A A+ A++

Grand Prix Australii, czyli jeden z ulubionych wyścigów kibiców, ale również kierowców w tym roku dostarczył trochę emocji już od samego początku. Niestety większość z nich spowodowana była usterką bolidu mistrza świata, Maksa Verstappena, co nadało rywalizacji nowej dynamiki.

Kibice licznie zgromadzili się na torze, a władze Formuły 1 dumnie informowały, że przez trzy dni weekendu na torze stawiło się przeszło 450 000 fanów, co stanowi rekordową frekwencję tego wyścigu.

Pogoda w zasadzie dopisywała przez cały weekend i nie inaczej było w niedzielę. Jesienne słońce rozgrzało tor do blisko 40 stopni Celsjusza, a temperatura powietrza utrzymywała się na poziomie przyjemnych 20 stopni.

Wszystko to sprawiło, że kierowcy mieli idealne warunki do ścigania, a kibice komfortowo mogli śledzić ich rywalizację z trybun.

Już wczoraj wiadomo było, że na starcie dojdzie do drobnego przetasowania. Sergio Perez otrzymał bowiem karę przesunięcia o trzy pola za blokowanie w czasówce Nico Hulkenberga. Meksykanin musiał więc startować z szóstego pola.

Przed wyścigiem okazało się również, że z alei serwisowej do wyścigu przystąpi Zhou Guanyu. Zawodnik Stake Sauber wczoraj podczas kwalifikacji na jednej z tarek uszkodził przednie skrzydło, a jako że ekipa nie miała drugiego w tej samej specyfikacji, naruszone zostały zasady parku zamkniętego.

Gdy zgasło pięć czerwonych świateł, stawka ruszała bez większych problemów i emocji. Czołówka utrzymała swoje pozycje i wydawało się, że Max Verstappen rozpoczyna marsz po kolejne, 10 z rzędu i trzecie w tym sezonie zwycięstwo.

Start do poprawy pozycji w czołowej dziesiątce wykorzystali kierowcy Mercedesa. Russell wyprzedził Pereza i awansował na szóste miejsce, a Hamilton zaatakował Alonso, aby wskoczyć na 10. miejsce.

Carlos Sainz pewnie podążał za Verstappenem i jakże duży szok przeżyli kibice, gdy już na drugim okrążeniu wyprzedził on w 9 zakręcie mistrza świata. Holender meldował przez radio o własnym błędzie. Manewr wyprzedzania faktycznie wyglądał dość dziwnie, gdyż Hiszpan bardzo łatwo objechał rywala, który z reguły nie oddaje pozycji w taki sposób.

Szybko jednak okazało się, że Red Bull ma większe problemy. Kilka okrążeń później z tyłu bolidu oznaczonego numerem jeden pojawił się złowrogi niebieski dymek. Na piątym okrążeniu Verstappen wycofał się z rywalizacji z awarią układu hamulcowego.

Od tej pory wyścig nabrał nowego wymiaru, a Carlos Sainz i ogólnie zespół Ferrari stanął przed niepowtarzalną okazją. Wracający po operacji wyrostka robaczkowego Hiszpan pewnie prowadził, odjeżdżając drugiemu Lano Norrisowi.

Stawka dość szybko zaczęła zmieniać ogumienie. Większość kierowców rozpoczynała wyścig na pośrednich oponach i zgodnie z przewidywaniami przechodziła na twardsze.
Prowadzący Sainz zmienił opony jako jeden z ostatnich, a gdy to uczynił na chwilę liderem wyścigu został Fernando Alonso.

Po pierwszej turze pit stopów na prowadzeniu znalazły się dwa Ferrari, a za nimi dwa McLareny.

Fernando Alonso i Nico Hulkenberg, którzy jako ostatni zjechali do boksu na zmianę opon zdecydowali się jako jedyni na średnie opony i wykorzystali wirtualną neutralizację, jaka pojawiła się na torze po kolejnej awarii. Tym razem z wyścigu wycofał się Lewis Hamilton, w którego aucie doszło do usterki układu napędowego. Brytyjczyk zatrzymał się jednak w bezpiecznym miejscu i przerwa nie trwała zbyt długo.

Druga tura zjazdów na pit stopy zapoczątkowana została mniej więcej w połowie dystansu. Na początku swoich mechaników odwiedzali kierowcy z tyłu stawki. W międzyczasie Sergio Perez wyprzedził Fernando Alonso.

Podczas gdy Carlos Sainz wcielił się w rolę Maksa Verstappena i odjeżdżał rywalom, kontrolując wyścig z pozycji lidera, Charles Leclerc nagle znalazł się pod presją Lando Norrisa.

Ferrari zdecydowało się ściągnąć go do boksu na 35. kółku w idealnym wręcz momencie, gdyż Monakijczyk zdołał wyjechać na tor tuż przed walczącymi ze sobą Perezem i Alonso. Czy była to chłodna kalkulacja i perfekcja w wykonaniu Włochów, czy czysty przypadek – każdy musi już sam sobie odpowiedzieć. Fakt jest taki, że tym razem Scuderia nie popełniła błędu.

Leclerc po wizycie w boksie znalazł się bezpośrednio za kierowcami McLarena, a gdy ci zjechali po raz drugi do boksu, wszystko wróciło do normy i na czele znalazły się dwa Ferrari, które w takiej kolejności dojechały do mety. Za nimi wjechały na nią dwa McLareny, przy czym na podium wskoczył Lando Norris.

Za tymi zawodnikami uplasował się Sergio Perez. Za jego plecami ostrą walkę toczyli Alonso i Russell, który za wszelką cenę chciał wyprzedzić Hiszpana. Skończyło się to jednak dość poważną kraksą Brytyjczyka, który na przedostatnim kółku przyczynił się do wirtualnej neutralizacji i dość dramatycznych chwil. Jego bolid zatrzymał się na środku toru w dość dziwnej, przechylonej pozycji.

Siódmy na mecie znalazł się więc Lance Stroll, a ósmy Yuki Tsunoda, który w ten sposób zdobył pierwsze cztery punkty dla Visy RB w tym sezonie. Daniel Ricciardo, który z każdym wyścigiem ma coraz większe problemy, dla odmiany był 12. Czołową dziesiątkę uzupełnili kierowcy Haasa – Hulkenberg przed Magnussenem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStworzyli najpiękniejsze pisanki i palmy
Następny artykuł75 зіткнень за добу. Генштаб назвав найгарячішу ділянку фронту