A A+ A++

14 marca 2024 | fragment książki Tomasza Jaklewicza, pinczow.com | Wyświetleń: 56

O wspaniałym lekarzu pińczowskim dr Jarosławie Generowiczu, który podczas okupacji na parterze pińczowskiego szpitala leczył żołnierzy Wehrmachtu, a na piętrze partyzantów, a także o nieznanym w Pińczowie cudzie w szpitalu pińczowskim z akcesem dr. Generowicza,  dzięki któremu sługa Boży bp Józef Sebastian Pelczar  został beatyfikowany.

Jarosław Generowicz jest kolejnym lekarzem pińczowskim, obok Józefa Bellerta, godnym upamiętnienia. Józef Bellert doczekał się pamiątkowej płyty umieszczonej w murze klasztornym przy wejściu do dawnej portierni szpitala. Jarosław Generowicz został upamiętniony pamiątkową tablicą umieszczoną w ścianie szpitala pińczowskiego z inicjatywy jego byłego pacjenta- późniejszego rektora Wszechnicy Świętokrzyskiej prof. dr hab. Mieczysława Adamczyka.

Zaraz po wojnie,  społeczny pomysł by uhonorować Jarosława Generowicza nazywając jego imieniem jedną z ulic miasta, został przez ówczesne władze polityczne storpedowany.

Jak wspomina Alicja Mazurek – wnuczka dr. Generowicza, po podjęciu stosownej uchwały 6 sierpnia 1947 przez ówczesną Radę Miejską Pińczowa, by ulicę Klasztorną przemianować na ulice Jarosława Generowicza,  władze następnie wysunęły propozycję do jego żony Marianny, że ulica zostanie nazwana jego imieniem? o ile żona odda prywatny telefon i opuści zajmowane przez siebie mieszkanie wraz z gabinetem po mężu  przy ul. 3 Maja (wynajmowanym prywatnie u państwa Pachelskich od 1042 roku). W tak perfidny, paskudny sposób ówczesne  władze pińczowskie postępowały w ramach  represji wobec rodzin wrogów ludu.

Córka dr Generowicza,  Ludmiła Anielska łączniczka i sanitariuszka NSZ ps. Lalka  została zwerbowana do NSZ przez wybitnego żołnierza NSZ, bardzo zasłużonego dla pińczowskiego harcerstwa, pińczowianina Józefa Chmielewskiego ps. Aleksander. W 1945 r. 26 grudnia zastała aresztowana przez UB za przynależność do NSZ. Zwolniono ją po koszmarnym śledztwie 12 kwietnia 1946 r. Represje wobec niej były dalej kontynuowane. Została usunięta z  wyższych studiów, które podjęła w Warszawie.

Józef Chmielewski, który ujawnił się wierząc w amnestię, po wojnie student prawa i Szkoły Głównej Handlowej, trzykrotnie aresztowany przez UB, po ostatnim aresztowaniu w 1949 roku został  powieszony, bez wyroku sądowego, w więzieniu kieleckim. Rodzina otrzymała powiadomienie, że umarł na gruźlicę, jednakże oględziny zwłok, podczas ich przewiezienia przez siostrę Józefa,  Zofię Barszczewską do Pińczowa, wskazywały w sposób oczywisty na egzekucję.

Człowiek taki jak on, bardzo inteligentny, gorący patriota, potencjalny przywódca patriotycznej młodzieży nie miał prawa do życia w  powojennym PRLu. Pochowany jest w Pińczowie, w grobie rodzinnym Chmielewskich.

Maria Chmielewska, bratanica Józefa Chmielewskiego, która na stałe mieszka w Australii tak mówiła o swym wuju To mi tak utkwiło, że człowiek walczy choć wszystko wskazywało, że to nie ma sensu, a on jednak wytrwał. Wielka szkoda, że w rodzinnym Pińczowie jego postać jest całkowicie zapomniana.

Jarosław Generowicz podjął pracę w Pińczowie w 1932 roku jako dyrektor szpitala. Uruchomił pierwszy w okolicy oddział fizykoterapii, również sprowadził aparat rentgenowski z którego korzystali mieszkańcy całego powiatu pińczowskiego. Był wyjątkowo dobrym lekarzem, świadectwa tych, których leczył nie pozostawiają żadnych wątpliwości. O jego wszechstronnym wykształceniu medycznym świadczy, że w wielu wypadkach leczył z bardzo dobrym skutkiem również ziołami.

W pamięci starych pińczowian pozostał jako wysoki postawny mężczyzna z wąsikiem, szpakowatymi włosami, lubiący przespacerować się po mieście wraz z żoną pod przeciwsłoneczną parasolką,  nieraz również z pieskiem. Często celem spaceru była wizyta u zaprzyjaźnionej rodziny Cwaklińskich.

W czasie okupacji spełniał misję lekarza pomagając wszystkim potrzebującym pomocy medycznej. Uratował wielu partyzantów dokonując operacji zarówno w warunkach polowych jak i w pińczowskim szpitalu, co wiązało się z ryzykiem natychmiastowej śmierci z rąk Niemców. Po upadku Republiki Pińczowskiej, na parterze szpitala leżeli żołnierze Wehrmachtu, na piętrze chorzy mieszkańcy, wśród nich partyzanci, których doktor lokował na oddziale kobiecym, gdyż tam Niemcy nie szukali. W wypadku takiej próby dr Generowicz informował, że leżą tam chorzy na tyfus, co studziło rewizorskie zapały Niemców. W czasie okupacji opatrywał i operował rannych partyzantów w “polowych” salach – np. a stodole u państwa Tomalów na Krzywdzie.

Po wojnie wielu leczonych przez niego podczas okupacji Żydów słało mu podziękowania. Zmarł ? na posterunku- w 1947 roku podczas wykonywania jednej z operacji, w wieku pięćdziesięciu lat, nie pozostawiając żadnego majątku.

W szpitalu w Pińczowie od 1943 roku pracowały jako pielęgniarki siostry ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, zwane potocznie sercankami, sprowadzone przez dr. J. Generowicza. Siostry zamieszkały na terenie szpitala.

Szpital w Pińczowie w 1945 roku liczył sobie 60 łóżek. Pracowało w nim dwu lekarzy, zaś na cały obszar powiatu pomocy medycznej mogło udzielić zaledwie dwu felczerów, prowadzących prywatną praktykę. Na początku lat pięćdziesiątych rozpoczęły się szykany pracujących w szpitalu sióstr zakonnych, zabito także deskami drzwi, łączące szpital z klasztorem. Warto odnotować ofiarną i dobrą pracę sióstr zakonnych w pińczowskim szpitalu ? szarytek, a potem sercanek.

W końcu 1946 roku do szpitala trafiła dwuletnia dziewczynka Janina Wiśniewski, chora na dyfteryt. Dr Generowicz zrobił to co można było w tamtej chwili ? wykonał tracheotomie ? a do rodziny powiedział, że została im tylko modlitwa. Jeżeli dziecko przeżyje do rana, przewieziemy ją do szpitala do Krakowa. Jedynie tam będzie można próbować ratować dziecko. Stan dziecka był beznadziejny. Doszło do śmierci klinicznej. Pielęgniarka, siostra Hildegarda Pelagia Kotewicz, pod poduszkę dziecka wsunęła obrazek z  podobizną św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara i zaczęła się modlić o jego wstawiennictwo, by dziewczynka wyzdrowiała. Tym czasem dr Generowicz zadzwonił do Krakowa, do znajomego lekarza, aby przekazać co się dzieje. Ustalił z nim, że jeżeli dziewczynka przeżyje – przetransportują ją do nich.

Rankiem 12 stycznia 1947 roku dziewczynka niespodziewanie podniosła się i poprosiła o jedzenie. Badania medyczne potwierdziły, że dziecko jest zdrowe. Dyrektor szpitala dr Jarosław Generowicz, w tej niezwykłej sytuacji, skierował dziecko do krakowskiej kliniki laryngologicznej. Gdy dziecko dotarło do Krakowa, na peronie czekała już karetka, która przewiozła dziewczynkę na dalsze leczenie. W klinice dr Wiktor Hassman stwierdził, że dziecko jest zdrowe i usunął  rurkę z tchawicy dziewczynki.

Cud ten został uznany przez Kościół i dzięki temu, bp Józef Sebastian Pelczar mógł zostać ogłoszony błogosławionym. Beatyfikacji sługi Bożego bpa Józefa Sebastiana Pelczara dokonał Ojciec święty Jan Paweł II,  drugiego czerwca 1991 roku, w Rzeszowie. 

W Pińczowie do dziś historia tego cudu jest szerzej nieznana. Służby specjalne bardzo interesowały się nie tylko cudami w sanktuariach, objawieniami, ale i wszelkimi plotkami i pogłoskami z tego zakresu. Zadaniem ich było zatuszowywanie i wyciszanie wszelkich tego rodzaju zdarzeń. Bezpieczniaków uczono, że religia i Kościół to przeżytki reakcyjnego systemu kapitalistycznego.

Władze odnotowywały wszelkie tego typu wydarzenia. W 1948 roku było ich 20, rok później było ich dziesięć razy więcej. Tajna broszura szkoleniowa dla UB uczyła, że księża wykorzystują cuda do zachowania wpływu na społeczeństwo, poprzez stwarzanie wokół Kościoła aureoli nadzwyczajności. Komuniści nie pozwalali na rozpowszechnianie informacji o cudownych uzdrowieniach. Osoby mówiące o takich zjawiskach były inwigilowane, wzywane na przesłuchania, straszone możliwością utraty pracy itd. Po cudzie lubelskim, gdy na kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej pojawiły się krwawe łzy, dyrektor Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, płk Julia Brystygier na tajnej odprawie kierownictwa bezpieki stwierdziła, że Cuda stanowią nowy etap w walce kleru.

Siostry sercanki pracowały w pińczowskim szpitalu głównie jako pielęgniarki, także w administracji szpitalnej. Ostatecznie pożegnały się z pracą w szpitalu 15 grudnia 1962 roku.

Ówczesny proboszcz pińczowski ks. kan. Lucjan Czechowski zaproponował im pracę przy parafii i mieszkanie w budynku parafialnym przy ul. Batalionów Chłopskich nr 8, gdzie siostry dotychczas mieszkają. W ciągu minionych lat pracowały jako katechetki, organistki, opiekunki parafialne.

W 1959 roku dzięki rozbudowie, ilość łóżek w szpitalu wzrosła do 111. Wzrosła tym samym ilość lekarzy i pielęgniarek. W wyniku reorganizacji, wyodrębniono oddział ginekologiczno-położniczy, salę dla noworodków, oddział chirurgiczny i wewnętrzny. W sprawozdaniu Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia z tego okresu można przeczytać, że rozwój szpitala to  – zasługa przewodniczącego Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Pińczowie inż. Kosteckiego i wiceprzewodniczącego inż. Chmielarskiego. Jednakże na końcu sprawozdania dodano, że szpital jest bardzo potrzebny, ale brak łóżek powoduje trudności w dostaniu się do szpitala. Dlatego też w toku kolejnych dziesięcioleci można doliczyć się aż czterech społecznych komitetów budowy szpitala w Pińczowie. Przede wszystkim to pińczowianie łożyli znaczne sumy na budowę szpitala. 

W 1984 Pińczów i szpital odwiedziła Polska Kronika Filmowa. Spiker mówił: Zachorować w Pińczowie nie daj Boże. Szpital może przyjąć tylko sześćdziesięciu pacjentów, a i to delikatnie mówiąc w warunkach spartańskich. 

https://www.facebook.com/profile.php?id=61556227300440

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDzień Sołtysa w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku
Następny artykułKopacze kryptowalut wykupują procesory AMD Ryzen, winne ogromne wzrosty kursu Bitcoina i Ethereum