A A+ A++

Mecz kobiecej reprezentacji na Stadionie Narodowym? Nie dziś i nie jutro, ale pierwsze rozmowy w PZPN już się na ten temat toczyły. To marzenie piłkarek, do którego realizacji najpierw trzeba się odpowiednio przygotować. Jeszcze kilka lat temu nie śmiałyby nawet o tym pomyśleć, ale dziś rozglądają się po różnych zakątkach Europy i widzą, że udaje się wypełniać nawet tak wielkie stadiony.

Zobacz wideo
Jakim golfistą jest Michał Probierz? Selekcjoner o swoich umiejętnościach

Da się dostrzec modę. Frekwencyjne wyścigi. Kluby przy okazji meczów Ligi Mistrzyń i ligowych starć chwalą się już nie tylko samymi wynikami, ale też liczbą kibiców, których udało się przyciągnąć na trybuny. W ostatnich tygodniach Arsenal dwa razy niemal w komplecie wyprzedał 60-tysięczny Emirates Stadium. Chelsea zgromadziła 33 tys. na Stamford Bridge. Derby Manchesteru przyciągają ponad 40 tys. na Old Trafford i Etihad Stadium. Reprezentacja Anglii zawsze gra mecze na wypełnionym Wembley. Ale moda wychodzi poza Wyspy Brytyjskie: Benfikę w Lidze Mistrzyń oglądało 20 tys. kibiców, a Barcelona ostatni półfinał rozegrała przy 91,5 tys. kibiców na Camp Nou. 

Kluby prześcigają się w pomysłach, jak przyciągnąć kibiców. Działy marketingu pracują na pełnych obrotach. Gwiazdy z męskich zespołów zapraszają do udziału, a później same pojawiają się na trybunach. Mecze są głównym elementem czegoś, co przypomina rodzinne festyny – na scenach przed stadionami trwają koncerty, wokół stają dmuchane zamki, kręcą się animatorzy i zapraszają do wspólnej zabawy. Kluby i federacje wybierają dogodne terminy, planują mecze na godziny, które będą najlepsze dla całych rodzin, a bilety są znacznie tańsze niż na mecze męskich zespołów. Polskie kluby zaczynają podążać podobną ścieżką. Jeszcze nieśmiało, jeszcze bez całej wiedzy, jak takie mecze wypromować, ale już z pierwszymi efektami: w połowie marca Pogoń Szczecin zagrała na Stadionie Miejskim im. Floriana Krygiera ze Śląskiem Wrocław i ustanowiła frekwencyjny rekord ligi – 3057 kibiców. 

Reprezentacja Polski ma znacznie większe możliwości, dlatego nie milkną kuluarowe dyskusje, kiedy powinna zagrać na stadionie Legii w Warszawie, a kiedy będzie gotowa, by wejść na Stadion Narodowy. – Największa publiczność, przy jakiej dotychczas graliśmy, to 20 tys. na meczu w Rotterdamie. Coś wspaniałego. Na nasz mecz z Belgią w Gdańsku przyszło 8 tys. kibiców. Dobrze byłoby mieć stałą lokalizację, taką “świątynię” dla kobiecej piłki. Narodowy pod każdym względem brzmi świetnie, ale na ten moment wydaje mi się, że jest za wcześnie. Na wielkich stadionach gra się fantastycznie, ale pod warunkiem, że nie są puste. Najpierw musimy zbudować stałą frekwencję. Jak zakręcimy się około 20 tys. kibiców, będzie można próbować z Narodowym – twierdzi Nina Patalon, selekcjonerka reprezentacji Polski. Mówi też, jak do takiej frekwencji dojść. – Fundamentem będzie wyjazd na wielki turniej, który przykuje uwagę. A wtedy łatwiej będzie przyciągnąć do piłki dziewczynki i ludzi chcących rozwijać tę dyscyplinę w klubach i akademiach. Pojawi się też więcej pieniędzy, zostaną podniesione standardy w każdym obszarze. Awans rozpali płomień.

Polska jest pewna gry w barażach. Ale marzy o bezpośrednim awansie

Można powiedzieć, że wszystkie drogi w kobiecej piłce w Polsce prowadzą do przyszłorocznego Euro. Na jaki temat nie zacznie się dyskusji, w pewnym momencie zboczy się w stronę mistrzostw. Masowość? Wzrośnie dzięki awansowi. Standardy? Będą wyższe. Rozwój? Będzie szybszy. Zainteresowanie, finanse, popularność, marzenia, doświadczenie… Awans na Euro byłby jak skrót na drodze do meczu na Narodowym. Sam w sobie nie rozwiąże wszystkich problemów, ale powinien sprawić, że uda się je rozwiązać szybciej i nieco łatwiej.

5 kwietnia Polska rozpocznie kwalifikacje – jest w grupie z Niemcami, Austrią i Islandią. Bezpośrednio na Euro awansują dwa zespoły, ale dwa pozostałe zagrają w barażach. To najważniejsze informacje. System kwalifikacji różni się od tego z męskiego Euro. Patalon na konferencji prasowej żartowała, że do wytłumaczenia zasad potrzebna jest tablica i zestaw pisaków, bo gdy kreśli się je samymi słowami, trudno o czytelność. Skąd pewność gry w barażach? Dał ją awans do Dywizji A Ligi Narodów. Polska wywalczyła go już w 2023 r., zdobywając 16 na 18 możliwych punktów w grupie z Serbią, Ukrainą i Grecją.

– Wiemy, jak silni są nasi rywale. Wszyscy są notowani wyżej od nas – mówi Patalon. Polska zajmuje 29. miejsce w rankingu FIFA, podczas gdy Niemki są piąte, Islandki 15., a Austriaczki 17. – Niemki są najbardziej utytułowanym zespołem w naszej grupie, wielokrotnym mistrzem Europy i dwukrotnym mistrzem świata. To bardzo mocny zespół, z ciekawym stylem, bardzo elastycznym. Ale to też zespół kapryśny. Niemki przegrały 0:2 z Danią, 2:3 z Serbią, zremisowały z Walią, więc czasami mają w meczach zadyszkę. Nawet wtedy trzeba jednak pamiętać, że w każdej chwili mogą taki odmienić mecz i strzelić trzy gole – charakteryzowała najgroźniejszych rywali Patalon. – Austria od 2017 r. regularnie gra w mistrzostwach Europy, więc ma turniejowe doświadczenie, a w składzie jest wiele zawodniczek grających na co dzień w Bundeslidze. Islandia ma określony styl gry: jest zespołem bardzo silnym fizycznie, zawsze dobrze przygotowanym kondycyjnie, ma też dopracowane stałe fragmenty i polega na pojedynczych gwiazdach, jak Sveindis Jane Jonsdottir z Wolfsburga – opisuje selekcjonerka.

“Jesteśmy tych meczów głodne! Chcemy już je rozegrać!”

Polska przygotowywała się do eliminacji na zgrupowaniu w Marbelli, gdzie pod koniec lutego rozegrała dwa sparingi z gospodarzem przyszłorocznych mistrzostw Europy – Szwajcarią. To zespół, który w ostatniej edycji Ligi Narodów spadł z najwyższej dywizji i minął się z Polską, która weszła na najwyższy poziom. Mimo to, w dwumeczu lepiej spisała się Szwajcaria – pierwsze spotkanie wygrała 4:1, a cztery dni później przegrała 0:1. – Do sparingów podchodzimy w specyficzny sposób – mówi Patalon. – Traktujemy je jako poważną zabawę. Jest pełna mobilizacja, ale nie chcemy myśleć tylko o wyniku, bo wtedy trudno się czegoś nauczyć. Tuszuje się za wszelką cenę swoje braki i nie poznaje odpowiedzi na wiele pytań. Nie chcieliśmy tego. Ze sztabem mamy po tych dwóch meczach bardzo dużo informacji, wyciągnęliśmy sporo wniosków. Raz dostaliśmy lekcję, za drugim razem dobrze zareagowaliśmy i zagraliśmy znacznie lepiej -opisuje.

Terminarze eliminacji jest bardzo napięty. Wszystkie mecze zostaną rozegrane do połowy lipca. W kwietniu Polska zagra z Islandią na wyjeździe (5.04) i z Austrią u siebie (Gdynia, 9.04, godz. 18).

– Jesteśmy tych meczów głodne! Chcemy już je rozegrać! – nie kryje podekscytowania Patalon. – Zadanie nie będzie łatwe, znamy klasę i siłę rywalek, ale nasza filozofia jest jasna: chcemy narzucać swój styl gry i nie możemy stracić naszego charakteru. Nie będziemy mieli kontroli nad tymi meczami od początku do końca, ale w momentach, w których przeciwnik nam na to pozwoli, chcemy narzucać swoje warunki. Do końca nie wiemy, czego się spodziewać. Może jesteśmy za szczęśliwe? Może za bardzo podekscytowane? Ale czasami brak doświadczenia w grze w eliminacjach z tak mocnymi zespołami jest dobry, bo nie wiesz, czego się obawiać – uśmiechała się Patalon.

– My się nie obawiamy, nie boimy. Chcemy to przeżyć i dostosować się do warunków. Po to była budowana ta drużyna, żeby awansowała na Euro. Ale nie chcemy o tym cały czas mówić i przypominać. Mamy najpierw mniejsze cele, małe rzeczy do zrobienia, żeby później można było cieszyć się z dużych – podsumowała selekcjonerka.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEdukacja z Komisarzem Kurpikiem i Rogatkiem – bezpieczni na torach i drogach
Następny artykułZajęcia sportowe dla małych i dużych