A A+ A++

Bloomberg powołując się na nieoficjalne źródła w niemieckim rządzie informuje, że Berlin nie ma zamiaru „zamykać” gazociągu Nord Stream 2 nawet wówczas, jeśli Rosja zacznie wykorzystywać go w charakterze narzędzia geostrategicznej presji na inne kraje, w tym przede wszystkim Ukrainę.

Plany niemieckiego rządu

Anonimowy informator powiedział dziennikarzowi, iż plany rządu niemieckiego przewidują w takiej sytuacji zwrócenie się przez Berlin do Brukseli i sankcje Wspólnoty. Tego rodzaju strategia, zdaniem rozmówcy amerykańskiego portalu, związana jest z oceną rządu Niemiec, w świetle której Moskwa będzie miała mniejsze możliwości „odwetu”, jeśli zostanie objęta sankcjami całej Wspólnoty. Niezależnie jednak od ocen, takie stanowisko Berlina zdaniem Bloomberga jest ciosem dla Białego Domu, który starał się przedstawić amerykańsko-niemieckie porozumienie w sprawie gazociągu w kategorii „twardego” zobowiązania się Niemiec do reagowania na agresywną politykę Moskwy. Z pewnością nie ułatwi też Bidenowi przełamanie oporu Kongresu, w którym zarysował się ponadpartyjny konsensus senatorów opowiadających się za zaostrzeniem amerykańskich sankcji. Republikanie zapowiedzieli blokowanie nominacji Bidena w Ministerstwie Finansów, a senator Bob Menendez, Demokrata z New Jersey, opublikował właśnie oświadczenie, współsygnowane przez szefów komisji spraw zagranicznych parlamentów Państw Bałtyckich, Ukrainy, Polski (zarówno z Sejmu jak i z Senatu), oraz Czech, Wielkiej Brytanii i Irlandii, w którym zawarty jest postulat otwarcia Ukrainie drogi do NATO, oraz konsultacji sojuszniczych w ramach „rodziny atlantyckiej” jakichkolwiek następnych porozumień w sprawie Nord Stream 2, który określany jest w oświadczeniu mianem „projektu geopolitycznego”, a jego realizacja ma dać Rosji możliwość wywierania większej presji na Ukrainę i całą Europę.

Aktywność ukraińskiej dyplomacji

Dyplomacja Ukrainy również nie przestaje być aktywna. Rosyjskie media informują, że przed planowaną wizytą Wołodymira Zełenskiego w Białym Domu przygotowano do podpisu amerykańsko – ukraińskie porozumienie o współpracy naukowo – technicznej. Ma ono umożliwić prowadzenie wspólnych ukraińsko-amerykańskich prac konstrukcyjnych i badawczych w sektorze obronnym, ale Rosjanie są zdania, że w gruncie rzeczy chodzi o to, aby strona amerykańska mogła wykorzystać doświadczenia i dokumentację wojskową będącą w posiadaniu Ukrainy. Trzeba bowiem pamiętać, że do 2014 roku większość silników rakietowych, w tym i te które znajdują się w „Wojewodach”, rosyjskich strategicznych rakietach międzykontynentalnych, pochodziła z ukraińskich zakładów Motor Sicz. Mało tego, ukraińscy technicy i serwisanci jeździli do 2014 roku po całej Federacji Rosyjskiej doglądać sprawności rakiet. Oznacza to, że dysponują oni bezcenną, z punktu widzenia Amerykanów, wiedzą na temat mocnych i słabych stron rosyjskiego arsenału nuklearnego. Ale nie chodzi wyłącznie o silniki rakietowe. Motor Sicz zaopatrywał w silniki rosyjskie śmigłowce, a prace nad nowym samolotem transportowym An-70 były na tyle zaawansowane, że kierujący po 2016 roku komisją ds. obronności w rosyjskiej Dumie Państwowej, a wcześniej będący dowódcą rosyjskich wojsk powietrzno-desantowych generał Władimir Szamanow mówił o planach wyposażenia jednej z dalekowschodnich dywizji w tego rodzaju samoloty.

W ramach ukraińskiej ofensywy dyplomatycznej przed wizytą Zełenskiego w Stanach Zjednoczonych Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych opublikował na łamach prestiżowego The Foreign Affairs programowy artykuł. Ważne to wystąpienie, zarówno z punktu widzenia generalnej wizji polityki Ukrainy jak i tego, jak Kijów postrzega sytuację w regionie, w tym rolę Polski. Od razu trzeba sprawę postawić jasno. Kułeba pisząc o tym, że Ukraina jest częścią Zachodu i winno się dla niej znaleźć miejsce zarówno w NATO jak i w Unii Europejskiej, mało tego już obecnie odgrywa bardzo ważną rolę w europejskiej architekturze bezpieczeństwa ani razu nie wymienia w swym tekście Polski. Warto będzie zastanowić się nad źródłem tej zastanawiającej powściągliwości ukraińskiego ministra, ale najpierw warto zapoznać się z tokiem jego argumentacji. W opinii Kułeby, nadszedł już czas, aby Zachód przestał używać, w odniesieniu do krajów, które powstały po rozpadzie ZSRR, zbiorczego terminu „przestrzeń postsowiecka”. Tego rodzaju wrzucenie wszystkich „do jednego worka” zaciemnia tylko obraz budując, na poziomie mentalnym, wizję wspólnoty między państwami, które niewiele dziś politycznie, kulturowo i strategicznie łączy. Postrzeganie państw, które powstały na gruzach ZSRR przez pryzmat „przestrzeni postsowieckiej” jest paradoksalnie, argumentuje Kułeba, na rękę Putinowi realizującemu politykę odbudowy Imperium. Trzeba, postuluje, zarzucić stare, już dziś nieaktualne klisze pojęciowe i przestać zaliczać Ukrainę do „przestrzeni postsowieckiej”. Miejscem Kijowa jest rodzina narodów europejskich i organizacje, przez nią zbudowane, czyli Unia oraz NATO. „Nadszedł czas – argumentuje ukraiński minister – aby Stany Zjednoczone i Europa wyznaczyły jasną mapę drogową dla Ukrainy, po to aby mogła ona ostatecznie dołączyć do NATO i Unii Europejskiej”.

Kułeba wzywa Stany Zjednoczone i rządy państw europejskich, aby te zaczęły realizować „ambitną strategię regionalną” i wdrożyły precyzyjnie przygotowane polityki „przykrojone” do potrzeb indywidualnych państw i całych regionów. Jeśli chodzi o ten ostatni obszar, to ukraiński minister wprost odwołuje się do sojuszniczej polityki w zakresie bezpieczeństwa Morza Czarnego, pisząc o współpracy Kijowa i Tbilisi z Bułgarią, Rumunią i Turcją. Do pewnego stopnia wyjaśnia nam to zagadkę dlaczego ukraiński polityk nie wspomniał w swym wystąpieniu o Polsce. Otóż wydaje się, że zdaniem ukraińskich elit głównych wyzwaniem dla bezpieczeństwa ich kraju jest rejon Morza Czarnego, szerzej rozbudowa rosyjskiego potencjału w regionie, co oznacza, że mówiąc w pewnym uproszczeniu, Ukraina jest przede wszystkim państwem czarnomorskim. Jeśli zaś ujmować sprawę szerzej, uwzględniając również kwestie gospodarcze, to Kuleba pisze o współpracy Kijowa – Kiszyniowa i Tbillisi, w ich staraniach o członkostwo w Unii Europejskiej. To drugi, kluczowy, punkt odniesienia Kijowa w zakresie polityki zagranicznej, którym jest zabieganie o członkostwo w Unii. W obydwu tych obszarach – bezpieczeństwa w regionie Morza Czarnego i członkostwa w UE, nie ma miejsca, jak można przypuszczać na jakąś alternatywną politykę uprawianą na linii Kijów-Warszawa, a przez to nie ma potrzeby, jak sądzę, aby Kułeba specjalnie podkreślał rolę Polski.

Ciekawy wątek w wystąpieniu ukraińskiego ministra

Jest też w wystąpieniu ukraińskiego ministra inny ciekawy wątek, który warto dostrzec. Otóż jest on zdania, że przyjęcie Kijowa do wspólnoty państw Zachodu, da temuż Zachodowi, w tym i Stanom Zjednoczonym lepsze możliwości polityczne w bardziej oddalonych od Europy państwach wywodzących się z byłego ZSRR. Rosja jest nadal silnym regionalnie państwem, ale utraciła już pozycje monopolisty. Na dodatek w państwach wywodzących się z ZSRR, szczególnie w Azji Środkowej, swe wpływy systematycznie budują Chiny. Kułeba pisze też o szansach na poprawę relacji między Europą a Turcją i grawitującym w stronę Ankary, Azerbejdżanem. Ukraiński minister formułuje w ten sposób, bardzo zręcznie i nie wprost, ideę wsparcia przez dyplomację ukraińską, polityki Zachodu w państwach postsowieckich. Innymi słowy, Kijów jest zdania, że polityka wschodnia, posiadane doświadczenia, kontakty i wiedza, dać może Ukrainie istotne atuty w Waszyngtonie czy w Brukseli.

Przyjęcie Ukrainy, „gracza w Europie wschodniej i centralnej”, jak o swoim kraju otwarcie pisze minister Kułeba, wzmacnia też Zachód. Przede wszystkim wojskowo, zważywszy na rolę odgrywaną dziś przez ukraińskie siły zbrojne i zdobyte na wojnie z Rosją doświadczenie „którego nie ma dziś żadne państwo NATO”, ale również, potencjalnie, gospodarczo, zwłaszcza jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne. Kułeba pisze również, że władze w Kijowie realistycznie oceniają swe dotychczasowe dokonania w zakresie reformowania kraju, ale Zachód w swych ocenach winien dostrzegać nie tylko jakie reformy z sukcesem wprowadzono, ale również determinację na rzecz zmian obecnej ekipy i jasno wyrażane aspiracje narodu Ukrainy.

Można artykuł Dmytro Kułeby potraktować w kategoriach dość schematycznych wystąpień szefów dyplomacji przed ważnymi, z punktu widzenia ich państw, wizytami. Ma on do pewnego stopnia istotnie taki właśnie charakter. W tego rodzaju tekstach nie formułuje się odważnych koncepcji geostrategicznych, ani nie stawia dyskusyjnych tez. Raczej odwołuje się do kategorii rudymentarnych, ugruntowanych w myśleniu publiczności, do której artykuł jest skierowany. I ma to swój walor, pozwala bowiem widzieć sprawy z pewnego dystansu. Jak to wygląda z Polskiej perspektywy? Po pierwsze, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, Kijów podkreśla zagrożenia w basenie Morza Czarnego. Po drugie, jeśli chodzi o kwestie modernizacji państwa i rozwoju gospodarczego punktem odniesienia jest dla Ukrainy, co zrozumiałe, Unia Europejska. Po trzecie wreszcie, podkreśla biegłość swojej dyplomacji i kontakty, którymi ta dysponuje, w państwach powstałych na gruzach ZSRR. To atut, podobnie jak relacje z Turcją poróżnioną obecnie ze Stanami Zjednoczonymi, który Kijów jest gotów „wnieść w posagu” jeśli zostanie przyjęty do rodziny. Na poziomie strategicznym nie ma w żadnym z tych obszarów miejsca dla Polski. Jesteśmy przez Kijów uznawani, jak można przypuszczać na podstawie innych wystąpień, za dobrego przyjaciela i sojusznika, ale też za państwo, które w żadnym z tych strategicznie ważnych dla Ukrainy obszarów nie decyduje. I to pozwala nam zrozumieć, zarówno to dlaczego Dmytro Kułeba ani razu nie wspomniał w swym artykule o Polsce, ale również jak wielkie są zaniedbania i ile jeszcze musimy zrobić, aby znaczyć więcej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEvans zostaje w Jaguarze
Następny artykułTłumy turystów chcą jechać do Morskiego Oka. Gigantyczne kolejki