A A+ A++

Wojna w Ukrainie sprawiła, że na całym świecie zaczęto więcej uwagi poświęcać systemom obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu (SHORAD). Nie inaczej jest w Chinach. Wprawdzie Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza rosyjskim wzorem nigdy nie zaniedbała dolnego piętra obrony przeciwlotniczej, zdolnego zapewnić obronę przemieszczających się jednostek, jednak chińscy producenci zaczynają iść własnymi ścieżkami.

Samobieżne systemy przeciwlotnicze były cichymi gwiazdami zakończonego niedawno salonu lotniczego Zhuhai. Wśród kilku prezentowanych zestawów uwagę najbardziej przykuwały typ 625E i FK-2000. W obu przypadkach wyraźnie widoczne są inspiracje rosyjskim Pancyrem – są to systemy artyleryjsko-rakietowe. Chińską specyfiką jest stosowanie ciężkich terenowych podwozi w układzie 8 × 8 i upodobanie do wielolufowych działek w układzie Gatlinga.

Pierwsze informacje o opracowanym przez CASIC systemie FK-2000 pojawiły się już w ubiegłym. Na tegorocznej edycji salonu Zhuhai przedstawiono go „w metalu”, chociaż zabrakło jakichkolwiek informacji na temat systemu. Inspiracji Pancyrem nie da się przeoczyć. Część bojowa jest bardzo duża, po obu stronach systemu wykrywania celów i kierowania ogniem rozmieszczono dwa bloki po sześć pocisków rakietowych. W przeciwieństwie do Pancyra dwa dwulufowe działka kalibru 30 milimetrów zastąpiono dwoma działkami rotacyjnymi, prawdopodobnie tego samego kalibru.

Wybór ciężkiego podwozia z nisko położonym środkiem ciężkości nie dziwi. Po licznych i niezwykle medialnych wywrotkach Pancyrów na prostych drogach zapewnienie odpowiedniej stabilności systemu w trakcie przemarszu jest naturalnym punktem na liście wymagań. Duży kadłub zapewnia też więcej przestrzeni, pozwalającej chociażby pomieścić odpowiedni zapas amunicji dla szybkostrzelnych działek.

Drugą artyleryjsko-rakietową nowością był za to typ 625E opracowany przez CSGC, prawdopodobnie we współpracy z Norinco, największym potentatem chińskiej branży zbrojeniowej. I tym razem producent okazał się niechętny ujawniać informacje o systemie. Typ 625E ma po obu stronach wieży dwa poczwórne bloki pocisków przeciwlotniczych. Prawdopodobnie są to pociski rodziny FB-10 o zasięgu do 10 kilometrów i pułapie zwalczania celów 5 tysięcy metrów. FB-10 to lądowa wersja morskiego systemu HQ-10, będącego odpowiednikiem amerykańskiego RAM.

Inna możliwość to pociski rodziny HN-5. To jeden z najstarszych chińskich przenośnych systemów przeciwlotniczych, opracowany metodą odwrotnej inżynierii na podstawie sowieckiej Strieły. Według oficjalnych danych FN-6 może zwalczać cele na dystansie do 4400 tysięcy metrów i wysokości do 2500 metrów.

Uzbrojenie artyleryjskie „ograniczone” jest do pojedynczego sześciolufowego działka kalibru 25 milimetrów, co zresztą sugeruje nazwa. Typ 625E również nie jest całkowitą nowością. Kilka lat wcześniej CSGC przedstawiło system CS/SA5 uzbrojony w działko rotacyjne kalibru 30 milimetrów i wyposażony w nieopancerzone wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych. Typ 625E otrzymał również udoskonalone wyposażenie elektroniczne, chociaż trudno wypowiadać się na jego temat wyłącznie na podstawie danych wizualnych.

Wśród chińskich producentów uzbrojenia od kilku lat widoczna jest rosnąca fascynacja działkami przeciwlotniczymi systemu Gatlinga. Pierwsze były lądowe wersje morskich systemów obrony bezpośredniej, odpowiedniki amerykańskiego Land-Based Phalanx Weapon System (LPWS). Jest to lądowa wersja Phalanxa 1B, znany początkowo jako Centurion C_RAM. System pomyślnie przetestowano w Iraku w roku 2005. Centuriony wykorzystywano do ochrony ważnych obiektów na terenie Bagdadu i okolic, wzięły także udział w działaniach wymierzonych w samozwańcze Państwo Islamskie na terenie Iraku i Syrii.

W Chinach pierwszym odpowiednikiem był opracowany przez Norinco LD-2000, lądowa wersja typu 730. Siedmiolufowe działko kalibru 30 milimetrów umieszczono wraz z zapasem amunicji i systemem kierowania ogniem na podwoziu ośmiokołowej ciężarówki. Norinco poszło jeszcze dalej i w ubiegłym roku przedstawiło lądową wersję typu 1130, jedenastolufowego działka kalibru 30 milimetrów.

Chińscy konstruktorzy, podobnie jak południowokoreańscy, okazują się bardzo przywiązani do kalibru 30 milimetrów. W przypadku okrętowych zestawów obrony bezpośredniej oznacza to podążanie ścieżką holenderskiego Goalkeepera, który we flotach korzystających z zachodniego uzbrojenia został wyparty przez amerykańskiego Phalanxa. Za główną przewagę holenderskiego zestawu uchodziło działko większego kalibru, realia eksploatacji wykazały jednak co innego. Zasięg praktyczny okazał się niewiele większy, zaś mniejszą masę pocisków kalibru 20 milimetrów Phalanx rekompensuje większą celnością. Niewielką zatem przewagę Goalkeepera skutecznie zminimalizowały większa masa i rozmiary zestawu, a także bardziej wymagająca obsługa i trudniejsze uzupełnianie amunicji niż w przypadku konkurenta.

Pytaniem pozostaje, jak w chińskich zestawach obrony bezpośredniej rozwiązano te problemy. Pytanie jest tym bardziej zasadne, że typy 730 i 1130 są znacznie większe niż Goalkeeper. W Chinach widoczna jest jakaś mania wielkości: im więcej luf, tym lepiej. W roku 2021 pojawiły się informacje o testach działka rotacyjnego o dwudziestu (sic!) lufach. Oczywiście im więcej luf, tym większa szybkostrzelność. To niewątpliwa zaleta, jednak wszytko ma granice, wyznaczane najczęściej przez prozę codziennej eksploatacji. Więcej luf to większe, cięższe i bardziej złożone zestawy, a także większe zużycie amunicji.

Dochodzimy tutaj do pytania co zapewnia większe prawdopodobieństwo skutecznego porażenia celu: wystrzelenie większej liczby pocisków czy większa precyzja ognia. W Europie i Turcji uznano za bardziej perspektywiczne jedno- i dwulufowe systemy kalibru 35 milimetrów, wprawdzie o mniejszej szybkostrzelności niż Gatlingi, za to strzelające amunicją programowalną. Być może chińska fascynacja coraz bardziej wielolufowymi zestawami ma związek z niezadowalającymi postępami prac nad własną amunicją typu AHEAD.

Niezależnie od tego LPWS wykazał przydatność lądowych wersji okrętowych zestawów obrony bezpośredniej w ochronie celów punktowych o dużym znaczeniu. Czy takie podejście jednak sprawdzi się w przypadku systemów samobieżnych? Wykorzystanie działek systemu Gatlinga w takich wozach nie jest nowością. Pionierami byli Amerykanie z M163 Vulcan Air Defense System (VADS), czyli działkiem Vulcan kalibru 20 milimetrów na podwoziu transportera opancerzonego M113.

VADS został wycofany ze służby w latach 90., miało to jednak bardziej związek z demontażem obrony przeciwlotniczej US Army niż z jakimiś wadami systemu. Wystarczy wspomnieć chociażby, że M163 pozostaje nadal na wyposażeniu południowokoreańskich wojsk lądowych i jest systematycznie modernizowany. Warto też zwrócić uwagę, że także Rosjanie, z których rozwiązań Chińczycy korzystają na szeroką skalę, ograniczają wykorzystanie działek rotacyjnych do zestawów okrętowych.

M167 na dachu seulskiego wieżowca.
(Republic of Korea Army)

Osobną kwestią pozostaje, czy FK-2000 i typ 625E powstały na zamówienie wojska czy są własnymi inicjatywami Norinco i CSGC. Do tej pory ChALW wykazywała konserwatyzm w dziedzinie samobieżnych zestawów przeciwlotniczych. Systemy artyleryjskie i artyleryjsko-rakietowe osadzano na podwoziach gąsienicowych. PGZ-07 i pochodne to z grubsza odpowiedniki Geparda, uzbrojone w dwa działka kalibru 35 milimetrów i ewentualnie pociski przeciwlotnicze krótkiego zasięgu FN-6 lub HHQ-1. Z kolei w rodzinie wywodzącej się z typu 95 wykorzystano cztery działka kalibru 25 milimetrów i pociski przeciwlotnicze krótkiego zasięgu QW-2.

FK-2000 i typ 625E wydają się typowymi konstrukcjami okresu przejściowego. To poszukiwanie optymalnych rozwiązań do zwalczania nowych zagrożeń, jak chociażby bezzałogowców i ich rojów. Pojawia się oczywiście kwestia relacji koszt/efekt. Czy wykorzystanie wielolufowego działka i pocisków rakietowych do zwalczania komercyjnych bezzałogowców za kilkaset dolarów jest opłacalne? Problem ten jest widoczny chociażby w Ukrainie. Jeśli rozwiązania proponowane przez chińskie firmy okażą się skuteczne, wyznaczą nowy trend – albo nie staną się kolejną ciekawostką.

Zhuhai 2022

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy kilka innych nowości ostatniego salonu Zhuhai. Było ich trochę, aczkolwiek piętno odcisnęły covidowe ograniczenia. Z tego powodu przedstawimy tylko te wątki, które w różnych formach gościły już na naszych łamach.

Publiczną prezentację miał samolot walki elektronicznej J-16D. Nadal niewiele wiadomo o wyposażeniu tej maszyny, uwagę przyciągnęła przede wszystkim z samego faktu swojej obecności, a także ze względu na rozmiar. Internet obiegły zdjęcia, na których J-16D stoi obok J-20

Skoro o J-20 mowa: po raz pierwszy najbardziej zaawansowany chiński myśliwiec był prezentowany na wyciągnięcie ręki. Grupa J-20 uczestniczyła również w pokazach w powietrzu.

Doszło też do zapowiadanej prezentacji nowych osiągnięć w dziedzinie „strategicznych środków przenoszenia dalekiego zasięgu” wraz ze sprzętem, którego publiczność „nigdy wcześniej nie widziała”. Nie był to oczywiście model bombowca H-20. Do Zhuhai zawitał najnowszy chiński bombowiec H-6K, pokazano także przewidziany dla niego lotniczy pocisk balistyczny YJ-21E.

Pokazano również prawdopodobną koncepcję myśliwca następnej generacji i model silnika lotniczego WS-10 z ruchomą dyszą. Pojawiające się informacje o wyposażaniu kolejnych myśliwców w rodzime silniki – po J-20 i J-10 przyszła kolej na J-11 – pokazują, że wreszcie udało się rozwiązać najważniejsze problemy i uruchomić ich produkcję na poziomie zaspokajającym podstawowe potrzeby.

Zobacz też: Jedyny zabytkowy Desford wykonał ostatni lot

twitter.com/Nickatgreat1220

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrzęsienie ziemi w Wiśle Kraków!
Następny artykułGorący dzień w Wiśle. Nowak rezygnuje, co ogłosi Jażdżyński?