Gdy Oswald Plangger, nasz przewodnik, zachwalał menu, które podawane jest w Gostner Schwaige w ośrodku narciarskim Alpe di Siusi / Seiser Alm myślałam, że się przesłyszałam. – Szef kuchni zaprasza nas na zupę z siana? Czy to nie żart? – dopytywałam z niedowierzaniem.
Moja ciekawość rosła z każdym kilometrem wędrówki. – “Schwaige” to schronisko górskie, które od czasów średniowiecza można spotkać na terenach alpejskich. Zwykle takie miejsca są samowystarczalne, bazują na własnej produkcji – tłumaczy Oswald Plangger i dodaje, że chatka należała do rodziny Mulserów od pokoleń. To jednak Franz ożywił to miejsce i wprowadził swoje autorskie menu.
Smak zwycięstwa dobrze znał
Zanim tak się jednak stało, zdobywał złote medale w snowboardzie. Już jako nastolatek poczuł smak zwycięstwa. Karierę sportową zakończył jako mistrz Włoch.
– W międzynarodowych konkursach zacząłem startować w wieku trzynastu lat. Gdy skończyłem 16 lat i zdobyłem już wszystko, o czym tylko mogłem zamarzyć, wujek zaproponował mi, żebym zaczął mu pomagać w kuchni. Gotowanie to była moja pasja. Z przyjemnością się zgodziłem – opowiada Franz Mulser, lokalna gwiazda.
Narciarze mogą zjechać do Gostner Schwaige z górnej stacji wyciągu Steger Dellai Urszula Abucewicz / Gazeta.pl
Przez dwa lata gotował w Seiser Alm, a potem ruszył w świat. Tajniki kuchni zgłębiał w Monachium, Hiszpanii czy Austrii. Uczył się gotować u mistrzów w restauracjach, których szyldy zdobiły gwiazdki Michelin.
Do domu wrócił w 2000 roku i zaczął prowadzić swoją restaurację Gostner Schwaige. Zwykle czas spędza w swojej niewielkiej kuchni i przygotowuje dania.
Franz Mulser nazywany jest czarodziejem z Dolomitów aussergost.com
Wielopokoleniowa tradycja
Gdy docieramy do restauracji na wysokość 1930 m n.p.m., wita nas osobiście. Na dobry początek wznosimy toast za spotkanie, po czym sączymy drinka z domowym syropem z róży. Zapach? Obłędny. Do tego na przystawkę zaproponowano nam tarteletki z serkiem, który produkowany jest przez gospodarstwo Mulsera i jego rodziny.
Na przystawkę zaproponowano nam tartaletki z serkiem, który produkowany jest przez gospodarstwo Mulsera i jego rodziny Urszula Abucewicz / Gazeta.pl
– Wróciłem w rodzinne strony, żeby założyć całoroczną restaurację – opowiada Mulser, który zdradza, że jego rodzina od 500 lat prowadzi gospodarstwo. Razem z żoną Petrą oraz rodzicami Michlem i Jullą kultywują rodzinną tradycję. Poza tym gospodarze hodują krowy rasy Simmental, z których mleka produkują m.in. sześć rodzajów serów.
Trudne początki
Gdy pytam, skąd pomysł na tak niespotykane danie, słyszę: – Chciałem, żeby nawet zimą można było poczuć lato – mówi Franz.
Jednak początki byłe trudne. – Ludzie myśleli, że zwariowałem. Mówili, że zupa jest niejadalna, a ja powinienem zmienić zawód – teraz gdy przywołuje te słowa, uśmiecha się. Jego dobra passa trwa od dobrych kilku lat, a o wolny stolik bardzo trudno.
Ja też przyznam, miałam obawy, jak smakować będzie ta słynna zupa z siana. Czy będę mogła przełknąć choć jedną łyżkę? Jednak moje wątpliwości szybko zniknęły. Gdy postawiono przede mną parującą zupę w chlebku ozdobioną płatkami kwiatów, już sam wygląd zachęcał do spróbowania. A potem było już tylko lepiej. Kolejna łyżka przynosiła nowe doznania smakowe. Raz czułam smak zupy pieczarkowej, innym razem wyczuwałam posmak anyżu, szałwii czy tymianku.
Zupa z siana Urszula Abucewicz / Gazeta.pl
Kwiaty i zioła zbierane są z pobliskich łąk
– Smak Heublütensuppe rzeczywiście jest bogaty, ponieważ przyrządzamy ją z 15 ziół. M.in. z pokrzywy, mlecza, tymianku, szałwii czy kuminu. Nagietek pochodzi z mojego ogrodu, a wszystkie kwiaty, zarówno w zupie, jak i te zdobiące inne dania są z pobliskich łąk, zbierane przeze mnie lub pozostałych członków mojej rodziny w lecie – dodaje Franz Mulser.
W świat ziół wprowadził szefa kuchni nestor rodu. – Kiedy byłem mały, często wędrowałem z dziadkiem po lasach i górach. Nauczył mnie wtedy rozpoznawać jadalne rośliny. Ta wiedza przydała mu się podczas wojny, gdy musiał ukrywać się w górach i walczyć o przetrwanie. Postanowił się nią ze mną podzielić – wspomina Franz.
A teraz Franz dzieli się z nami i ze swoimi gośćmi tym, co ma najlepsze. Latem można zamówić sałatkę kwiatową lub knedle ziemniaczane nadziewane alpejskim serem.
My degustujemy sery produkowane w gospodarstwie. A zwieńczeniem gościny jest m.in. “Kaiserschmarren”, czyli słodki placek czy też gruby omlet, porwany na kawałki w trakcie smażenia, podawany z konfiturą, zazwyczaj na gorącej patelni.
‘Kaiserschmarren’ to słodki placek czy też gruby omlet, porwany na kawałki w trakcie smażenia, podawany z konfiturą Urszula Abucewicz / Gazeta.pl
Serce tego miejsca jest w kuchni
Jak brzmi maksyma szefa kuchni? “Świeżo i naturalnie” A ja dodałabym jeszcze skromnie i nienachalnie. Bo taki też jest gospodarz tego miejsca: skromny i ujmujący. Zapewne po 26 latach prowadzenia kultowej restauracji, mógłby już mniej się angażować. Częściej pozwalać sobie na wolne, skupić się bardziej na zarządzaniu, gotowanie przekazać w inne ręce. Gdy o to pytam, obrusza się. – Moje miejsce jest w kuchni. Jestem tu codziennie od godz. 6.00 rano do 6.00 wieczorem. Na emeryturę jeszcze nie czas.
***
Restauracja Gostner Schwaige jest otwarta w godz. 8:30-17:30. Można tam do godz. 11.00 zjeść też śniadanie. Mieści się przy Via Saltria 13. Narciarze mogą do niej zjechać z górnej stacji wyciągu Steger Dellai.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS