A A+ A++

21 maja o godz. 5.30 przy Przedszkolu nr 16 i Szkole Podstawowej nr 9 (ul. Zamenhofa) żerowały 3 lochy z młodymi. Jeden z małych dzików wszedł na teren SP 9, po czym nie mógł odnaleźć wyjścia, próbował przedostać się przez przez ogrodzenie i utknął pomiędzy metalowymi szczeblami, co widać na zdjęciu). Lochy próbowały ratować młodego, wzajemnie się nawoływały, zrobiły się agresywne i pobudzone. Biegały przy ogrodzeniu. Nie wiem, ile minut ta sytuacja mogła trwać, zanim ja przybiegłam pod ogrodzenie – pisze nasza czytelniczka.

Kiedy oddaliły się z miejsca na bezpieczną odległość, przeskoczyłam przez ogrodzenie przedszkola i podjęłam próbę pomocy zwierzęciu. Niestety bezskutecznie. O godz. 5.54 zadzwoniłam pod numer 112, prosząc o wsparcie policję. Zgłoszenie przyjęto, czas mijał, zwierzę cierpiało, a nikt nie przyjeżdżał. Próbowałam telefonicznie powiadomić także Straż Miejską, ale w/w służba przyjmuje zgłoszenia w godz. 6.45-21.45. Kolejne dwa razy dzwoniłam ponownie pod numer 112, prosząc o zadysponowanie może Straży Pożarnej, która ma jednostkę w pobliżu i sprzęt, który poszerzyłby szczebelki metalowego ogrodzenia, a cala sytuacja trwałaby może z 30 minut.

Dyspozytor uznał, że policja została powiadomiona i należy czekać na tą służbę, a jeśli będą potrzebne inne służby, decyzję podejmie policja.
O godz. 6.41 dodzwoniłam się do dyżurnego Straży Miejskiej i uzyskałam informację, że Straż Miejska nie zajmuje się odławianiem dzików, a Regionalne Centrum Bezpieczeństwa.

Następnie o godz. 6.43 zadzwoniłam do dyżurnego RCB i uzyskałam informację, że zostałam wprowadzona w błąd i to Straż Miejska zajmuje się problemem dzików w Olsztynie. Mimo to Dyżurny podjął się poinformowania Straży Miejskiej o zaistniałej sytuacji i podjęcia stosownych czynności.

Po jakimś czasie ponownie zadzwoniłam do dyżurnego RCB z pytaniem, jak wygląda sprawa zadysponowania służb. Zostałam poinformowana, że SM otrzymała zgłoszenie i mam oczekiwać na przyjazd.

Generalnie czas mijał, zwierzę było dalej uwiezione, próbowało się wyswobodzić, przeraźliwie piszczało, a ja czekałam, aż któraś ze służb poczuje się w obowiązku podjąć działania.

Przed godz. 7 pracownik przedszkola podjął się próby pomocy — rozszerzając ogrodzenie odpowiednimi narzędziami. Dzik został uwolniony. Trochę zakrwawiony od próby samodzielnego uwolnienia się, zmęczony i zestresowany, ale jednak uwolniony. Wyszedł przez otwartą bramę szkoły podstawowej i oddalił się w stronę ul. Poprzecznej.

O godz. 7.13 zadzwonił do mnie strażnik miejski z pytaniem o uwięzione zwierzę. Serdecznie mu (nie) podziękowałam i się rozłączyłam.
Policji w tej sprawie nie widziałam w ogóle…

W tej całej sytuacji nasuwa się pytanie, jakie są procedury w podobnych przypadkach? Czy standardem jest, że zwierzę — czy to dzik, czy jakiekolwiek inne — będzie oczekiwało na pomoc służb ok. 1,5 godz.?

Dziki stały się ogromnym problemem, z którym miasto całkowicie sobie nie radzi, a pojawiają się kolejne sytuacje problemowe z nimi związane, jak ta, którą opisałam. Kolejny raz pomocy udzielił zwykły obywatel. Opieszałość służb w takich nagłych przypadkach budzi wątpliwości, co do jakości ich funkcjonowania i opracowanych lub nie procedur, jak postępować w sytuacjach naglej pomocy zwierzętom…

Czytelniczka

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOd soboty bez maseczek!
Następny artykułKonecki Dom Kultury zaprosił na wieczór poezji online [wideo]