A A+ A++

Jedno spóźnienie do pracy – a właściwie na praktykę uczniowską – uratowało Józefowi Wojtunikowi życie. Spóźnił się „na podział”, bo tego dnia od rana pisał pracę dyplomową przed maturą. W tym czasie popołudniowa zmiana w kopalni „Rokitnica” zjechała na dół.

– Sztygar zapytał, co się stało, posłuchał mojego wyjaśnienia i wysłał mnie do pracy przy przenośniku. Za mnie do pracy w ścianie poszedł kolega, którego już nigdy nie spotkałem – wspomina Józef Wojtunik, rocznik 1951.

Katastrofa po podziemnym tąpnięciu w Rokitnicy

Kilkadziesiąt minut później – gdy Wojtunik już pracował na dole – tąpnęło. Była dokładnie godzina 16.06 we wtorek, 23 marca 1971 roku. Ten dzień miał zapisać się w historii jako początek jednej z najsłynniejszych akcji ratowniczych w polskim górnictwie. Zaczęła się już kilka minut po wstrząsie, jednym z pierwszych wyciągniętych na powierzchnię był właśnie Wojtunik.

– Walnęło w chwili, gdy sztygar wychodził ze ściany wydobywczej do chodnika. Wyrzuciło go na chodnik, mnie przeciągnęło z pięć metrów po przenośniku, zerwało hełm, poturbowało – wspomina emerytowany górnik z zabrzańskiej Rokitnicy. – Pytałem, co się stało, sztygar powiedział, że tąpnęło i chyba zasypało ludzi.

780 metrów pod ziemią zawaliła się część chodnika, w którym w chwili tąpnięcia pracowało 19 osób. Uratowało się ośmiu górników, mniej lub bardziej poturbowanych wyciągnęli na powierzchnię ratownicy. Ale to był dopiero początek trudnej i długiej akcji, bo w chodniku zostało jeszcze 11 górników. Teraz ratownicy musieli przekopać się przez zawał, bardzo sypką skałę i węgiel, które spowalniały odkopywanie chodnika. W zastępach ratowników pracowali też bracia Rudolfa Budnego, jednego z tych odciętych w zasypanym chodniku. Do pierwszego górnika udało się dotrzeć dzień po rozpoczęciu akcji. Już nie żył, a potem kolejne zwłoki i jeszcze następne.

– Ojciec był elektromonterem, pracował podczas akcji ratowniczej, bo ciągle na dole prądu brakowało. Najbardziej zapamiętałem jego słowa o tym, że jak ratownicy doszli do miejsca, które przekopywali, to trzeba było pracować w maskach z filtrem miętowym, bo fetoru nie dało się wytrzymać – opowiada ks. Jan Matla, dziś proboszcz, wtedy 11-letni syn górnika z zabrzańskiej Rokitnicy.

Kadr z podziemnych poszukiwań górnika Alojzego Piontka w kopalni Rokitnica w Zabrzu w 1971 roku. Stanisław Jakubowski, fotoreporter Centralnej Agencji Fotograficznej jako jedyny zrobił zdjęcia z akcji ratunkowej pod ziemią.
Kadr z podziemnych poszukiwań górnika Alojzego Piontka w kopalni Rokitnica w Zabrzu w 1971 roku. Stanisław Jakubowski, fotoreporter Centralnej Agencji Fotograficznej jako jedyny zrobił zdjęcia z akcji ratunkowej pod ziemią.  foto: STANISŁAW JAKUBOWSKI

Tąpnięcie przeżył tylko jeden z poszukiwanych. Alojzy Piontek (a właściwie Piątek) został przyciśnięty styliskiem od łopaty. Przez szczeliny w zawale rozmawiał z umierającym obok kolegą. Alfred Gebauer nie doczekał jednak pomocy. Piontek przez długie godziny oczekiwania na ratunek przepiłował stylisko blaszką od lampki górniczej i przedostał się do niewielkiej niszy – po drodze przegryzając belkę, która blokowała drogę. Cierpliwie stukał, wzywając ratowników, bo jak sam potem mówił – wiedział, że przyjdą, choćby po martwego.

– Nasikałem do hełmu i miołem czym wargi moczyć. Za pierwszym razem mocz jest słony, potem normalny. Jak mnie wyciągli, wargi miałem gładziutkie, nic nie spękane (…) Drzazgą z belki kłułem dziąsła, żeby krew leciała. Krwią można się napić – tak ponad ćwierć wieku temu opowiadał Alojzy Piontek w tym reportażu Dariusza Kortko i Lidii Ostałowskiej.

Tak wytrwał 158 godzin, bo dopiero 30 marca dotarli do niego ratownicy, którzy już niemal całkiem stracili nadzieję na odnalezienie kogokolwiek żywego. Piontek – choć wycieńczony głodem i odwodniony – nie odniósł poważniejszych obrażeń, w ciemnościach stracił jednak rachubę czasu. A bardzo liczył, że zobaczy mecz Górnika Zabrze z Manchesterem City. (W ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów zabrzańska jedenastka przegrała 0:2, a ponieważ dwa tygodnie wcześniej na Stadionie Śląskim wynik był odwrotny, rozegrano trzecie spotkanie na neutralnym terenie. Górnik przegrał 1:3 i odpadł, ale rok wcześniej dotarł w tych rozgrywkach aż do finału).

Cud w Rokitnicy. Wybuch radości po znalezieniu Alojzego Piontka

Jan Stolot, emerytowany górnik z „Rokitnicy”, a w 1971 r. nastolatek, dobrze zapamiętał emocje związane z katastrofą: – Wszyscy tym żyli, ludzie chodzili przygnębieni, bo każdy śledził akcję, ale potem był wybuch radości, że jednego udało się uratować.

Tylko jednego, bo w ostatnich metrach odkopywanego chodnika znaleziono zwłoki ostatnich dwóch górników. W sumie w katastrofie zginęło ich dziesięciu.

Alojzy Piontek już nigdy nie zjechał dół, po rehabilitacji przeszedł na rentę. Zmarł 29 października 2005 r. Dzięki „Cudowi w Zabrzu” stał się najbardziej znanym górnikiem PRL, trafił nawet do komiksu. Został też najlepszym przykładem tego, że w czasie górniczych katastrof ratownicy zawsze „idą po żywego”.

Na dół wrócił za to Józef Wojtunik – choć dopiero pół roku później, po zdanej maturze. – Ludzie już wtedy mówili między sobą o zaniedbaniach, dzień wcześniej czuliśmy, że wszystko się zaciska, sztygarzy koniecznie chcieli wybrać tę ścianę, żeby rozprężyć górotwór – wspomina toczone kilkadziesiąt lat temu prywatne rozmowy.

Katastrofa w zabrzańskiej kopalni na wystawie w Muzeum Górnictwa Węglowego

W oficjalnym raporcie o tych zaniedbaniach i pogoni za zwiększeniem wydobycia jednak nie wspomniano. Katastrofę miało spowodować tylko silne tąpnięcie górotworu.

Kopalnia “Rokitnica” już dawno została zlikwidowana, podobnie jak prawie wszystkie inne w Zabrzu. O dramatycznej akcji ratunkowej z marca 1971 r., a także o innych tego typu zdarzeniach, przypominać ma jednak ekspozycja, którą przygotowuje Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Zaplanowano ją w budynku dawnej maszynowni szybu Prinz Schonaich na terenie kompleksu „Sztolnia Królowa Luiza”, kilkanaście kilometrów od miejsca, w którym na ratunek czekał Alojzy Piontek.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowe życie porodówki w oławskim szpitalu
Następny artykułW busie przystosowanym do przewozu 9 osób, znajdowało się 19 pasażerów.