A A+ A++

Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński, Piotr Gliński, Mateusz Morawiecki i Julia Przyłębska. Nazwiska polityków nagrodzonych przez media powiązane z senatorem PiS Grzegorzem Biereckim tytułem „Człowieka wolności” to od 2015 roku kluczowe osoby obozu rządzącego. Teraz do tej śmietanki dołączył prezes PKN Orlen. Po przejęciu przez naftowego giganta spółki wydającej dzienniki lokalne tygodnik „Sieci” pytał na okładce, co jeszcze Obajtek odzyska dla Polski.

Żeby to zrobić, najpierw prezes Orlenu będzie jednak musiał coś sprzedać.

Spektakularną karierę w państwowych spółkach w erze PiS Daniel Obajtek zawdzięcza pogodzie. Pod koniec wakacji 2011 roku huraganowy wiatr i burze z gradem zmiotły z powierzchni ziemi paprykowe zagłębie na południowym Mazowszu. Słynne pytanie „panie premierze, jak żyć?”, które do Donalda Tuska rzucił jeden ze zrujnowanych biznesowo plantatorów, nadało sprawie jaskrawego politycznego zabarwienia. Obajtek, wtedy wójt leżącego pod Nowym Targiem Pcimia, współwłaściciel spółki produkującej folie zapakował swój towar na ciężarówkę, skrzyknął pomocników i ruszył plantatorom na odsiecz. Tu spotkał Jarosława Kaczyńskiego, który podobnie jak Tusk przyjechał pochylić się nad problemami farmerów. Przy włączonych kamerach rzucił jednemu z nich dwie bele z folią. I choć ciemna, budowlana folia nie bardzo nadawała się do naprawy pokiereszowanych tuneli uprawnych, Obajtek z dnia na dzień stał się bohaterem PiS.

– Daniel „Wszystko może” Obajtek – mówił zauroczony Kaczyński.

Kilka lat później, po przejęciu władzy przez PiS, rzutki wójt awansował na szefa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Po kilku miesiącach objął stery w pomorskiej spółce energetycznej Energa, by w 2018 roku ostatecznie zasiąść w fotelu prezesa PKN Orlen. Formalnie w hierarchii PiS Obajtek funkcjonował jako człowiek Beaty Szydło. Dziś korzysta głównie z protekcji Kaczyńskiego. To decyzją obecnego wicepremiera Obajtek zastąpił w PKN Wojciecha Jasińskiego, starego druha Jarosława Kaczyńskiego z czasów PC.

Kadrowy

Po objęciu funkcji prezesa PKN przez Obajtka, na pracowników płockiej firmy padł strach. Tak na odcinku rolnym jak i energetycznym były wójt błysnął jako skuteczny i bezceremonialny spec od zmian kadrowych. Były menedżer Orlenu uważa, że Daniel Obajtek przyszedł do firmy z gotową listą ludzi do zwolnienia. Głównie związanych z poprzednim, w dużej mierze pisowskim, zarządem.

– To, że polecą dyrektorzy było oczywiste. Ale Obajtek sięgnął głębiej w struktury firmy. W piorunującym tempie usunął wybranych ludzi także z mało eksponowanych stanowisk, na przykład specjalistów. Nie ma mowy, żeby w tak krótkim terminie zorientował się, kto ich do firmy ściągnął i dlaczego akurat ich trzeba wyrzucić. Musiał mieć gotowca – mówi były menedżer z centrali PKN.

Dodatkowo po przyjściu Obajtka swoją aktywność wzmogło orlenowskie biuro kontroli, rodzaj wewnętrznej policji zdominowanej przez ludzi powiązanych ze służbami. Pojawiali się w ważnych departamentach, plombowali szafy, przeszukiwali komputery.

Niespodziewane zastąpienie Jasińskiego przez Obajtka było pokłosiem konfliktu tego pierwszego z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim. Minister skarżył się, że prezes największej polskiej firmy nie angażuje się w polityczne projekty w rodzaju dokapitalizowania górnictwa czy inwestycji w energetykę konwencjonalną. Ba, zakpił z zakazu handlu w niedzielę przemycanymi tu i ówdzie zapowiedziami rozbudowy stacji paliw o sklepy z żywnością. Nowy zarząd, wybrany przez radę nadzorczą, do której Tchórzewski wprowadził swoich ludzi, miał zrobić z PKN bardziej użyteczne dla polityki rządu biznesowe narzędzie. Obajtek sprawdził się w tym znakomicie.

Czytaj też: Kilkanaście miesięcy temu był wójtem małopolskiej wsi. Dziś z gabinetu szefa rządowej agencji przesiada się na fotel prezesa państwowego koncernu energetycznego. Takie kariery tylko w PiS

Poświęcony cel

Kilkanaście dni po niespodziewanej nominacji Wójt, jak o obecnym prezesie mówią pracownicy firmy, pojechał z gospodarską wizytą do płockiej rafinerii. Przechadzał się po zakładzie, zaglądnął do zakładowej straży pożarnej, wymieniał uściski dłoni z pracownikami. W biurowcu na dłużej przystanął przy pamiątkowej tablicy opatrzonej napisem „19 listopada 2003 roku Jan Paweł II poświęcił ten krzyż w intencji połączenia PKN Orlen z Grupą Lotos”.

– Gdy dowiedziałem się, że w Płocku jest takie miejsce – mówił poruszony Obajtek – uznałem że w obliczu zapadających decyzji chcę je zobaczyć. Koncepcja połączenia PKN z Lotosem jest obecna w sferze gospodarczej od długiego czasu. Jesteśmy pełni determinacji, aby ten proces sprawnie i skutecznie przeprowadzić – dodawał.

O połączeniu Orlenu z Lotosem mówiono od lat. Sytuacja, w której jeden właściciel kontroluje dwa konkurencyjne przedsiębiorstwa jest korzystna dla klientów, ale skarb państwa w teorii mógłby na fuzji skorzystać. Kolejne ekipy rządowe nie zdecydowały się jednak na taki krok. Po pierwsze dlatego, że połączenie wymagałoby zgody Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, co mogłoby się okazać kłopotliwe. Po drugie odrębności Lotosu jak niepodległości bronili politycy z Pomorza. Po trzecie potencjalne korzyści uważano za niewspółmierne do kosztów takiej operacji. Daniel Obajtek miał ten opór przełamać.

Tyle, że do wcześniejszych barier, jeszcze z czasów przed akcesji do UE, doszła kolejna – konieczność wynegocjowania zgody Komisji Europejskiej. Wiosną 2020 roku KE zgłosiła bowiem zastrzeżenia do idei fuzji obydwu podmiotów, wychodząc z założenia, że skupienie całej mocy przerobowej polskich rafinerii w rękach jednego koncernu (który będzie miał w dodatku dominującą pozycję na rynku detalicznym) może zaszkodzić konkurencji, ze szkodą dla konsumentów.

Ostatecznie w lipcu KE wydała zgodę na fuzję, stawiając jednak przy tym szereg warunków. To między innymi obowiązek sprzedania co najmniej 30 proc. akcji grupy Lotos innej, niepowiązanej ze skarbem państwa firmie. Dodatkowo nowy właściciel ma mieć zagwarantowane dostawy przynajmniej połowy produkcji gdańskiej rafinerii, dostęp do baz paliwowych i sieci dystrybucyjnej. Pod młotek ma pójść 80 proc. stacji paliwowych działających pod marką Lotos. Innymi słowy, żeby Daniel Obajtek mógł dopiąć swego, Orlen będzie musiał wpuścić na polski rynek zagranicznego konkurenta (mówi się o węgierskim MOL albo którymś z zachodnich koncernów paliwowych). Można zakładać, że taki konkurent będzie trudniejszym rywalem dla PKN niż Lotos.

Polityk

Ekonomiczny sens przeprowadzenia fuzji na warunkach ustalonych z Brukselą jest wątpliwy, ale w tym projekcie pieniądze mają mniejsze znaczenie niż polityka. A ściślej mówiąc, miły Jarosławowi Kaczyńskiemu plan budowy narodowego czebola energetycznego. Szef PiS powierzył bowiem Danielowi Obajtkowi do wykonania misję stworzenia koncernu działającego na szerokim rynku energetycznym. Stąd przejęcie przez PKN Orlen byłej firmy Obajtka, Energii, która inwestycje między innymi w źródła odnawialne. I zaawansowane już przymiarki do połączenia Orlenu z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem, czyli państwowym producentem i dystrybutorem gazu.

– Korzyści z tworzenia takiej korporacji są mgliste. Nie zdziwię się, jeśli za parę lat zarząd Orlenu będzie się z tych inwestycji wycofywał. Tak bywa kiedy czynniki polityczne biorą górę nad ekonomicznym rozsądkiem – mówi były menedżer PKN. I przypomina sprawę Możejek, litewskiej rafinerii, którą PKN Orlen kupił na wyraźne życzenie ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a które na długie lata stały się potężnym obciążeniem finansów płockiej firmy. Obajtek ma już zresztą na koncie podobne wpadki. Jako szef Energii, na wyraźne polecenie ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego i ówczesnych strategów PiS od polityki energetycznej, parł do budowy nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka. Dopiero niedawno pomysł został zarzucony, ale Energa straciła na przygotowaniach do budowy prawie pół miliarda złotych.

To samo polityczne kryterium zdecydowało o zakupie przez PKN spółki Polska Press, wydawcy 20 dzienników, ponad stu tygodników lokalnych i 500 serwisów internetowych. Obajtek realizuje w ten sposób strategię PiS, które od lat zabiega o przejęcie większej kontroli nad rynkiem mediów. Formalnie resort kultury wicepremiera Piotra Glińskiego ma gotowych kilka wariantów ustawy dekoncentracyjnej dla rynku mediów. Nazywany ustawą repolonizacyjną projekt miał zredukować udziały zagranicznych wydawców i nadawców w polskim rynku prasowym. Ale osłabiony politycznie po jesiennych protestach, sprawie unijnego budżetu i sporach wewnętrznych PiS nie będzie forsował tak zwanej repolonizacji trybem ustawowym. To zadanie wziął na siebie Daniel Obajtek, przejmując 8 grudnia za 120 mln zł 150 tytułów prasowych od niemieckiego wydawcy.

Plotki o kolejnym planowanym przejęciu, czyli zakupie wydawcy „Rzeczpospolitej”, Obajtek na razie ucina. Ale większy wpływ na rynek mediów PKN Orlen może mieć także dzięki innemu zabiegowi. Niedawno PKN przejął Ruch, dużego dystrybutora prasy. A do spółki z PZU utworzył agencję Sigma Bis, rodzaj domu mediowego, który ma obsługiwać między innymi spółki skarbu państwa (pierwszym klientem Sigmy spoza tej grupy została niedawno spółka spożywcza Food Care). To pomysł, który podobnie jak repolonizacja, kiełkował w PiS od 2015 roku. Pomysł stworzenia takiej instytucji, która będzie zarządzać budżetami reklamowymi spółek skarbu państwa, zgłaszał wtedy minister skarbu Dawid Jackiewicz.

Prezes PKN próbuje uzasadniać tę inwestycję strategią gospodarczą. Ot choćby takim faktem, że do przejmowanej spółki (na transakcję zgodę musi jeszcze wydać UOKiK) należą także drukarnie, które mogą zająć się…drukowaniem faktur dla klientów Energii.

– Daniel „Wszystko mogę” Obajtek zrobi i powie wszystko, czego wymaga strategia obozu rządzącego – komentuje były menedżer PKN.

Czytaj również: Czy Daniel Obajtek właśnie został rezerwowym Morawieckim?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStalowa Wola. Wybudowali stację, na której nie zatrzymują się pociągi. Mieszkańcy: “To komedia Barei, w której uczestniczymy”
Następny artykułSzczepienie? Pod warunkiem, że pierwszy będzie sąsiad