Jednak jest nagonka i jednak są tacy, którzy potrafią się z niej wykruszyć, bo widocznie godność nie pozwala im robić dalej z ludzi wariatów.
Wczoraj wspominaliśmy o tym, że trwa nagonka na szefa NBP, prof. Adama Glapińskiego, w której nagle to jego wzięto na cel, zrzucając winę nie tylko za wysoką inflację w Polsce, ale też ostatnio za słabnący wobec dolara i euro (oraz franka szwajcarskiego) kurs polskiego złotego. Dzisiaj musimy zauważyć zaskakujący moment prawdy, który na chwilę zabłysł w eterze fal TOK FM. Zwłaszcza, że z tematów ekonomicznych od jakiegoś czasu próbuje się kręcić baty nie tylko na szefa NBP, ale i na rząd PiS. Czasem jest komicznie, czasem żenująco, ale jak widać niektórzy przestają godzić się na robienie z ludzi wariatów.
Wczoraj analitycy Ebury opublikowali swoją opinię, w której słabości złotego każą upatrywać gdzie indziej CZYTAJ WIĘCEJ O TYM: Glapiński nie jest winny słabnącego złotego
Ataki i podszczypywania prezesa NBP w TOK FM oraz w całej opozycji to pewnego rodzaju standard, jednak we wtorek rano swego rodzaju w obronę prof. Glapińskiego wziął Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych. Postawił on sprawę jasno:
Ja wiem, że wszyscy, dosłownie prawie wszyscy, wieszają psy na Radzie Polityki Pieniężnej, ja tego nie robię. Owszem, pan prezes wypowiada się dla mnie w sposób niedopuszczalny w wielu miejscach, jest niekonsekwentny, co jest szkodliwe dla rynków, dla gospodarki również, to prawda, ale jeżeli chodzi o politykę Rady Polityki Pieniężnej, to jak można oczekiwać tego, że z jednej strony będzie się rozpalało ogień, a z drugiej polewało ten ogień konewką? Bo ja nie bardzo to sobie wyobrażam – powiedział Piotr Kuczyński. Ale o czym pan mówi? – dopytywał Tomasz Setta. Co by to zmieniło, gdyby rok temu Rada Polityki Pieniężnej zmieniła stopy procentowe do 1 procenta? Co by to zmieniło? Nic. Zmieniłoby to cenę ropy? Nie. Zmieniłoby to cenę uprawnień CO2? Nie. Proszę zauważyć, w 2018 roku uprawnienia kosztowały ok 6 euro. Teraz około 60 euro. To w 3 lata razy 10. A co się stało w 2018 roku? Rynek się uwolnił. Rynek handlu uprawnieniami CO2. I mógłbym tak mówić pół godziny na temat tego skąd pochodzi ta inflacja i na którą bardzo niewielkim stopniu – i tu się zgadzam, niestety, z panem prezesem (Glapińskim – red.) ma wpływ Rada Polityki Pieniężnej – zakończył swoją szybką analizę Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych.
Prowadzący rozmowę Tomasz Setta w odpowiedzi zaznaczył, że o ile nasza RPP nie ma za bardzo wpływu na ceny emisji CO2, tak za bardzo lubi zrzucać winę na działalność Unii Europejskiej w związku z przeciwdziałaniem skutkom kryzysu klimatycznego. Zwrócił uwagę, że w strukturze inflacji realizacja odłożonego popytu także rośnie, a na tą ma wpływ RPP. Wezwał do niejako na pomoc Monikę Kurtek, by rozwinęła tę linie argumentacji. Ta stwierdziła, że mamy już owszem inflację popytową, a ceny towarów nastąpiło duże przyspieszenie, co jest po części pokłosiem surowców, ale również odłożonego popytu w gospodarce, na który – jak zaznaczyła – RPP ma wpływ, np. mając wpływ na popyt na rynku mieszkaniowym.
Ekonomia to fascynująca rzecz, ponieważ nigdy nie wiadomo jak wiele można zrzucić na które czynniki, w zależności od intencji. Prezes NBP został obiektem nagonki opozycji i sprzyjającej jej mediów w jednej chwili, parafrazując „Seksmisję”, nie będąc odpowiedzialnym tylko za trzęsienia Ziemi gradobicie i koklusz. Było to tak spektakularnie nonsensowne, że aż w pewien przewrotny sposób fascynujące (zwłaszcza dość nieudane podjazdy prof. Leszka Balcerowicza).
Ze swojej strony dodam tylko, że nie do końca rację ma pani Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, ponieważ na rynku radykalnie zmieniły się warunki przez poważne zmiany w jego ekosystemie – czyli przez wejście na nie potężnych funduszy inwestycyjnych, które wywróciły sytuację do góry nogami, wykupując nawet całe osiedla od deweloperów na pniu, by w części przypadków spekulować, a w części przejąć je w zarządzanie jako długofalową inwestycję w mieszkania na wynajem – inwestycję o dużej i dość pewnej stopie zwrotu. W ten sposób też napędziły dodatkowo i znacząco wzrost cen. Czy winne temu są niskie stopy procentowe? Nie. Wszędzie były niskie. Jeśli już coś jest winne, to bardzo duża luka podażowa w polskich nieruchomosciach, ale próbować zrzucić za to winę na prof. Glapińskiego byłoby zadaniem niedorzecznym i niewykonalnym. Teoretycznie można by zrzucać na niego winę za… zbyt wysokie stopy procentowe, przez które kredyty były mniej dostępne i chętnych przez to mniej… itd. Słowem: bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury! Tymczasem prawda jest taka, że niezależnie od tego kto stał na straży NBP i stóp procentowych w Polsce, fundusze w dobie koronakryzysu i tak rzuciłyby się na polski rynek mieszkań, jako na klasyk gatunku i największy pewniak z pewniaków w inwestycjach.
Jak widać, skoro premier Mateusz Morawiecki okazał się zbyt trudnym celem ataku, następnym celem stał się szef NBP. Słynny domniemany „kierownik polowania” faktycznie istniał i faktycznie dał sygnał nagonki na prof. Glapińskiego, jednak cytując innego klasyka: „Ogary poszły w las, Z radosnym psim hałasem, A odgłos grania ich, Wciąż cichł i cichł. Ogary poszły w las, By zginąć razem z lasem” (Jeremi Przybora). Wydaje mi się, że te ogary z tego lasu prędko nie wrócą, zwłaszcza, że ludzie zaczynają dostrzegać, że znów, przez te ogary, byli robieni w konia. Ale! Z drugiej strony wiemy już doskonale, że nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS