A A+ A++

Mimo rosnącej potęgi Chińskiej Republiki Ludowej to wciąż Stany Zjednoczone Ameryki są najpotężniejszym państwem świata – zwłaszcza w szeroko pojętej sferze militarnej. Amerykański prezydent, będący dowódcą naczelnym i mający bezpośrednie zwierzchnictwo nad liczącym tysiące głowic arsenałem jądrowym, pozostaje najpotężniejszym człowiekiem na świecie. A jednak czasami nawet takim ludziom zdarza się umrzeć w sposób niespodziewany, czy to z powodu choroby czy zamachu.

Kluczowa pozycja prezydenta w łańcuchu dowodzenia amerykańskich sił zbrojnych, a zwłaszcza ich nuklearnego komponentu, powoduje, że kwestia zachowania ciągłości rządu ma fundamentalne znaczenie. W tym też momencie znaczenia nabiera postać wiceprezydenta, który nie ma normalnie żadnych formalnych uprawnień (poza głosowaniem w Senacie w wypadku równowagi głosów), a jego jedynym zadaniem jest czekanie na śmierć prezydenta. Ponieważ któregoś dnia wiceprezydent może zostać prezydentem, w czasie wyborów musi spełniać takie same wymagania jak główny kandydat.

Prezydent a siły zbrojne

Prezydent jako dowódca naczelny ma największy wpływ na kształtowanie polityki wojskowej państwa. Organy ustawodawcze mogą pokazać swoją siłę w tej kwestii głównie poprzez odpowiednie uchwalanie budżetu, zatwierdzanie najwyższych dowódców i wypowiadanie wojny. Należy jednak zaznaczyć, że to ostatnie uprawnienie jest bardzo łatwe do obejścia, co udowadnia ostatnich kilkadziesiąt lat. W końcu formalnie od zakończenia drugiej wojny światowej Stany Zjednoczone nie prowadziły ani jednej wojny, a jednak były Korea, Wietnam, Irak czy Afganistan. Wszystko to były interwencje wojskowe bez formalnego wypowiedzenia wojny.

W przypadku wypowiedzenia wojny przez Kongres prezydent zyskuje dodatkowe uprawnienia. Może zawiesić konstytucyjne gwarancje praw obywatelskich oraz wykorzystać siły zbrojne w działaniach wewnątrz kraju, w tym do wymuszenia egzekwowania prawa i zdławienia buntu lub rewolucji.

Chociaż nie wynika to wprost z konstytucji – w Stanach Zjednoczonych wiele kwestii politycznych wynika ze zwyczaju – jedynie prezydent ma prawo wydać rozkaz użycia broni jądrowej. Na samym początku jej istnienia było to stosunkowo proste do wyegzekwowania, ale w czasie zimnej wojny, gdy każda z dwóch głównych stron dysponowała dziesiątkami tysięcy głowic jądrowych, sprawa była bardziej skomplikowana. W broń atomową były wyposażone nawet myśliwce obrony powietrznej i tak wiele innych taktycznych, niewielkich systemów uzbrojenia, że prezydencka kontrola nad jej użyciem często była jedynie iluzoryczna.

Joe Biden, wówczas wiceprezydent, sekretarz obrony Robert M. Gates, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów admirał Mike Mullen i szef CENTCOM-u, późniejszy sekretarz obrony, generał James Mattis.
(DoD / Mass Communication Specialist 1st Class Chad J. McNeeley)

Władza amerykańskiego prezydenta odnośnie do użycia broni jądrowej jest nieograniczona. Rozkaz jej użycia nie musi być konsultowany ani z sekretarzem obrony, ani z sekretarzem stanu, ani z żadnym innym organem władzy wykonawczej, ustawodawczej lub sądowniczej. Wobec takiego rozkazu nikt nie ma również prawa weta. Jest to spowodowane charakterystyką dzisiejszego uzbrojenia strategicznego. Od momentu wykrycia ataku rozpoczętego z terytorium Rosji czy Chin do momentu detonacji pierwszych głowic na terytorium Stanów Zjednoczonych prezydent w najlepszym razie będzie miał kilkanaście minut na podjęcie decyzji o uderzeniu odwetowym. W najgorszym razie będzie to kilka minut. W tym czasie musi uruchomić system dowodzenia, wybrać jedną z opcji kontruderzenia, dokonać uwierzytelnienia i przesłać rozkazy. W tym łańcuchu nie ma miejsca na długie konsultacje, przekonywanie się czy uzgadnianie stanowisk.

Futbolówka

W kulturze popularnej najsłynniejszym symbolem władzy amerykańskiego prezydenta nad bronią jądrowa jest atomowa walizka. Jej oficjalna nazwa to Prezydencka Torba Awaryjna (Presidential Emergency Satchel), ale jest powszechnie nazywana „futbolówką”. Według jednej wersji nazwa pochodzi od tego, że do walizki zmieściłaby się piłka do futbolu amerykańskiego. Według innej nazwa wywodzi się od obowiązującego w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych planu wojny jądrowej „Dropkick”. Jest to termin z futbolu amerykańskiego i oznacza wykonanie strzału (kopnięcia piłki) po wypuszczeniu piłki z rąk, a więc do wykonania tego zagrania potrzebna jest futbolówka.

W walizce w skórzanym pokrowcu znajduje się kilka elementów: książka z dostępnymi opcjami uderzenia jądrowego, spis tajnych lokalizacji, w których może się schronić prezydent, instrukcja obsługi systemu łączności i karta z kodami identyfikacyjnymi. Dodatkowo znajduje się tam tajny (najprawdopodobniej satelitarny) system łączności głosowej. Nie znajdziemy w niej słynnego czerwonego guzika. Rolą amerykańskiego prezydenta nie jest osobiste wystrzelenie rakiet poprzez wciśnięcie owego guzika, ale wydanie rozkazu ich wystrzelenia, a zawartość walizki ma umożliwić przekazanie tego rozkazu i rozpoznanie osoby wydającej rozkaz jako uprawnionej do tej czynności.

Istnieje kilka egzemplarzy walizki atomowej. Jedna jest stale przy prezydencie, druga – przy wiceprezydencie. Wiadomo, że w 1981 roku po zamachu na Ronalda Reagana jeszcze jedna była w Pokoju Sytuacyjnym w Białym Domu, gdzie obecni byli między innymi sekretarz obrony i sekretarz stanu. Nie wiadomo dokładnie, ile ich jest, ale to, że więcej niż jedna, jest pewne, bo w wypadku śmierci prezydenta i zniszczenia jego walizki jego następcy również muszą mieć możliwość wykonania ataku atomowego.

Przed erą atomową

Do tej pory dziewięć razy zdarzyło się, że amerykański prezydent nie doczekał końca kadencji. Osiem razy wiązało się to ze śmiercią naturalną lub zamachem, a jeden raz prezydent – Richard Nixon – sam ustąpił ze stanowiska.

4 kwietnia 1841 roku na skutek zapalenia płuc zmarł William Henry Harrison. Prezydentem był przez dokładnie miesiąc. Zmarł w Białym Domu w Waszyngtonie. Wiceprezydent John Tyler przebywał wtedy w Williamsburgu w Wirginii. Od razu po śmierci Harrisona urzędnicy Białego Domu wysłali po wiceprezydenta gońca, który dotarł doń o świcie 5 kwietnia. Po otrzymaniu informacji o śmierci prezydenta Tyler natychmiast wyruszył do Waszyngtonu. Dotarł tam nad ranem 6 kwietnia. W samo południe został zaprzysiężony na prezydenta przez prezesa sądu okrętowego Dystryktu Kolumbii Williama Cruncha. Pierwszy wiceprezydent zastępujący zmarłego prezydenta złożył przysięgę po pięćdziesięciu trzech godzinach od śmierci poprzednika.

Śmierć Williama Harrisona.
(N. Currier)

Pierwsza sytuacja tego typu ustanowiła kilka precedensów. Ponieważ ani konstytucja, ani inne przepisy nie regulowały tych kwestii dostatecznie szczegółowo, pojawił się spór, czy Tyler ma być prawdziwym prezydentem czy jedynie pełniącym obowiązki prezydenta. Sam zainteresowany jasno stwierdził, że będzie prezydentem, a nie pełniącym obowiązki. Druga kwestia dotyczyła przysięgi. Tyler uważał, że nie musi jej składać ponownie, ponieważ składał już przysięgę wiceprezydencką, w której zobowiązał się do bronienia i przestrzegania konstytucji – do czego zobowiązuje się również prezydent. Po wymianie argumentów ustąpił i złożył nową przysięgę jako prezydent.

Procedura sukcesji prezydenckiej zastosowana przez Tylera nie wszystkim się podobała i dyskutowano nawet, czy taki następca ma prawo mieszkania w Białym Domu i czy może otrzymywać pensję bez nowej decyzji Kongresu, ale ostatecznie się przyjęła. À propos przysięgi warto zauważyć, że po wyborze nowego prezydenta wiceprezydent ślubuje jako pierwszy, a prezydent po nim. Robi się tak na wszelki wypadek, gdyby prezydent zmarł zaraz po przysiędze, żeby miał kto go zastąpić.

Zachary Taylor zmarł 9 lipca 1850 roku, prawdopodobnie na cholerę. Prezydentem był przez rok i 127 dni. Wiceprezydentem był wtedy Millard Fillmore, który na kilka godzin przed śmiercią prezydenta został poinformowany o jego bardzo ciężkim stanie. Po śmierci Taylora Fillmore spędził całą noc we własnym gabinecie, a został zaprzysiężony następnego dnia w holu Izby Reprezentantów przez prezesa sądu okręgowego – co ciekawe, tego samego, który odbierał przysięgę od Tylera. Sukcesja przebiegła sprawnie, chociaż wszyscy sekretarze podali się do dymisji.

Sprawa zamachu na Abrahama Lincolna jest bardzo dobrze znana. Aktor i zwolennik niewolnictwa John Booth 14 kwietna 1865 roku strzelił do prezydenta zasiadającego w loży Teatru Forda. Kula przeszła przez mózg i utknęła za okiem. Rana okazała się śmiertelna, a zgon stwierdzono 15 kwietnia o 7.22. Jego następca – Andrew Johnson – został zaprzysiężony tego samego dnia o godzinie 10.00 przez przewodniczącego Sądu Najwyższego.

Johnson w tym czasie chorował i nie był w pełni sił. Dodatkowo jego stan pogorszyła informacja o śmierci Lincolna. Obawiano się (lub liczono na to), że zrezygnuje z objęcia stanowiska prezydenta. Wiceprezydent dodał sobie sił kilkoma kieliszkami brandy i w czasie zaprzysiężenia był wyraźnie pod wpływem alkoholu. Nie był to z resztą jego pierwszy ani ostatni wybryk z alkoholem, już jako wiceprezydent miał przydomek Andy the Sot (Andy Pijaczek), który zyskał po bełkotliwej przemowie w czasie zaprzysiężenia Lincolna.

2 lipca 1881 roku na dworcu kolejowym w Waszyngtonie prezydent James Garfield został postrzelony przez prawdopodobnie niezrównoważonego Charlesa Guiteau, któremu wcześniej Garfield odmówił przyznania urzędu konsula we Francji. Zamach był aktem zemsty. Prezydent nie zginął na miejscu, ale kula utkwiła w jego plecach. Po zamachu przez dwa miesiące leżał w Białym Domu, a lekarze bez powodzenia starali się zlokalizować pocisk i go wyciągnąć. Garfield poprosił by przewieźć go nad morze, gdzie liczył na łagodny klimat sprzyjający leczeniu. Zamiast tego doznał tam zakażenia i zmarł 19 września.

Zaprzysiężenie Chestera Arthura.
(Frank Leslie’s Illustrated Newspaper)

W czasie zamachu wiceprezydent Chester Arthur przebywał w Nowym Jorku. Gdy dowiedział się o zamachu, natychmiast przybył do Waszyngtonu, spodziewając się szybkiej śmierci prezydenta. Ponieważ zdrowie Garfielda się poprawiało, Arthur wrócił do Nowego Jorku, gdzie przebywał przez kilka kolejnych tygodni. Chociaż proponowano mu przejęcie części obowiązków prezydenta, który właściwie nie funkcjonował od zamachu, odmówił. Wiadomość o śmierci Garfielda otrzymał o północy 19 września 1881 roku. Natychmiast do jego nowojorskiego mieszkania wezwano sędziego sądu najwyższego stanu Nowy Jork, który o godzinie 2.00 odebrał przysięgę prezydencką. Trzy dni później przysięgę powtórzono w czasie uroczystej ceremonii na Kapitolu.

Co interesujące, Chester Arthur początkowo odmówił rezygnacji z funkcji przewodniczącego Senatu, którą formalnie sprawuje wiceprezydent. W tym czasie w Senacie większość mieli demokraci, więc republikanin Arthur bał się, że jeśli coś mu się stanie, jego następcą zostanie demokratyczny przewodniczący senatu, który zostałby wybrany szybko po ustąpieniu z funkcji Arthura. W tym czasie nie było jeszcze przepisów umożliwiających powołanie nowego wiceprezydenta, więc w takich wypadkach wiceprezydent stający się prezydentem sprawował funkcję do końca kadencji bez nowego wiceprezydenta, a w wypadku śmierci jego następcą stawał się przewodniczący Senatu.

Także następna sukcesja była wynikiem zamachu. 6 września 1901 roku prezydent William McKinley odwiedzał w Buffalo Wystawę Panamerykańską. W czasie wizyty ściskał ręce ludziom przybyłym specjalnie, żeby zobaczyć amerykańskiego prezydenta. W ich gronie był Leon Czolgosz, który nie po uścisk dłoni prezydenta, ale po to, aby go zabić z powodu nierówności społecznych panujących w kraju. Oddał do McKinleya dwa strzały i trafił go w pierś i brzuch. Prezydenta zabrano do punktu szpitalnego na terenie wystawy i po opatrzeniu ran przewieziono go do domu lokalnego prawnika. Wydawało się, że stan prezydenta się poprawia, ale szybko nastąpiło kolejne pogorszenie stanu zdrowia i William McKinley zmarł 13 września.

William McKinley i Theodore Roosevelt.
(Pach Brothers)

Przebywający na polowaniu w stanie Vermont wiceprezydent Theodore Roosevelt informację o zamachu otrzymał dopiero w dniu śmierci McKinleya. Natychmiast udał się do Buffalo, gdzie dotarł 14 września. Okazało się, że prezydent już nie żyje. Roosevelt został zaprzysiężony tego samego dnia i został najmłodszym amerykańskim prezydentem. Sukcesja nastąpiła bez zawirowań. Istnieje też druga, podobna wersja zdarzeń, według której Roosevelt natychmiast po zamachu udał się zobaczyć prezydenta, ale wtedy jeszcze oczekiwano, że McKinley wyzdrowieje, więc wiceprezydent wrócił na polowanie i ponownie zszedł z gór już 14 września. Tego dnia został zaprzysiężony na prezydenta i został najmłodszą osoba pełniącą to stanowisko.

Kolejnym prezydentem, który zmarł w czasie pełnienia urzędu, był Warren Harding, przez wielu uważany za najgorszego prezydenta w historii (ale w ostatnich latach zyskał nowego kontrkandydata do tego niechlubnego miana). W połowie czerwca 1923 roku prezydent udał się pociągiem w podróż na Alaskę. W drodze powrotnej, już w lipcu, zaczął się skarżyć na stan zdrowia. Pod koniec lipca przybył do San Francisco i już wtedy narzekał na ból w górnej części klatki piersiowej. Prezydenta położono w hotelowym łóżku i oddano pod opiekę lekarzy, ale nie wykonywali oni żadnych konkretnych zabiegów. Harding zmarł nagle 2 sierpnia prawdopodobnie z powodu zawału serca lub wylewu.

W momencie śmierci Hardinga wiceprezydent Calvin Coolidge przebywał w swoim domu w stanie Vermont. Postanowił nie zwlekać i natychmiast złożyć przysięgę prezydencką. Była godzina 2.47 3 sierpnia 1923 roku. Świadkami przysięgi była żona, kongresmen Dale Porter Hinman, stenograf i kierowca wiceprezydenta. Przysięgę przyjmował John Calvin Coolidge – notariusz i sędzia pokoju, a prywatnie ojciec wiceprezydenta. Ponieważ wielu kwestionowało jego prawo do przyjęcia przysięgi, a on sam także nie był o tym stuprocentowo przekonany – Coolidge jeszcze raz złożył przysięgę 21 sierpnia przed sędzią okręgowym z Waszyngtonu.

Pierwsi prezydenci atomowi

Franklin Delano Roosevelt jako jedyny w historii pełnił funkcję prezydenta Stanów Zjednoczonych przez więcej niż dwie kadencje. Był wybierany na to stanowisko czterokrotnie. Jego początki w Gabinecie Owalnym przypadały na czasy wielkiego kryzysu, a gdy umierał, prowadził Stany Zjednoczone do zwycięstwa w drugiej wojnie światowej, w którym pomóc miała nieznana wcześniej broń – bomba jądrowa.

1943 rok. Harry S. Truman (w środku) i inni członkowie Komisji Trumana, badającej marnotrawstwo środków przeznaczonych na prowadzenie wojny. Gdy pojawiła się kwestia tajemniczej fabryki w Minneapolis, polecono mu nie drążyć sprawy.
(via Truman Library)

Projekt „Manhattan” ruszył oficjalnie 13 sierpnia 1942 roku, chociaż prace nad zagadnieniami związanymi z energią jądrową i jej potencjalnym wykorzystaniem wojskowym prowadzono już wcześniej. Ponieważ od samego początku podejrzewano, że nowa broń będzie wielkim przełomem w wojskowości i będzie miała moc wcześniej nieznaną, wszystkie prace z nią związane prowadzono w wielkiej tajemnicy. Nie uchroniło to Amerykanów przed pozyskaniem tych informacji przez wywiad radziecki, ale to osobna historia. W każdym razie do grona osób wtajemniczonych nie należał wiceprezydent w czasie czwartej kadencji Franklina Roosevelta – Harry Truman.

W 1921 roku u Roosevelta zdiagnozowano chorobę Heinego-Medina, która do końca życia czyniła z niego osobę niepełnosprawną. Nie powstrzymało go to jednak przed karierą polityczną, gdzie osiągnął szczyt i wyprowadził kraj z kryzysu gospodarczego na miejsce największego mocarstwa.

W kwietniu 1945 roku druga wojna światowa zbliżała się już do końca. W Europie miała potrwać jeszcze tylko miesiąc, a na Pacyfiku – do początku września. 25 kwietnia w San Francisco zaplanowana była inauguracja Organizacji Narodów Zjednoczonych, na której amerykański prezydent miał wygłosić przemówienie. Przygotowywał je w swoim domku letniskowym w Warm Springs, gdzie korzystał również z uzdrowiska. 12 kwietnia po południu pozował Elizabeth Shoumatoff do portretu. Nagle źle się poczuł, skarżył się na gwałtowny ból głowy, a po chwili stracił przytomność. Już nie odzyskał świadomości i o 15.35 lekarze orzekli zgon. Prawdopodobną przyczyną był wylew krwi do mózgu.

Tego dnia wiceprezydent Harry Truman przewodniczył obradom w Senacie. Tam zadzwonił do niego sekretarz prasowy prezydenta, prosząc, aby natychmiast stawił się w Białym Domu. Przybył tam o 17.25, a o śmierci prezydenta dowiedział się od jego żony – Eleanor Roosevelt. Zaprzysiężenie nastąpiło o 19.09, a przysięgę odbierał prezes Sądu Najwyższego Fiske Stone.

Funkcja wiceprezydenta nie była bardzo ważna. Chociaż zależało to oczywiście od osobistych stosunków ludzi pełniących funkcje prezydenta i wiceprezydenta, ten drugi często nie uczestniczył aktywnie w bieżącej polityce. Tak było w przypadku Trumana, który w czasie pełnienia urzędu jedynie dwukrotnie spotkał się osobiście z Rooseveltem. Prezydent nie uznawał za konieczne informowania go o swoich decyzjach, planach i przedsięwzięciach. Do tych spraw zaliczał się również projekt „Manhattan”.

8 maja 1945 roku: prezydent Harry Truman ogłasza koniec wojny w Europie.
(Abbie Rowe)

Truman dowiedział się o programie budowy nowej broni, która „może zniszczyć cały świat”, w dniu zaprzysiężenia od sekretarza wojny Henry’ego Stimsona. Szczegóły na jej temat poznał 24 kwietnia w czasie spotkania ze Stimsonem i kierującym projektorem generałem Lesliem Grovesem. Dyskutowano wtedy również, czy informacjami o bombie można się dzielić z aliantami i jak nowa broń wpłynie na amerykańską politykę zagraniczną. Truman zatwierdził kontynuowanie projektu i zgodził się na powołanie komitetu doradzającego prezydentowi w sprawie jej użycia. Finał z Hiroszimą i Nagasaki jest doskonale znany.

Śmierć w Dallas

Historia zamachu na Johna Fitzgeralda Kennedy’ego również jest doskonale zanana i do tej pory nie została ostatecznie wyjaśniona. Chociaż za zamordowanie prezydenta skazany został Lee Harvey Oswald, do dzisiaj nie ma pewności czy był on samotnym wilkiem czy działał na zlecenie. Z punktu widzenia tego artykułu nie ma to znaczenia. Istotny jest za to fakt, że przy poprzedniej niespodziewanej śmierci prezydenta Stany Zjednoczone nie dysponowały jeszcze ani jedną bomba atomową. W momencie zabójstwa Kennedy’ego 22 listopada 1963 roku świat był już po kryzysie kubańskim grożącym wybuchem globalnej wojny jądrowej, a obie strony zimnej wojny dysponowały tysiącami głowic jądrowych i nieustannie obawiały się niespodziewanego ataku. W takiej sytuacji zachowanie ciągłości władzy prezydenckiej, kluczowej w amerykańskim systemie dowodzenia bronią jądrową, nabrało zupełnie nowego znaczenia.

Prezydent Kennedy został zastrzelony w czasie przejazdu odkrytym samochodem przez Dallas około godziny 12.30 czasu lokalnego. Przewieziono go do szpitala Parkland, ale mimo reanimacji o godzinie 13.00 lekarz orzekł zgon Kennedy’ego. Informację podano do wiadomości publicznej kolejne pół godziny później. Żona, Jacqueline, i Secret Service chcieli natychmiast przetransportować ciało prezydenta do Waszyngtonu, ale zgodnie z prawem stanowym najpierw lokalny korner powinien przeprowadzić autopsję. Prezydencka ochrona siłą zabrała ciało prezydenta do stojącego na lotnisku Love Field Boeinga VC-137C Air Force One. Przez pewien czas istniało nawet zagrożenie, że start prezydenckiego samolotu zostanie zablokowany przez policję stanową, do czego ostatecznie nie doszło.

JFK kilka minut przed zamachem.
(Walt Cisco, Dallas Morning News)

Na pokładzie samolotu znaleźli się także żona zamordowanego prezydenta i wiceprezydent Lyndon Baines Johnson. W czasie przejazdu przez Dallas znajdował się on dwa samochody za wozem Kennedy’ego, a po zamachu został zawieziony do szpitala. Chociaż ochrona domagała się jego jak najszybszego powrotu do stolicy, Johnson chciał zaczekać do wyjaśnienia się stanu prezydenta. Ze szpitala na lotnisko ruszył około 13.40 w nieoznakowanym samochodzie policyjnym, cały czas leżąc na podłodze, poniżej linii szyb.

Z Waszyngtonu na pokład samolotu dzwonił sekretarz sprawiedliwości, a prywatnie brat zamordowanego prezydenta Robert Kennedy, doradzając – ze względu na niepewną sytuację wewnętrzna i międzynarodową – aby zaprzysiężenie Johnsona na prezydenta odbyło się jak najszybciej. Ochrona, która nie mogła być pewna, czy nie jest szykowany kolejny zamach lub nie jest to początek wojny, nalegała na jak najszybszy start samolotu do Waszyngtonu, jednak wiceprezydent Johnson był Teksańczykiem i poprosił, aby posłano po jego przyjaciółkę – sędzię federalną Sarah Tilgham Hughes. Nie mając innego wyjścia, aby chociaż trochę zminimalizować ryzyko zabicia wiceprezydenta, polecono zasłonić wszystkie okna w samolocie, żeby uniemożliwić potencjalnemu snajperowi zlokalizowanie następcy Kennedy’ego.

Lyndon Baines Johnson złożył przysięgę o godzinie 14.38 w dusznej, pozbawionej klimatyzacji sali konferencyjnej Air Force One przy szumie czterech pracujących silników Boeinga gotującego się do startu w każdej chwili. W pomieszczeniu zgromadziło się dwadzieścia siedem osób, w tym żona Kennedy’ego. Była to pierwsza przysięga prezydencka odbierana przez kobietę i pierwsza składana na pokładzie samolotu. Ponieważ pod ręką nie było Biblii, Johnson przysięgał na mszał znaleziony w biurku w kabinie Kennedy’ego. Dziewięć minut później samolot wystartował do Waszyngtonu. Od śmierci poprzedniego do zaprzysiężenia nowego prezydenta upłynęło półtorej godziny, a mogłoby jeszcze mniej, ale Johnson zwlekał, oczekując na wybraną sędzię i przybycie ze szpitala Jacqueline Kennedy.

Zaprzysiężenie Lyndona Johnsona. Sędzia Sarah Hughes stoi tyłem do obiektywu.
(Cecil W. Stoughton )

Zabójstwo Kennedy’ego było ostatnim jak do tej pory przerwaniem kadencji urzędującego prezydenta z powodu śmierci. Warto jednak przytoczyć dwie inne ciekawe sprawy z historii amerykańskiej prezydentury. Pierwszym jest ustąpienie z urzędu Richarda Nixona i zastąpienie go przez Geralda Forda – jedynego prezydenta, który objął stanowisko, nie wystartowawszy w demokratycznych wyborach. Drugim jest zamach na Ronalda Reagana i kwestia rządzenia w sytuacji, gdy prezydent żyje, ale jest nieświadomy.

Bez demokratycznego mandatu

Po ujawnieniu i udowodnieniu przez dziennikarzy, że prezydent osobiście uczestniczył w próbach tuszowania afery „Watergate” i utrudniał śledztwo, Richard Nixon miał dwie opcje. Pierwszą była natychmiastowa rezygnacja z urzędu, drugą – zdecydowanie się na procedurę impeachmentu i proces przed amerykańskim Senatem. W drugim wypadku do usunięcia prezydenta z urzędu wymaganych było dwie trzecie senatorów. Wynik nie był stuprocentowo przesądzony, ale proces byłyby dla prezydenta upokorzeniem, a w wypadku (prawdopodobnego) skazania straciłby on nie tylko stanowisko, ale również wszystkie przywileje przysługujące byłym prezydentom, w tym pokaźną emeryturę. Nixon wybrał pierwszą opcję i zrezygnował z urzędu w południe 9 sierpnia 1974 roku. Na nowego prezydenta został zaprzysiężony Gerald Ford.

Zaprzysiężenie Geralda Forda.
(Robert L. Knudsen)

Kiedy w 1969 roku Richard Nixon został zaprzysiężony na prezydenta, jego wiceprezydentem był dotychczasowy gubernator stanu Maryland Spiro Agnew. W 1973 roku – już podczas drugiej kadencji – wyszło na jaw, że zarówno jako gubernator, jak i później jako wiceprezydent przyjmował on wiele łapówek od przedsiębiorstw, którym ułatwiał zawieranie kontraktów z rządem. Dowody okazały się niepodważalne i w zamian za zmniejszenie kary Agnew 9 października zrezygnował z funkcji wiceprezydenta. Ostatecznie musiał zapłacić jedynie 10 tysięcy dolarów grzywny.

XXV Poprawka do amerykańskiej Konstytucji stwierdza: „Ilekroć urząd wiceprezydenta pozostaje nieobsadzony, prezydent mianuje wiceprezydenta, który obejmuje stanowisko po uchwale zatwierdzającej, podjętej większością głosów obu izb Kongresu”. Zgodnie z tym przepisem na stanowisko nowego wiceprezydenta został mianowany przywódca republikanów w Izbie Reprezentantów Gerald Ford. Kongres zatwierdził nominację 6 grudnia. Po niespełna roku w wyniku afery „Watergate” Nixon ustąpił. Ta sama XXV poprawka stwierdza również: „W razie usunięcia prezydenta z urzędu albo jego śmierci lub ustąpienia prezydentem zostaje wiceprezydent”. W ten sposób, bez demokratycznych wyborów, ale w sposób przewidziany przez Konstytucję, Gerald Ford został prezydentem. Po miesiącu sprawowania urzędu wystąpił z aktem łaski wobec Nixona, który został zmuszony jedynie do zapłaty 467 tysięcy dolarów źle rozliczonych podatków.

Ja tu dowodzę

30 marca 1981 roku – nieco ponad dwa miesiące po zaprzysiężeniu na pierwszą kadencję – Ronald Reagan stał się ofiarą zamachu dokonanego przez Johna Hinckleya. O 13.45 prezydent przyjechał do waszyngtońskiego Hiltona, aby wygłosić przemówienie do przedstawicieli związków zawodowych. W czasie publicznych wystąpień ochrona zalecała, aby prezydent miał założoną kamizelkę kuloodporną, ale tym razem uznano ją za zbędną, ponieważ prezydent miał przejść na otwartej przestrzeni jedynie około dziewięciu metrów dzielących limuzynę od drzwi hotelu. Niecałą godzinę później Reagan opuszczał hotel i w czasie przejścia koło dziennikarzy został postrzelony przez zamachowca.

Tuż po zamachu na Reagana. Na ziemi leżą ranni sekretarz prasowy Białego Domu James Brady i policjant Thomas Delahanty. Z pistoletem maszynowym stoi agent Sercret Service Robert Wanko.
(Michael Evans)

Chociaż Secret Service dopuściła do zamachu, później zadziałała prawidłowo. Jedni agenci wepchnęli prezydenta do limuzyny, inni osłaniali go własnymi ciałami, a kolejni próbowali zidentyfikować zamachowca w tłumie. W pierwszej chwili wydawało się, że prezydent nie został trafiony i samochód kierował się do Białego Domu. W drodze pojawiła się krew i prezydenta zawieziono do Szpitala Uniwersyteckiego imienia George’a Washingtona, dokąd kawalkada zajechała cztery minuty po strzelaninie. Prezydent wszedł do szpitala jeszcze o własnych siłach, ale po chwili upadł. Konieczna była operacja ratująca życie ostatecznie zakończona sukcesem i wyciągnięciem kuli.

Jak to w czasie akcji ratowania życia, lekarze nie zastanawiając się zbyt długo, bezceremonialnie rozcięli garnitur i koszulę prezydenta, aby dostać się do rany. Ubrania rzucono na bok. Pech chciał, że Reagan miał zwyczaj noszenia karty z kodami atomowymi w portfelu w marynarce. Gdy zorientowano się w sytuacji i wojsko próbowało odzyskać kartę, okazało się, że wszystkie rzeczy prezydenta – w tym karta z kodami – zostały zarekwirowane przez FBI jako potencjalne dowody. Ostatecznie wojsko odzyskało prezydencką kartę dwa dni później. Karty z kodami mieli również wiceprezydent George Bush i sekretarz obrony Caspar Weinberger.

W czasie zamachu wiceprezydent Bush przebywał w Teksasie. Według pierwszej przekazanej informacji Reagan nie został postrzelony, więc Bush wyleciał do Austin wygłosić przemówienie. W czasie lotu przyszła druga wiadomość określająca stan prezydenta jako ciężki i wzywająca wiceprezydenta do jak najszybszego powrotu do Waszyngtonu.

W ciągu pięciu minut od zamachu w Pokoju Sytuacyjnym Białego Domu zaczęli zbierać się sekretarze rządu. Podobnie jak w przypadku zamachu na Kennedy’ego nie było wiadomo, czy atak na prezydenta nie był próbą dekapitacji rządu przed wybuchem wojny, tym bardziej że był to okres wzmożonego napięcia między Układem Warszawskim i NATO. Kluczowe role odgrywali sekretarz stanu Alexander Haig, sekretarz obrony Caspar Weinberger i doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego Richard Allen. Dyskusja dotyczyła podniesienia stopnia gotowości bojowej i przywództwa. Chociaż wszyscy trzej mieli duże znaczenie, a Weinberger miał kartę kodów i walizkę atomową ze sobą, formalnie żaden z nich nie miał prawa do objęcia kontroli nad bronią jądrową. Przysługiwała ona wiceprezydentowi, dopiero lecącemu z Teksasu.

A jednak Haig w czasie konferencji prasowej stwierdził: „Konstytucyjnie najpierw jest prezydent, wiceprezydent i sekretarz stanu, w tej kolejności, i jeśli prezydent zdecyduje, że chce przekazać swoje uprawnienie wiceprezydentowi, to zrobi to. W tej chwili ja tu dowodzę w oczekiwaniu na powrót wiceprezydenta i jestem z nim w bliskim kontakcie”.

Sekretarz stanu Alexander Haig podczas osławionej konferencji prasowej.

Ta wypowiedź wywołała wiele kontrowersji, nie tylko dlatego, że trzęsący się ze zdenerwowania Haig nie wyglądał na człowieka, który cokolwiek by kontrolował. Według Konstytucji przed Haigiem w kolejce do objęcia władzy po prezydencie i wiceprezydencie są spiker Izby Reprezentantów i przewodniczący pro tempore Senatu. Ponadto konstytucja nie zakłada, że następca musi przebywać w Białym Domu. Nic nie stało na przeszkodzie, aby w razie potrzeby obowiązki przejął George Bush na pokładzie samolotu. Gdy Haig powrócił po konferencji do Pokoju Sytuacyjnego, pozostali go skrytykowali za rozszerzanie swoich uprawnień. Ten się bronił, że nie mówił o sukcesji, ale o bieżącym funkcjonowaniu rządu, bo tego – a nie następstwa władzy – dotyczyło pytanie dziennikarza.

Bush dotarł ostatecznie do Białego Domu o 19.00. Operacja Reagana zakończyła się o 18.20, ale prezydent nie miał świadomości do 19.30, więc nie mógł powołać się na Artykuł 3 XXV Poprawki do Konstytucji i przekazać czasowo uprawień wiceprezydentowi. Wcześniej też tego nie zrobił. Bush również nie zdecydował się na uruchomienie Artykułu 4 poprawki, według którego to wiceprezydent wnosi o stwierdzenie, że prezydent nie może wykonywać obowiązków. O 20.20 wygłosił za to telewizyjne oświadczenie: „Zapewniam wszystkich naszych obywateli i wszystkich oglądających na całym świecie, że rząd Stanów Zjednoczonych funkcjonuje w pełni i efektywnie. Mieliśmy całkowitą i kompletną komunikację przez cały dzień”.

Operacja prezydenta się powiodła. 4 kwietnia zaczął rozmawiać ze swoimi współpracownikami. 8 kwietnia pracował przez dwie godziny w ciągu dnia, a 11 kwietnia wyszedł ze szpitala. Chociaż wokół wypowiedzi Haiga z konferencji prasowej powstało wiele kontrowersji, wszyscy uczestnicy zdarzeń utrzymują, że generalnie rząd działał wtedy sprawnie i zgodnie.

Kalifornijka Kamala Harris zostanie pierwszą kobietą na stanowisku wiceprezydenta USA.
(United States Senate Office of Kamala Harris)

Zakończenie

W związku z wydarzeniami z 6 stycznia 2021 roku na Kapitolu pojawiło się wiele głosów wzywających do zastosowania Artykułu 4 XXV Poprawki do pozbawienia władzy prezydenta Donalda Trumpa. Niezależnie od sympatii politycznych jej użycie byłoby z wielu względów bezprawne i niesłuszne moralnie. Powyższe przykłady pokazują ustanawianie precedensów nieformalnych i nowych praw związanych z obejmowaniem władzy po śmierci prezydenta w trakcie kadencji. Jak widać, istnieje duża dowolność w wyborze miejsca i czasu zaprzysiężenia w zależności od okoliczności śmierci prezydenta. Gdy sukcesja jest wynikiem choroby i można się do niej przygotować, wszystko przebiega raczej spokojnie, natomiast w wypadku zamachu, zwłaszcza w erze atomowej działania muszą być znacznie szybsze i bywają chaotyczne.

Nie życząc nikomu źle, można zauważyć, że wielu obserwatorów politycznych wskazuje na duże ryzyko śmierci Joego Bidena w trakcie kadencji. Pojawiają się stwierdzenia o jego złym stanie zdrowia. Oczywiście wiele z nich pada ze strony przeciwników politycznych, ale zwyczajnie człowiekowi w jego wieku (dwa miesiące temu skończył siedemdziesiąt osiem lat) mogą przytrafić się różne problemy, nie wspominając o ryzyku związanym z COVID-19. Sytuacji na pewno nie poprawia sytuacja społeczna panująca w Stanach Zjednoczonych, zwiększająca ryzyko pojawiania się potencjalnego zamachowca. Wydaje się jednak, iż jeśli taka konieczność zajdzie, system zadziała prawidłowo.

Bibliografia

Jill Lepore, My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020
Longin Pastusiak, Biały dom i jego mieszkańcy, Oficyna „Adam”, Warszawa 2006
Longin Pastusiak, Prezydenci Stanów Zjednoczonych Ameryki, Iskry, Warszawa 2005
Richard Reeves, President Reagan. The Triumph of Imagination, Simon & Schuster, New York 2005
Eric Schlosser, Poza kontrolą. Broń jądrowa i iluzja bezpieczeństwa, PWN, Warszawa 2015
Kenneth Walsh, Air Force One. Dzieje prezydentów USA i ich samolotów, Magnum, Warszawa 2003
History.com Editors, President Truman is briefed on Manhattan Project, A&E Television Networks, history.com, 09.01.2021

Architect of the Capitol photographers

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNocna akcja w Bieszczadach
Następny artykułPrzed sąd za nielegalne składowanie odpadów