A A+ A++

– Już po kilku miesiącach epidemii SARS-CoV-2 widzieliśmy sporo problemów związanych z narastaniem długu zdrowotnego wśród pacjentów. Ten problem trwa i narasta. Oczywiście w różnych schorzeniach ma to różny charakter. W kardiologii widzimy ostre efekty opóźnień w trafianiu pacjentów do lekarza. Powody są najczęściej dwa. Strach pacjentów przed zgłaszaniem się do szpitali w okresie pandemii, ale także przeciążenie systemu opieki zdrowotnej na różnych jego poziomach – dostępu do lekarzy POZ, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, czy zespołów ratownictwa medycznego – powiedział ekspert w dziedzinie kardiologii.

Wyjaśnił, że obecnie wielu pacjentów trafia do WIM nie w pierwszych godzinach zawału, kiedy są największe szanse na uratowanie mięśnia sercowego zabiegiem otwierającym naczynia wieńcowe, ale po kilkunastu godzinach lub nawet dniach.

– Część z nich tłumaczy, że pozostawała w domu kilka dni, bo są “takie trudne czasy”. Inni nie byli w stanie umówić się na wizytę do lekarza. Do nas trafiają w kolejnym dniu dolegliwości, z zaburzeniami funkcji serca, których odwrócenie jest przy takim opóźnieniu dużo trudniejsze – wskazał prof. Krzesiński.

Podkreślił, że w dużej skali nie ma bezpośredniego związku większej liczby ciężkich i ostrych stanów z zachorowaniem przez pacjentów na COVID-19.

Czy COVID-19 wywołuje zawał serca?