A A+ A++

Nisza ta nie ma może szczególnie spójnej i rozbudowanej ideologii – Solidarna Polska nie dorobiła się jak dotąd zdolnych rozwinąć ją intelektualistów – ma za to zbiór charakterystycznych tożsamościowych haseł. Patrząc na nie, można odnieść wrażenie, że partia Ziobry powinna nazywać się nie Solidarna Polska, ale Polska Kopalna. Stawia bowiem równie mocno na paliwa kopalne, jak i na „kopalne” wartości, przedpotopowe wzorce obyczajowe i kulturowe, które ziobryści chcieliby przy pomocy państwowego aparatu przymusu narzucić całemu społeczeństwu.

Ziobro diesla będzie bronić jak Westerplatte

Temat paliw kopalnych politycy SP grzeją szczególnie w ostatnich dniach. Wszystko za sprawą KPO i zapisanych w nim kamieni milowych. Zakładają one między innymi wprowadzenie dodatkowej opłaty za rejestrację samochodów spalinowych od 2024 roku, a od 2026 podatek za ich używanie. Do 2035 roku ma być całkowicie zakazana sprzedaż samochodów spalinowych.

We wtorek Ziobro zwołał na ten temat konferencję prasową – choć w ogóle nie jest to obszar kompetencji jego resortu – gdzie oświadczył, że nigdy nie godził się na podobne zapisy i że nie było ich w planie KPO przyjętym przez rząd. Zaproponował też premierowi Morawieckiemu zakład o butelkę Śliwowicy Łąckiej – jeśli premier wskaże Ziobrze, gdzie w rządowym dokumencie znajdują się podobne zobowiązania, Ziobro z chęcią podaruje mu ten trunek z „pięknego Łącka”.

Ziobro stwierdził, że „Unia […] poprzez KPO zyskała narzędzie szantażu. Chce sięgać do kieszeni Polaków, polskich rodzin”. Obiecał, że „Solidarna Polska jest po to, aby zagwarantować, że tak się nie stanie”. Tego samego dnia na swoim Twitterze Patryk Jaki umieścił wideo, gdzie przestrzegał przed „latającą samolotami do Davos” elitą, która chce odebrać zwykłym ludziom „wolność”, jaką daje posiadanie własnego samochodu. W imię zielonej ideologii – przekonywał europoseł Solidarnej Polski – buduje się świat, gdzie swoboda poruszania się dostępna jest wyłącznie najbogatszym.

Publicysta ekonomiczny Piotr Wójcik zwrócił niedawno uwagę, że w Polsce lobby samochodowe pełni podobną rolę co lobby zwolenników nieograniczonego dostępu do broni w Stanach. Oba są paranoiczne, niezdolne ani na milimetr posunąć się, by uwzględnić żywotne interesy innych grup społecznych, oba utrudniają politykom podejmowanie racjonalnych decyzji. Solidarna Polska ustawia się jak widać jako najtwardsza część lobby samochodowego, przypominająca najbardziej zacietrzewiony na punkcie drugiej poprawki odłam Republikanów, sprzeciwiający się nawet tak oczywistym rozwiązaniom jak zakaz dostępu do broni dla osób z historią kryzysów psychicznych, czy podniesienie wieku uprawniającego do zakupu z 18 do 21 lat – dziś w wielu miejscach w Stanach 18-latek nie może kupić piwa, ale może karabinek automatyczny.

Solidarna Polska nie jest bez racji, gdy wskazuje, że zapisy KPO dotyczące opłat za silniki spalinowe mogą uderzyć w uboższych Polaków. Te negatywne efekty można jednak zminimalizować a nawet wyeliminować – wszystko zależy od tego, jak konkretnie polski ustawodawca wprowadzi zapisy KPO. Oraz od tego czy ograniczeniom dla samochodów spalinowych będą towarzyszyły inwestycje w transport publiczny.

Partia Ziobry nie ma żadnych konkretnych pomysłów na bardziej prospołeczny KPO. Zamiast tego wydaje się sugerować, że w obronie diesla jest gotowa KPO zablokować.

Jest gotowa bronić jak Westerplatte modelu, gdzie dorosły członek gospodarstwa domowego, by funkcjonować, musi mieć samochód – na ogół kilkunastoletni z niemałym przebiegiem. To naprawdę nie jest model, za którego utrzymanie warto walczyć. Zamiast walki o prawo do diesla, potrzebujemy inwestycji w jak najbardziej inkluzywny transport publiczny. Z całą pewnością w imię prawa do jazdy samochodem z silnikiem spalinowym nie warto pozbawić się szansy dostępu do 35 miliardów euro unijnych środków.

Solidarna Polska stawia jednak na silnik spalinowy – technologię z XX wieku – nie na fundusz mający nam pomóc przejść w XXI wiek, podobnie jak stawia na polski węgiel, nie źródła energii odpowiednie dla obecnego stulecia. Od dawna politycy tej partii obiecują górnikom i górniczym miejscowościom, że jeśli tylko zagłosują na nich, Polska będzie palić i spalać węgiel do końca świata i o jeden dzień dłużej. Politycy partii Ziobry zachowują się jakby kryzysu klimatycznego nie było, a polityka klimatyczna Europy nie miała żadnego racjonalnego celu poza szkodzeniem Polsce i Polakom. Abstrahując już od tego, że kryzys klimatyczny to realne zagrożenie dla przyszłych pokoleń, przegapienie szansy jaką daje zielona transformacja, zostawi Polskę z anachronicznym, nieefektywnym systemem energetycznym, hamującym nasze rozwojowe szanse.

Solidarna Polska na froncie wojen polityczno-kulturowych

Drużyna Ziobry stawia nie tylko na paliwa, ale i na wartości kopalne. W bardzo radykalnie wychylonym na prawo obozie Zjednoczonej Prawicy zajmuje na ogół najbardziej skrajne pozycje, otwarcie wrogie współczesnemu europejskiemu rozumieniu praw człowieka, przeciw którym ziobryści prowadzą otwartą wojnę polityczno-kulturową.

Ziobro stanął w obronie polskich samorządów, które przyjęły uchwały wymierzone w „ideologię LGBT”, stygmatyzujące i dyskryminujące osoby należące do tej społeczności. Gdy samorządom, mającym na koncie podobne uchwały, groziło zamrożenie unijnych środków, Ziobro stwierdził, że „obrona rodziny staje się elementem napaści ze strony organów unijnych na polskie samorządy” i wezwał władze lokalne do wytrwałości i niecofania się. W październiku 2021 roku, gdy Sejm debatował nad obywatelskim projektem ustawy zakazującej „propagandy LGBT”, wniesionym przez środowisko Kai Godek, Janusz Kowalski wezwał, by „cała Polska stała się strefą wolną od LGBT”.

Podległy ministerstwu sprawiedliwości Fundusz Sprawiedliwości przekazał też wsparcie finansowe gminom, które ze względu na swoje wymierzone w mniejszości seksualne uchwały zostały pominięte w rozdaniu środków z unijnego programu Partnerstwo Miast. Fundusz, mający w założeniu pomagać ofiarom przestępstw, często służył politykom Solidarnej Polski do finansowania bliskich im ideologicznie celów. Np. Fundacja Strażnik Pamięci Pawła Lisickiego, naczelnego tygodnika „Do Rzeczy”, otrzymała środki na realizację programu „Przeciwdziałanie przestępstwom dotyczącym naruszenia wolności sumienia popełnianym pod wpływem ideologii LGBT”.

Ziobro dał się też poznać jako przeciwnik Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, tzw. Konwencji Stambulskiej. W lipcu 2020 roku złożył do minister rodziny wniosek o rozpoczęcie procedury jej wypowiedzenia. Gdy rok później Sejm zajmował się obywatelskim projektem Ordo Iuris w sprawie wypowiedzenia konwencji, Ziobro stwierdził, że zawiera ona zapisy, które „fałszywie definiują przyczyny przemocy w rodzinie”. A konkretnie wskazują, że źródłami przemocy mogą być także tradycja i religia. W dodatku przepisy konwencji „definiują płeć nie w odniesieniu do ustaleń w świetle wiedzy naukowej dzielącej ludzi na płeć męską i żeńską, ale wprowadzającej pojęcie płci kulturowej, która przybiera pewną formę ideologicznej opresji”.

Czy Ziobrze starczy wyborców?

To pojęcie „płci kulturowej”, czyli gender, wydaje się tu kluczowe. Wszystkie inicjatywy na froncie wojen kulturowo-politycznych Solidarnej Polski łączy bowiem ochrona tradycjonalistycznej, patriarchalnej męskości. Politycy tej partii zwalczają z wielkim zapałem wszystko to, co mogłoby podać w wątpliwość jej bezalternatywność: czy to przepisy realnie emancypujące kobiety w relacji małżeńskiej czy „ideologię LGBT”. Nie jest przypadkiem, że wśród widocznych w mediach polityków tego ugrupowania nie ma ani jednej kobiety – zmieniło to nieznacznie dopiero przejście do partii posłanki Anny Marii Siarkowskiej.

Podsumowując, SP zwraca się do wyborcy, którego można by określić jako palącego węglem, niezdolnego wysiąść z samochodu, nawet gdy ma sensowną alternatywę, mężczyzny przekonanego, że należy w Polsce do grupy najbardziej dyskryminowanej i prześladowanej – głównie przez zieloną politykę, prawa kobiet i mniejszości.

Ta grupa jest z pewnością bardzo w Polsce głośna – wystarczy przejrzeć polskiego Twittera. Czy jednak jest na tyle liczna, by odwołując się głównie do niej pociągnąć swój polityczny projekt powyżej progu wyborczego? Zwłaszcza, że o jej względy walczą też Konfederaci, a do pewnego stopnia także PiS? Zbigniew Ziobro może wkrótce poznać odpowiedź na to pytanie i niekoniecznie musi się mu ona spodobać.

Czytaj więcej: „PiS okrada Polaków z 36 mld euro”. Holandia nie poprze odblokowania pieniędzy dla Polski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZa dużo przypadków: najpierw oskarżenia o mobbing w miejskiej jednostce, teraz zarzuty ustawiania przetargów
Następny artykułCzas życia krótki, kropnijmy wódki. Artur “Baron” Więcek i Teatr Bagatela zapraszają na “Pijaków”