„Czarną limuzynę zauważyłam, jak tylko wyszłam z teatru. Wysiadł z niej pułkownik NKWD i skinął na mnie. Kiedy podeszłam, złapał mnie za tył głowy i wepchnął do auta, tak że upadłam twarzą prosto na kolana pasażera – był nim Beria”. Tak opowiadała jedna z najsławniejszych radzieckich aktorek lat 40., Tatiana Okuniewska, w telewizyjnym wywiadzie wyemitowanym na początku lat 90. W jej przypadku Beria uciekł się do szantażu. Jego ludzie szybko ustalili, że brat i ojciec siedzą w moskiewskim areszcie śledczym na Butyrkach. To był etap przejściowy. Mogli trafić do lepszego lub gorszego łagru, przeżyć tam lub zginąć, mogli też od razu stanąć przed plutonem egzekucyjnym.
Okuniewskiej powiedziano, że ich los zależy od niej. Załatwić można to rzecz jasna tylko z Berią. Osobiście.
Pierwszy udokumentowany skandal z udziałem kobiety Beria wywołał w 1926 r. w Tbilisi. W 1924 r. zasłużywszy się m.in. krwawym stłumieniem ruchów antybolszewickich w Gruzji, został przez Stalina mianowany szefem bezpieki OGPU na teren Zakaukazia i I sekretarzem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Gruzji. Wraz ze stanowiskiem dostał luksusowe mieszkanie w kamienicy, w której mieszkał Papulia Ordżonikidze, starszy brat Sergo, jednego z prominentnych bolszewików, towarzysza i przyjaciela Stalina. Berii zależało na przyjaźni Papulii, ale ten nim gardził. Uważał Berię za karierowicza i oportunistę.
Inga Dżibuti, wnuczka Sergo, wspomina: – Podczas jednego z przyjęć w domu wuja Beria ordynarnie podrywał jego kuzynkę. Papulia stracił cierpliwość. Poprosił Berię do przedpokoju. Otworzył drzwi i dał Berii po twarzy, tak że ten zleciał ze schodów. Beria zapamiętał to upokorzenie. W 1936 r. na podstawie fałszywych oskarżeń o szpiegostwo doprowadził do aresztowania i rozstrzelania Papulii. Cień padł także na Sergo. Ale jego nie było tak łatwo pogrążyć. Był przyjacielem i jednym z najbliższych współpracowników Stalina. Mimo to niecały rok po śmierci brata Sergo, coraz bardziej osaczany, popełnił samobójstwo.
Okuniewską wprost spod teatru Beria wywiózł do podmoskiewskiej daczy. Aktorka wspominała: – Beria rozebrał się i położył do łóżka. Stałam bez ruchu pod ścianą sypialni. Chciałam zniknąć. Po dłuższej chwili Beria przerwał milczenie: „Wyobraź sobie, że jesteś w bajce. Za siedmioma górami i siedmioma lasami. Czy ci się to podoba, czy nie, jesteś całkowicie w mojej władzy”.
– Nawet dziś, gdy wspominam ten moment, czuję tamtą bezsilność – opowiadała Okuniewska. – Bezsilność i obrzydzenie. Wciąż mam przed oczami tamten obraz. Stoję pod ścianą, a Beria wierci się niecierpliwie i bezczelnie uśmiecha. W szykownej koronkowej pościeli wygina się jak wielka rozlazła ropucha. Okuniewska nie zadowoliła Berii. Nie wydobyła z gułagu bliskich. Kilka miesięcy po tej wizycie sama trafiła do obozu. 13 listopada 1948 r. aresztowano ją, oskarżono o agitację antybolszewicką i w błyskawicznym tajnym procesie skazano na 10 lat. Na wolność wyszła na mocy amnestii w 1954 r. Rok po śmierci Stalina i Berii. Aktorka nigdy nie powiedziała wprost, czy uległa Berii. Wyznała jedynie: – Po doświadczeniu z Berią, jadąc do obozu, byłam pewna jednego: niech mnie biją, nawet zabiją, ale jeśli będą gwałcić, skończę ze sobą.
Okuniewska nie była jedyną aktorką, którą upolował Beria. W 1943 r. zwabił do siebie Zoję Fiodorową. Zgodziła się, bo miała ojca w łagrze. W opublikowanych po latach wspomnieniach pisze, że wytrzymała u Berii godzinę. Kiedy zaczął ją napastować, wybiegła na ulicę.„Beria dogonił mnie. Ze zdumieniem spostrzegłam, że wciska mi w dłonie bukiet kwiatów” – pisze Fiodorowa. „Przez chwilę pomyślałam, że chce mnie przeprosić. Wysyczał: – To na twój grób”.
Od tamtej chwili co dzień czekała, kiedy do jej drzwi zapuka ekipa NKWD. Jednak, o dziwo, aresztowana została dopiero trzy lata później, w 1947 r., kiedy władze wykryły, że miała romans z amerykańskim korespondentem wojennym. Wyszła na wolność w 1955 r. Niektórzy rosyjscy historycy powątpiewają w wersję Fiodorowej. Uważają, że te trzy lata wolności, podobnie jak romans z Amerykaninem, to efekt pracy dla NKWD. Pracy, która rozpoczęła się w sypialni Berii.
Większość kobiet Beria zabierał nie do daczy, ale do swojej moskiewskiej willi przy ul. Małej Nikickiej. Żaden z komisarzy ludowych ani wcześniej, ani później nie miał tak wystawnej rezydencji. Willę, w której dziś mieści się ambasada Tunezji, wybrał osobiście Stalin. Sprezentował ją Berii w 1938 r. zaraz po tym, jak ten zlikwidował Nikołaja Jeżowa i zajął jego miejsce na stanowisku ludowego komisarza spraw wewnętrznych. Beria od zawsze miał słabość do luksusu i zbytku. Jego zachcianki bulwersowały nawet innych bolszewickich prominentów. Prokurator Rudenko nazwał to podczas śledztwa „warunkami burżuazyjnego zbytku i rozkładu”.
Córka Papulii Ordżonikidze, Eteri, wspomina: – Jego syn chodził do szkoły z wykładowym niemieckim, a w domu miał dodatkowo trzy guwernantki, które uczyły go niemieckiego, francuskiego i angielskiego.
Żona Berii, znacznie młodsza od niego Nina, musiała słyszeć o jego seksualnych wyczynach – opowiada Eteri. – Beria więc obsypywał ją bogactwem wprost proporcjonalnie do skali swojej niewierności. Nina podróżowała własną salonką. Na daczy miała do dyspozycji kucharza, masażystkę, instruktora tenisa, kilkuosobową służbę: pokojówki, kamerdynera, majordomusa, a także osobistą ochronę.
Moskiewska rezydencja Berii miała kilkanaście pokoi i była podzielona na dwie części. Jedna dla rodziny, druga do wyłącznej dyspozycji komisarza spraw wewnętrznych. Była to część całkowicie autonomiczna z jadalnią, gabinetem i – rzecz jasna – sypialnią. – Nikt niezapowiedziany, nie miał wstępu do tej części – wspomina Ludmiła Aleksiejewa, kolejna wykorzystana przez Berię radziecka aktorka. Aleksiejewa uległa Berii i bywała w jego willi kilkakrotnie.
Pierwsze spotkanie przypominało to z Okuniewską: – Mimo że się nie opierałam, kiedy wsiadłam do limuzyny, Beria złapał mnie mocno za łokieć i trzymał tak całą drogę – mówiła Aleksiejewa w wywiadzie opublikowanym w latach 90. w dzienniku „Niezawisimaja Gazieta”. – Limuzyna wjechała na podwórze, Beria, wciąż trzymając za łokieć, wprowadził mnie po schodach wejściem, które prowadziło wprost do sypialni połączonej z wielkim pokojem kąpielowym.
Ludmiła Aleksiejewa o wizycie u Berii powiedziała mężowi. – Nie miał lub udawał, że nie ma nic przeciwko temu – wspomina. – Pracował w sowieckim korpusie dyplomatycznym, gdyby okazał cień zazdrości, byłby skończony. A tak jego kariera nabrała tempa. Aleksiejewa wspomina w wywiadzie tylko jeden szczegół ze schadzek: dłonie Berii były zimne i wilgotne.
Stalin wiedział o seksualnych wyczynach Berii. Choć wywoływały one ogólne zgorszenie na szczytach komunistycznej władzy, Beria długo był nietykalny. Wódz pamiętał jego zasługi. Nie tylko czystki i masowe mordy. To Beria podczas wojny organizował ewakuację przemysłu i to on kierował tworzeniem sowieckiej bomby atomowej.
Wiedział nie tylko Stalin. Na przełomie lat 40. i 50. plotki o czarnej limuzynie, do której porywano dziewczęta, powtarzała cała Moskwa. Doskonale wiedziano też, kim jest postać w kapeluszu siedząca na tylnej kanapie auta. W środowisku radzieckich fizyków krążyła anegdota, że trzeba uważać na kontakty ze współtwórcą radzieckiej bomby atomowej Julijem Charitonem, bo mógł złapać od Berii syfilis. Anegdota wzięła się stąd, że po zdetonowaniu pierwszej radzieckiej bomby atomowej uszczęśliwiony Beria wziął Charitona w ramiona i ucałował w usta.
W Moskwie łowczymi Berii byli dwaj ludzie. Szef jego ochrony płk Sarkisow i szofer, oficer NKWD, Nadieraj. Beria wskazywał kobietę, a Nadieraj albo Sarkisow wyskakiwali z wozu i na oczach przechodniów wciągali ją do limuzyny.
Stiepan Mikojan, lotnik doświadczalny, syn sławnego konstruktora samolotów MiG, wspomina: – Kiedyś zatrzymał się obok mojej żony, idącej chodnikiem. Pisnęły hamulce i szczęknęły drzwi od limuzyny, żona się odwróciła. Beria uśmiechnął się tylko, pomachał jej i wóz ruszył dalej. Odpuścił, bo ją rozpoznał. Byliśmy sąsiadami.
Eteri Ordżonikidze wspomina, że Beria już wcześniej miał na swych usługach ludzi do ulicznych polowań na dziewczyny. – Jechałam z nim kiedyś do Abchazji na daczę. Razem z nami podróżowała kobieta złapana przez jednego z adiutantów na ulicy w Tbilisi. Zabawiał się z nią przez dwa czy trzy dni, a potem oddał swojej ochronie. Wykorzystywali ją kolejno wedle szarży. Nie wiem, czy wróciła do domu.
Czekiści często zwabiali dziewczyny do sypialni szefa pod pretekstem powierzenia im tajnej misji wywiadowczej. Walentin Falin pracował w MSZ z jedną z kochanek Berii. Dziewczyna dostała pracę, bo miała z Berią dziecko. Falin: – Nie lubił się zabezpieczać. Jeśli rodziło się dziecko, trafiało do sierocińca, chyba że mąż kobiety je uznał. Jeśli kobieta chciała dokonać aborcji, co było w tamtych czasach przestępstwem, Sarkisow organizował zabieg w szpitalu MSW. Jeśli Beria uważał, że nie on jest sprawcą ciąży, a dziewczyna to naciągaczka, wysyłano do niej czekistów z propozycją nie do odrzucenia. Zaczynali po dobroci – od przedstawienia zaświadczenia, że Beria jest bezpłodny, jeśli nie skutkowało, stosowali swoje sprawdzone metody.
Na procesie Berii głównym zarzutem miało być szpiegostwo i zdrada, ale z gwałtów i wykorzystywania nieletnich prokurator Rudenko nie miał zamiaru rezygnować. Miał na Berię haka – pisemne zeznanie Walentyny Drozdowskiej. Kobieta twierdziła, że cztery lata wcześniej, gdy miała 16 lat, Beria zwabił ją do swej willi i zgwałcił. Takie przestępstwo było zagrożone wówczas w ZSRR nawet karą śmierci. Pod wpływem zeznania Drozdowskiej Beria przyznał się do „niegodnego komunisty upadku moralnego”. Potwierdził, że chorował wenerycznie. Zaprzeczył jedynie, jakoby zgwałcił Drozdowską. Twierdził, że spotykała się z nim z własnej woli i otrzymywała od niego pieniądze.
Historycy wiedzą dziś to, co wiedział też prokurator Rudenko. Zeznania Drozdowskiej były najpewniej wymuszone. Beria założył z dziewczyną drugą rodzinę. Miał z nią córkę, której dał na imię Marta (po swej matce) i najprawdopodobniej mówił Rudence prawdę. Drozdowska spotykała się z Berią z własnej woli, a i ona nie była mu obojętna.
Beria zaprzeczył jeszcze w jednej sprawie. Uznał, że liczba 221 wykorzystanych przez niego kobiet jest mocno zawyżona. Twierdził, że mogło ich być najwyżej 70.
Beria został skazany na śmierć i prawdopodobnie zabity strzałem w głowę w podziemiach ministerstwa obrony. Jedyną bliską osobą, która odmówiła zeznań przeciwko niemu, była żona Nina.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS