A A+ A++

Jutro Parlament Europejski będzie debatował o tym, czy skierować do Trybunału Sprawiedliwości skargę na Komisję Europejską (głosowanie w czwartek, ale raczej nie należy mieć nadziei, że wniosek nie przejdzie). W marcu PE dał czas Komisji do 1 czerwca na opracowanie wytycznych dotyczących uruchomienia warunkowego mechanizmu w sprawie tzw. praworządności i zawarł to żądanie w swojej rezolucji.

Wszystkie te działania (także wezwanie do TSUE, aby skargę Polski i Węgier w tej sprawie rozpatrzył w trybie przyspieszonym) , a także wiele sygnałów , płynących ze strony przedstawicieli Komisji Europejskiej – szczególnie wiceprzewodniczącej Very Jourowej – może świadczyć o tym, iż zamierza się zlekceważyć ustalenia z grudniowego szczytu UE, zawarte w konkluzji i wykorzystywać unijne środki do dyscyplinowania państw członkowskich. Oczywiście tylko niektórych, tych zbuntowanych, które chcą, aby traktaty unijne były stosowane zgodnie z zawartymi w nich zapisami, a polityka wewnętrzna, w segmentach wyłączonych spod jurysdykcji Unii ( np. organizacja sądownictwa czy też sprawy światopoglądowe) była suwerenną działalnością większości wybranej w demokratycznych wyborach.

Pohukiwania Very Jourovej

Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, Vera Jourova jeszcze w lutym, w wywiadzie dla „Handelsblatt” oświadczyła:

Nie będziemy biernie czekać na wyrok TSUE w sprawie mechanizmu praworządności(…) jest to pilnie potrzebne narzędzie, aby poprawić albo zagwarantować niezawisłość sądownictwa i wolność mediów.

W marcu groziła, że  „UE odbierze fundusze za dyskryminowanie środowisk LGBT”, w kwietniu mówiła w wywiadzie dla „Deutsche Welle” :

(…) decyzja o czekaniu na jego (TSUE-p. AJ) wyrok jest mądra. To rozporządzenie to bardzo mocne narzędzie w rękach instytucji UE i dlatego potrzebujemy pełnej jasności co do procedur, które zostaną zapisane w wytycznych sfinalizowanych po orzeczeniu TSUE. Przecież gdybyśmy sięgnęli po te nowe przepisy przed wyrokiem TSUE w stosunku do któregoś kraju, to ten i tak zaskarżyłby nasze działania.

A w maju oświadczyła, że  jeśli TSUE w sprawie warunkowości nie będzie szybko orzekał, KE rozpocznie procedurę wstrzymania wypłat bez wyroku.

Brak reakcji ze strony przewodniczącej KE, Ursuli von der Leyen na medialne harce jej zastępczyni i negowanie zapisów zawartych w konkluzji grudniowego szczytu UE rodzi zatem pytanie, czy rzeczywiście ustalenia szefów państw członkowskich były tylko manewrem mającym zablokować ewentualne veto Polski i Węgier czy rzeczywiście zostaną dotrzymane. Pytanie zasadne przede wszystko dlatego, że konkluzje szczytu są swoistym gentleman’s agreement.

Co ustalili szefowie państw UE na grudniowym szczycie

Konkluzje zapisane po grudniowym szczycie wydają się być jasne. Stwierdza się w nich, że celem rozporządzenia w sprawie ogólnego systemu warunkowości służącego ochronie budżetu Unii jest ochrona budżetu Unii. Budżet Unii, w tym Next Generation EU, musi być chroniony przed wszelkiego rodzaju nadużyciami finansowymi, korupcją i konfliktami interesów. W celu zapewnienia przestrzegania tych zasad Komisja zamierza opracować i przyjąć wytyczne dotyczące sposobu, w jaki będzie stosować rozporządzenie, w tym metodykę przeprowadzania przez siebie oceny. Wytyczne te zostaną opracowane w ścisłym porozumieniu z państwami członkowskimi. W przypadku wniesienia skargi o stwierdzenie nieważności w odniesieniu do rozporządzenia wytyczne zostaną sfinalizowane po wydaniu wyroku przez Trybunał Sprawiedliwości, tak aby uwzględnić wszelkie istotne elementy wynikające z takiego wyroku. Rozporządzenie wynegocjowano jako integralną część nowego cyklu budżetowego i w związku z tym będzie ono stosowane od dnia 1 stycznia 2021 r., a środki będą miały zastosowanie wyłącznie w odniesieniu do zobowiązań budżetowych, począwszy od nowych wieloletnich ram finansowych, w tym Next Generation EU.

Polska i Węgry, kierując swoja skargę do TSUE, podnoszą, że  powiązania wypłaty funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności nie mają podstawy prawnej w Traktatach, ingerują w kompetencje państw członkowskich i naruszają prawo Unii Europejskiej. Polski rząd stoi na stanowisku, ze wypłata środków z budżetu Unii powinna być uzależniona wyłącznie od spełnienia obiektywnych i konkretnych warunków, które jednoznacznie wynikają z przepisów prawa. Ponieważ obowiązki państw członkowskich dotyczące poszanowania zasad państwa prawnego nie zostały jednoznacznie określone w przepisach prawa, ocena poszanowania tych zasad nie może stanowić kryterium wypłaty środków z budżetu Unii. Taka ocena z założenia byłaby uznaniowa, a zatem uzależniona od względów politycznych i potencjalnie arbitralna. Tym samym rozporządzenie narusza zasadę pewności prawa oraz zasadę równego traktowania państw członkowskich.

Kto przygotuje wytyczne do rozporządzenia

Szef dyrekcji generalnej ds. budżetu Gert-Jan Koopman na spotkaniu z członkami komisji budżetowej i kontroli budżetowej Parlamentu Europejskiego, które miało miejsce pod koniec kwietnia poinformował, że jego dyrekcja pracuje nad wytycznymi, uwzględniając w nich konkluzje Rady Europejskiej z posiedzenia z 10-11 grudnia 2020. Przypomniał, że  muszą je zaakceptować wszystkie kraje członkowskie, a poza jego stosowanie jest możliwe dopiero po rozstrzygnięciu skargi Polski i Węgier, jeżeli okaże się zgodne z zapisami Traktatów.

I w tym miejscu pojawia się kolejne pytanie – co zrobi TSUE? Obserwując jego działalność na przestrzeni ostatnich lat można mieć spore obawy, czy znowu nie przekroczy swoich kompetencji i nie wejdzie swoim orzecznictwem w sfery pozatraktatowe, jak to już wielokrotnie czynił. Jeżeli orzeknie, że mechanizm warunkowości związany z  funduszami UE może być stosowany nie tylko w przypadku niewłaściwego wykorzystania unijnych pieniędzy, ale również wiązać się z naruszeniami politycznymi czy łamaniem „standardów demokratycznych”, nie mówiąc już o sferze obyczajowo-światopoglądowej, w której tzw. wartości europejskie są definiowane przez liberalno-lewicową większość PE poprzez różne rezolucje dotyczące LGBT, aborcji I tym podobnych, da tym samym Brukseli potężne narzędzie. Umożliwi ono potężną ingerencję w politykę wewnętrzną państw członkowskich, w efekcie prowadząc do zmarginalizowania narodowych parlamentów i tworzenia federalistycznej Europy, w której najpotężniejsze państwa rządzą przy pomocy zależnych od siebie eurokratów, dbających przede wszystkim o ich interesy, wykorzystując przy tym wszelkie unijne instytucje, nawet wydawać by się mogło „niezależny” Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Jeśli jeszcze do tego dodamy ostatni pomysł niemieckiego ministra spraw zagranicznych, Heiko Maasa, który wezwał do zniesienia przysługującego każdemu państwu Unii Europejskiej prawa weta jako „ograniczającego zdolności Unii do działania”, bowiem staje się przez to Unia „zakładnikiem pojedynczych państw członkowskich”, gdy tymczasem ta prawna możliwość miała zapobiec dominacji państw silniejszych nad słabszymi, będąc czasami jedyną możliwością obrony narodowych interesów, jawi nam się mroczna przyszłość, w której obrona polskie suwerenności może stać się „obroną Częstochowy”, choć niekoniecznie z takim finałem.

„Skończymy z pandemią, weźmiemy się za Polskę i Węgry” usłyszał jeden z polskich eurodeputowanych z ust swojego kolegi z frakcji EPL.

Teraz nadchodzi czas, by udowodnić, że sukces Polski na grudniowym szczycie, ogłoszony przez rząd, miał naprawdę miejsce. Biorąc pod uwagę to wszystko, co się dzieje w Brukseli, a także innych stolicach największych państw europejskich, dobrze by było mieć nadzieję, że polski rząd ma od dawna przygotowane różne scenariusze i ani pohukiwania pani Jourovej, ani groźby Parlamentu Europejskiego nie przeszkodzą w obronie interesów Polski.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW oczekiwaniu na czwartek
Następny artykułJak odzyskać energię