumieniami.

– Kończy się oczekiwaniami ze strony rodziców, z drugiej – brakiem zrozumienia ze strony nastolatka. Bo on nie wie, czemu się tak bardzo denerwuje, skoro grał w tenisa przez 5 lat i fajnie było, ale teraz już nie chce, ewentualnie ma już inne pomysły na siebie, a rodzic się strasznie irytuje i mówi: „jesteś niewdzięczny, nic z ciebie nie będzie, bo skoro nie potrafisz skończyć czegoś, co zacząłeś, to twoje życie będzie jedną wielką porażką”. My, dorośli, naprawdę w to wierzymy. Popełniamy błąd.

Nastolatki są po prostu zmienne z natury. I tyle. Tu nie ma ani złej woli, ani popełnionego przez nas błędu. To też często bardzo nam przeszkadza, bo mamy takiego fajnego 10-latka, który robi to, czego od niego chcemy i jest względnie konsekwentny. Ktoś nawet powiedział, że łatwiej dogadać się z 4- niż z 14-latkiem. Więc mamy tego 10-latka, który jest fajny i często przychodzi, żeby się przytulić, zapytać o radę. A potem, ok. 12. roku życia dziecko nam się zmienia do tego stopnia, że go nie poznajemy.

Rodzice i opiekunowie zadają sobie wtedy takie pytanie: „co zrobiłem źle, gdzie popełniłem błąd, co zrobiłem nie tak?”

– To jest jedno z najbardziej toksycznych wychowawczych pytań, jakie możemy sobie zadać jako rodzice. Dlaczego? Odpowiedź jest, ale nie zadowala, bo brzmi: nic się nie stało, nie popełniłeś żadnego błędu. Dziecko po prostu weszło w nieunikniony etap zmian, przez które będziecie musieli razem przejść i nie ma od tego odwrotu. Nic się z tym nie da zrobić poza zaakceptowaniem faktu. Niestety.

Dlaczego u nas tak często mówi się o zmianach hormonalnych? Że to, że się tak obraża, pyskuje czy unika rodziców, jest spowodowane przez hormony. Dla mnie było wielkim odkryciem, że zmienia się wtedy również mózg.

– To odkrycie ostatnich 20-25 lat. A to, że zmieniają się poziomy hormonów płciowych, to to już wiemy od ponad 100 lat. Zawsze mieliśmy kłopoty z nastolatkami, więc od wieków szukano przyczyny ich zmieniającego się zachowania. Fizjolodzy również.

To nie jest tak do końca, że zmiany hormonalne w ogóle nie mają wpływu na mózg zachowanie młodych ludzi. Skoki poziomu hormonów bardzo intensywnie wpływają na funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego. Nie chcę wyjść na szowinistę, ale, z całym szacunkiem, wystarczy zwrócić uwagę na cykl menstruacyjny kobiety, kiedy zmiany poziomów hormonów powodują zmiany w zachowaniu. Więc to nie jest tak, że u nastolatków wpływ zmian hormonalnych, które są na tym etapie bardzo intensywne, w ogóle nie ma znaczenia.

Wygląda jednak na to, że hormony odpowiadają za jakieś 10 proc. problemów. Przyczyna reszty leży po stronie mózgu. To nowe odkrycie i ta wiedza jeszcze się nie upowszechniła. Wielu rodziców nie przyjmuje do wiadomości, że w umysłach dzieci mogą zachodzić zmiany, których dorosły człowiek nie jest w stanie pojąć. Bo jak wyobrazić sobie świat, w którym wczoraj coś mnie interesowało, a dzisiaj już nie? Wczoraj czegoś chciałem, a dzisiaj nie i nie wiem właściwie dlaczego. Przecież wszyscy, którzy mają pod opieką nastolatków (13-, 14-latków) znają to z autopsji. Wieczorem nastolatek czegoś bardzo chce, wręcz to na nas wymusi. Na przykład iść z nami do kina. Przychodzi na śniadanie, patrzy na nas i mówi: „Mamo, tato, musimy iść do tego kina?”. Tak jakby to był nasz pomysł, a nie dziecka. A w rodzicach aż się gotuje. Pytają: „dlaczego zmieniłeś zdanie?”. Dziecko patrzy wówczas bezradnie, mówiąc: „właściwie to nie wiem, tak jakoś”.

Czytaj: Kiedy nastolatek odpycha rodzica

Dorosły człowiek, który oczywiście nadal ma neuroplastyczny mózg, ale u którego zmiany nie są już tak intensywne, rozumie, że jeżeli on zmieni zdanie, to pod wpływem czegoś. Jak ktoś zmieni zdanie, to pytamy „dlaczego” i oczekujemy odpowiedzi w postaci jakiegoś ciągu przyczynowo-skutkowego. A dziecko mówi: „nie wiem”. Myślimy wtedy: „kłamie albo coś przede mną ukrywa”. Dziecko tymczasem naprawdę nie wie. Nie zna procesów neurofizjologicznych w swojej głowie i nie potrafi nam powiedzieć: „mamo, moja nowa konfiguracja neurosynaptyczna w korze mózgowej nie przewiduje dzisiaj chęci pójścia do kina”. Nawet gdyby odpowiedziało w ten sposób, to byśmy tego nie przyjęli. Ale taka byłaby prawidłowa odpowiedź.

Kiedy mózg nastolatka dojrzewa do takiej dorosłej fazy?

– Jeśli chodzi o selekcję synaptyczną, to ostatnie etapy w korze przedczołowej, bo ona jest pod tym względem zawsze najbardziej spóźniona, to są pierwsze lata trzeciej dekady życia. Powiem tak: co nowsze badania, tym później pokazują tę granicę. Ja myślę, że 22.-23. rok życia to jest okres, kiedy selekcja ostatecznie się kończy. Natomiast zachowania związane z tym, o czym my tu mówimy, kończą się wtedy, kiedy kończy się najgwałtowniejsza selekcja, czyli najintensywniejszy proces. U większości młodych ludzi gdzieś w granicach 17.-19. roku życia powinno już być lepiej.

Czytaj: Kogo dziecko potrzebuje bardziej? Dojrzałego przywódcy stada, czy przyjaciela?

Jeśli chodzi o nasze zmiany ewolucyjne, mówimy, że dzieci szybciej dorastają. Czy jest też tak, że mózg wcześniej dorasta? Czy on wcale nie nadąża za zmianami społecznymi?

– Musielibyśmy odróżnić trzy rzeczy. Pierwsza rzecz to odpowiedź na pytanie: co to znaczy, że szybciej dorastają? Bo, jeżeli patrzymy po prostu na sprawy fizyczne czy fizjologiczne w rozumieniu wielkości ciała, procesów fizjologicznych, to sprawa jest prosta. Dostęp do wysokokalorycznego pokarmu, do opieki medycznej, bezpieczeństwo społeczne, czyli poziom stresu, który kolejne pokolenia przeżywają, powodują, że ich ciała rosną fizjologicznie w znacznie bardziej sprzyjających warunkach niż ciała ich pradziadków i na oko ci ludzie rosną szybciej. Co drugi 14-, 15-latek jest wyższy od swojego ojca. Ale to jest czysta fizjologia rozmiarów i tempa metabolizmu.

Prof. Marek Kaczmarzyk


Prof. Marek Kaczmarzyk

Fot.: Arch. pryw.

Natomiast odkąd przyglądamy się nastolatkom, od czasów historycznych, z nimi dzieją się te rzeczy, które opisywaliśmy i nic nie wskazuje na to, żeby w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat tempo dojrzewania mózgu jakoś się zmieniło. Wydaje się, że tempo zmian strukturalnych w korze mózgu utrzymuje się na tym samym poziomie. Natomiast trzecim aspektem jest to, co my byśmy chcieli. Takie pobożne życzenia, które my, patrząc na dzisiejszy świat, próbujemy składać. Wydaje nam się, że ta, wyglądająca na dorosłą, młodzież, rzeczywiście dojrzewa wcześniej, a jak się przyjrzymy ich zachowaniom, to się nagle okazuje, że są to nadal dzieci, tylko w skórze nieco większego dzieciaka niż 2-3 pokolenia wcześniej.

Po czym poznajemy dorosłego człowieka? Patrząc tylko na jego mózg?

– Tylko po zachowaniu. Często studenci i nauczyciele mówią: „a jak by tak wsadzić takiego dzieciaka w rezonans i sprawdzić, czy on się zachowuje tak, dlatego że jest bezczelny, czy dlatego że ma jeszcze kłopoty z tym wszystkim?”. Niestety, to nie takie proste, bo musielibyśmy oglądać tempo zmian. Wiedzieć, od jakiego poziomu gęstości startował i potem sprawdzać procent spadku. To u różnych ludzi będzie różnie wyglądało. Niestety, obawiam się, że nie tak szybko będziemy mieć aplikację w telefonie komórkowym, która, po przyłożeniu do czoła nastolatka, powie nam, że jest już dojrzały czy jeszcze nie. Obawiam się, że to jest bardzo odległa przyszłość. Jeżeli w ogóle kiedykolwiek będzie to możliwe.

Prowadzi pan szkolenia dla rodziców i nauczycieli. Zastanawiam się, jak oni reagują na to, co pan mówi o nastolatkach, czy są zaskoczeni.

– Mam bardzo uproszczone zadanie, dlatego że ja tak naprawdę mówię na poziomie konsekwencji o oczywistościach. Oczywiście nie każdy nauczyciel czy rodzic chce się do tego przyznać i często, kiedy opisujemy zachowania np. takiego czy innego nastolatka, to usłyszymy od rodzica: „nie, nie, moja Zosia nigdy się tak nie zachowywała, a mój Jarek to absolutnie nie”. Ale kiedy się potem wejdzie w to podłoże neurobiologiczne i wyjaśni, że to nie jest niczyja wina, konsekwencja żadnych błędów, żadnego złego towarzystwa albo uwarunkowań rodzinnych, to ludzie jednak robią głęboki wydech i „słychać”, jak kamienie spadają im z serca.

Nie dziwię się!

– My, dorośli, jesteśmy za nastolatki odpowiedzialni, trudno, żeby było inaczej. Wbijamy sobie do głowy, że jak coś złego się dzieje, to to musi to być nasza wina. Dość dobrze ludzie na to reagują. Często słyszę od słuchaczy i czytelników książek: „Gdzie Pan był, jak miałem nastoletnie dzieci, czemu wtedy tego nie wiedziałem?”. To kwestia rozwoju samej neurobiologii, głównie chodzi o możliwości neuroobrazowania.

Bo tak naprawdę już w połowie XX wieku amerykański – neurobiologii dziecięcy, Peter Huttenlocher, używając mikroskopu świetlnego zliczał połączenia pomiędzy neuronami. Dosłownie liczył, i prawie oślepł, podczas 30 lat swoich badań. Już wtedy sugerował, że coś dziwnego się dzieje w mózgu adolescentów, ale wtedy zignorowano jego odkrycie. Dopiero kiedy pojawił się funkcjonalny rezonans magnetyczny, to się okazało, że rzeczywiście tam dzieje się coś dziwnego i zaczęto się temu dokładniej przyglądać. Obecnie mamy więcej opracowań, i wciąż trwają intensywne badania. Eureka! Ale to kwestia przełomu XX i XXI wieku, więc nie bardzo możemy mieć do siebie pretensje, że o tym nie wiedzieliśmy. Żeby z nauki coś dostało się do przestrzeni społecznej, to trzeba mieć pewność, że naukowcy się nie mylą. A to wszystko wymaga czasu. My dopiero zaczynamy to społecznie konsumować, co mnie cieszy, bo to naprawdę daje trochę oddechu i luzu pomiędzy jednym a drugim pokoleniem. A te zwarcia potrafią być potworne, straszne i dezorganizujące.

Czy uczniom też Pan robi wykłady na temat ich mózgów?

Rzadziej, bo skupiam się na rodzicach i nauczycielach, ale zdarza się. Im jednak o tej sprawie trzeba mówić zupełnie inaczej. Nie chcą słyszeć, że coś im się dzieje w mózgach. Gdybym opowiadał wprost, mógłbym nie doczekać końca wykładu (śmiech). Młodzi ludzie są zero-jedynkowi. Jeżeli my im po prostu powiemy, że ich mózgi mają taki, a nie inny charakter, to następnym razem, kiedy czegokolwiek będziemy od nich oczekiwać, usłyszymy od nich zdanie: „ale ja tego nie mogę dać, bo mam taki mózg.” Dydaktyk powinien pamiętać, że wszystko ma aspekt społeczny. Trzeba przekazywać wiedzę w umiejętny, delikatny sposób. Z jednej strony, żeby coś poprawić, a z drugiej, żeby „nie wylać” nastolatka z kąpielą.

Czytaj także: „Co oni o mnie myślą?”. Rodzice od nastolatka mogą się dużo dowiedzieć o sobie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWarszawa. Figuruje jako zmarły. Próbował sprzedać mieszkanie swojej matki
Następny artykułDragon Age 4 z odległą datą premiery. EA ma szykować się do wielkiej kampanii promocyjnej