A A+ A++

Bitcoin będzie oficjalnym środkiem płatniczym w Salwadorze. Prezydent Bukele tak bardzo się postarał, że jego ustawa monetarna przeszła przez salwadorski Konges 64 głosami na 84 możliwe. Teraz zły Bank Światowy nie zamierza wspierać wprowadzenia Bitcoina. Dlaczego?

Już we wrześniu w Salwadorze Bitcoinami będzie można zapłacić podatek, dostać w nich wypłatę, zaciągnąć kredyt lub spłacić ten, który został wypłacony w tradycyjnych walutach. Tak ma zadziałać ustawa monetarna, która 8 czerwca została przyjęta przez Kongres Salwadorski, na mocy której w ciągu 90 dni Bitcoin stanie się oficjalnym środkiem płatniczym w tym kraju.

Przed Salwadorem stoi duże wyzwanie. Nikt jeszcze nie wprowadzał na tak dużą skalę kryptowaluty do regularnego obiegu. Dlatego rządzący entuzjastycznie poprosili o wsparcie Bank Światowy. Niestety, instytucja ta okazała się być złą wróżką i choć nie odmówiła konsultacji, to twierdzi, że po drugiej stronie tęczy nie ma kociołka ze złotem, a na pewno nie znajdzie go Salwador.

Co Bank Światowy zarzuca Bitcoinowi?

Oficjalnie Bank Światowy odmówił poparcia we wprowadzaniu Bitcoina. Nie zamierza pozostawić Salwadoru samego sobie, ale nie będzie się pod tym pomysłem podpisywać i nie uważa go za dobry.

Zobowiązujemy się pomagać Salwadorowi na wiele sposobów, w tym w zakresie przejrzystości walutowej i procesów regulacyjnych. Chociaż rząd zwrócił się do nas o pomoc w sprawie Bitcoina, nie jest to coś, co Bank Światowy może wesprzeć, biorąc pod uwagę niedociągnięcia w zakresie ochrony środowiska i przejrzystości

– przekazał agencji Reuters rzecznik prasowy Banku Światowego.

Podobnie zareagował Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Rozrachunków Międzynarodowych oraz holdingi finansowe, takie jak JP Morgan. Z wielu powodów instytucje te ostrożnie podchodzą do tematu kryptowalut. Trudno jednak odmówić im argumentów na rzecz tego, że bitcoinowy eksperyment akurat w Salwadorze do niczego dobrego nie doprowadzi.

Oprócz tego, że BTC truno nazwać zieloną kryptowalutą, niepokojące jest kilka aspektów salwadorskiej ustawy monetarnej. Przewiduje ona zerowy podatek od zysków kapitałowych uzyskiwanych w obrocie Bitcoinem. Do tego prezydent Bukele potrafi rzucić na zachętę, że oferuje obywatelstwo każdemu, kto ma portfel trzech BTC.

Bank Światowy wskazuje, że wszelkie krypto to gigantyczne możliwości prania brudnych pieniędzy i wiele nielegalnych działań. Tradycyjne waluty także tego nie wykluczają, ale trudno nie zauważyć, że prezydentowi Bukele tak bardzo zależy na bitcoinowych inwestorach, że jest mu obojętne skąd i po co przybędą do Salwadoru. Na dodatek sam nie ma kart, żeby z nimi grać, bo Salwador nie ma własnego portfela BTC.

Po co Salwadorczykom Bitcoin?

Zamiłowanie prezydenta Bukele do kryptowalut jest znane od lat. Już w 2017 roku twierdził on, że Bitcoin to waluta przyszłości i jej wprowadzenie uzdrowi finanse Salwadoru.

Ustawa jego autorstwa może być poczytywana jako konsekwentne realizowanie polityki. Niestety, choć prezydent przeszedł od słów do czynów, to jego pomysły nie przestały być dowcipne, a dla mieszkańców Salwadoru żart może być szalony.

Nie chodzi wcale o biednego Bitcoina, tylko o to, do czego miałoby według prezydenta Bukele prowadzić wprowadzenie kryptowaluty:

Przyniesie naszemu krajowi integrację finansową, inwestycje, turystykę, innowacyjność i rozwój gospodarczy

Niestety, są na to marne szanse i prezydent tylko udowadnia, że nie wie, co mówi.

Rzeczywście, w Salwadorze jest z górki. Niezależność walutowa i tak już nie istnieje, bo obowiązuje dolar amerykański. Przeciętny Salwadorczyk może się zarzynać w pracy, ale nie ma żadnego wpływu na to, żeby mu się to opłacało. Nikt nie pyta go o zdanie nawet przy okazji wyborów. Choć jest to absurd, to w standardach Ameryki Łacińskiej, jest to rozwiązanie bezpieczniejsze, niż waluta narodowa. W Stanach lepiej sobie radzą z odróżnianiem pieniędzy od szklanych paciorków.

Z tej perspektywy niepewność kursowa Bitcoina jest niewielkim problemem. Szczególnie jeśli nie jest to jedyny oficjalny środek płatniczy. Wystarczy, że przyjmujący wpłatę odpowiednio szybko przewalutuje płatność w Bitcoinie na dolary. Jest to możliwe do momentu, w którym mówimy o transakcjach podejmowanych przez osoby fizyczne.

W transakcjach pomiędzy firmami wszystko wali się jak domek z kart. Towary lub usługi są zamawiane, a następnie wykonywane lub produkowane. Płatność za nie następuje po wielu tygodniach o momentu zawarcia umowy. W takiej sytuacji to od kursu Bitcoina zależna jest wycena wartości podejmowanych zobowiązań. Jeśli jest on bardzo zmienny, przedsiębiorcy funkcjonują, jakby grali w ruletkę.

Jedyną stabilizacją, jaką proponuje ustawa, jest gwarancja wymienialności BTC na dolary w postaci funduszu powierniczego o wartości 150 milionów USD. To za mało, jeśli przyjrzymy się kursom Bitcoina w perspektywie kilku miesięcy. Nikt z rządzących Salwadorem nie wypowiedział się w tonie sugerującym, że zdaje sobie z tego sprawę.

Nayib Bukele,prezydent Salwadoru

Największym dowcipem jest jednak pomysł, że Bitcoin zapewni mieszkańcom Salwadoru powszechny dostęp do transakcji bezgotówkowych. Rzeczywiście, niewielu Salwadorczyków korzysta z bankowości. Jest to spory problem, ponieważ aż 20% gospodarki to wpływy z wpłat zagranicznych. Są wypracowywane głównie w Stanach Zjednoczonych i stanowią wsparcie, jakie emigrujący tam Salwadorczycy oferują swoim krewnym, którzy pozostali w kraju.

Absurd i krótkoterminowość tej sytuacji nie zaprząta uwagi rządzących w Salwadorze. Prezydenta zainteresowało jednak, że jeśli 70% Salwadorczyków nie ma konta w banku, to muszą dostać wpłatę w gotówce. Część przesyłanych środków jest w ten sposób pożerana przez pośredników i temu ma zaradzić Bitcoin.

W końcu operowanie kryptowalutą nie wymaga istnienia takiej instytucji, jak bank. Jest tylko jedna rzecz, bez której to wszystko jest tylko fantazją. Tweetujący jak szalony prezydent Bukele najwyraźniej o niej zapomniał: nazywa się sieć Internet.

Czego w Salwadorze brakuje najbardziej?

Taki jest dostęp mieszkańców Salwadoru do Internetu:

Powszechność Internetu w Salwadorze

Co prawda nie znalazłam komentarzy ekonomistów, którzy zwróciliby na to szczególną uwagę. Niektórzy specjaliści od kryptowalut widzą w tym problem, ale stanową wyjątki. Zazwyczaj martwi ich fakt, że salwadorski bitcoin nie jest do końca tym, na co czekali.

Tymczasem połączenie z Internetem jest podstawowym problemem we wprowadzeniu Bitcoina do powszechnego obiegu w tym kraju. Bez dużych zmian pod tym względem Bitcoin będzie walutą dla uprzywilejowanych i może nawet zahamować rozwój technologiczny.

Ustawa przewiduje, że odmówić przyjęcia transakcji w Bitcoinie może każdy, kto takiej operacji zrealizować nie może, na przykład ze względów technicznych. Wystarczy odciąć się od Internetu, wyrzucić terminale płatnicze, powrócić do korzeni i zacząć w końcu strzelać do białych.

Źródła: Reuters, Twitter, BBC, CNBC, Bitcoin.com, BeinCrypto

Przeczytaj także:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułO tej zbrodni mówiło całe miasto. Dobiega końca śledztwo w sprawie morderstwa 20-letniego dostawcy pizzy
Następny artykułWysokie loty tyczkarzy