Mówi się, że czarny kot na drodze przynosi pecha, ale malutka kotka, którą Maksym Huntik uratował przed rozjechaniem, przyniesie swoim właścicielom wiele szczęścia.
Czarne kocie maleństwo leżało na asfalcie, pędziły nad nim samochody, a kierowcy nie widzieli czarnego kłębuszka, który był niewiele większy od zaciśniętej pięści.
Kłębuszek na drodze
Piątek (3.09) okazał się szczęśliwym dniem dla czarnej kotki, która od swoich nowych właścicieli dostała imię Moli.
– Właśnie wracałem z pracy. Zaraz jak zjechałem z ronda w Moniuszki, zobaczyłem kotka na drodze – opowiada Maksym Huntik (26 l.), kierowca. – Nie miałem wątpliwości, że to zwierzątko. Zatrzymałem się i zabrałem kotka do samochodu, a potem do domu – opowiada Maksym.
Kotek leżał niemal na środku jezdni. Jak się tam znalazł?
– Myślę, że spadła z samochodu. Pewnie schowała się u kogoś w podwoziu i nawet nie wiedział, że tam jest. Musiała wypaść na drogę chwilę przed tym, jak nadjechałem – mówi Maksym.
Malutki kotek był bardzo wystraszony. Gdy tylko Maksym otworzył drzwi, by zabrać futrzaka do domu przy ulicy Wieniawskiego, kotka uciekła i schowała się pod samochodem sąsiadów.
Zostanie z nami
– Do domu udało nam się ją przynieść dopiero w niedzielę, 5.09. Przyszedł sąsiad i powiedział, że mój kot chowa się u niego koło silnika. Udało nam się ją wyciągnąć. Razem z żoną, Natalią, wynajmujemy mieszkanie, więc jeszcze musimy zapytać właściciela, czy możemy mieć kota. Pochodzimy z Ukrainy, ale w Żarach mieszkamy od 2017 roku i to już jest nasz dom. Dwa tygodnie temu rozmawialiśmy z Natalią, że przydałoby nam się zwierzątko – kotek albo mały pies. A tu proszę, taka historia. Mam nadzieje, że właściciel mieszkania pozwoli i Moli zostanie już z nami – opowiada Maksym.
Moli dzięki pomocy schroniska przejdzie wszystkie badania, zostanie też zaszczepiona.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS