A A+ A++

Urzędowo windowane koszty pracy, zamykane przez pandemię centra handlowe i stadiony a do tego perspektywa waloryzacji umów z kontrahentami, którzy sami walczą z covidowym kryzysem to dziś trudne wyzwania dla dostawców usług związanych z bezpieczeństwem.

Warta ok. 10 mld zł rocznie i zatrudniająca ćwierć miliona pracowników polska branża ochrony, zwykle wychodziła obronną ręką z najcięższych opałów, dowodząc swej witalności. Dziś wśród przedsiębiorców dominuje niepewność. Sławomir Wagner, znawca branży twierdzi, że sytuacja jest trudna, by nie powiedzieć – krytyczna.


Ubędzie firm, odprawieni zostaną ludzie

– Co dwudziesta polska firma security zniknie z rynku, te które przetrwają a dziś np. pilnują bezpieczeństwa w centrach handlowych pożegnają co trzeciego pracownika – prognozuje Polski Holding Ochrony, stołeczna grupa skupiająca kilkadziesiąt branżowych spółek.

Zdaniem Wagnera, szefa Rady Nadzorczej PHO i współautora najnowszej analizy biznes security znalazł się pod ścianą, bo władza zignorowała ostrzeżenia przedsiębiorców i w środku ostrego kryzysu związanego z Covid-19 zdecydowała się wprowadzić w tym roku wyższe minimalne stawki godzinowe i podwyższoną płacę minimalną. A koszty pracy to kluczowy parametr w outsourcingowym biznesie związanym z bezpieczeństwem.

Nic dziwnego zatem, że oczekiwania w większości z ok. 2,5 tys. spółek security są pesymistyczne. – Przewidujemy utratę kontraktów i spadek rentowności spółek w wyniku braku możliwości wynegocjowania nowych stawek dla pracowników – mówi Wagner.

Pora na dowartościowanie bezpieczeństwa

– To obawy zdecydowanie na wyrost, nie podzielamy katastroficznych prognoz Polskiego Holdingu Ochrony – uspokaja Krzysztof Bartuszek prezes Security Polska, spółki ze ścisłej czołówki sektora ochrony w kraju. Bartuszek przekonuje, że warto na problem rosnących kosztów pracy w branży security popatrzeć z innej perspektywy. – Stawki za nowoczesną, dobrej jakości ochronę powinny iść w górę by odpowiedni poziom życia pracowników przestał być wreszcie wstydliwym problemem – mówi szef krajowego oddziału skandynawskiego, globalnego giganta usług związanych z bezpieczeństwem. – Od dawna jesteśmy zdania, że wszystkie formy zatrudnienia w outsourcingu bezpieczeństwa powinny być ozusowane a wynagrodzenie w branży ochrony ma rosnąć tak by podnosić zaufanie do jakości obsługi prestiżu zawodu i budować wyższe standardy pracy w niedowartościowanych polskich usługach – zaznacza.

To, dlatego też polski Securitas już dawno wycofał się z oferowania na rynku najzwyklejszej ochrony fizycznej czy najprostszego monitoringu. Prezes Bartuszek: zabiegamy o uczciwe stawki dla naszych pracowników by mogli skoncentrować się na solidnej pracy, poprawianiu jakości rozwiązań i budowaniu zaufania do oferty firmy. Obecnie specjalnością Securitasu stało się wprowadzanie zaawansowanych i zintegrowanych systemów bezpieczeństwa wspartych elektroniką, nowoczesnymi rozwiązaniami obserwacji wizyjnej i kontroli dostępu. – Ściśle współpracujemy z naszymi klientami przy tworzeniu zabezpieczeń dopasowanych do ich potrzeb. A ostatnio także do obecnych szczególnych wyzwań związanych z pandemią Covid – 19 – mówi Bartuszek.

Kłopoty z waloryzacją

– Jeśli tak wygląda rzeczywistość w ocenie szefa Securitasu – to zazdroszczę komfortu w biznesie. Zapewne też łatwiej radzić sobie z obecnym w kryzysem, gdy ma się w portfelu przede wszystkim bogatszych, sieciowych kontrahentów, dla których priorytetem jest utrzymywanie wysokich standardów a większym problemem nie są koszty usług i rosnące wyższe stawki godzinowe – ocenia Tomasz Wojak prezes potężnej korporacji Seris/Konsalnet, zatrudniającej 18,5 tys. pracowników ochrony (ubiegłoroczne przychody 938 mln zł). Francusko- belgijski Seris, przejmując 2 lata temu segment ochrony fizycznej i monitoringu Konsalnetu – firmy z ścisłej czołówki polskiego rynku security – objął lwią część krajowych zleceń na ochronę centrów handlowo – usługowych, banków czy sieci sklepów.

Prezes Wojak podkreśla, że Seris od roku, tak jak cała branża, ponosi konsekwencje obecnego kryzysu: sanitarne restrykcje, czyli zamykanie centrów handlowych oznacza zwykle cięcia w zamówieniach, redukcję miejsc pracy w ochronie i konieczność renegocjacji kontraktów. Klientów, którzy przecież w pandemii też cienko przędą, coraz trudniej przekonać do waloryzacji umów czy urzędowo wprowadzanych nowych stawek godzinowych za pracę w usługach. – Rzeczywiście jest z tym po … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDziecko połknęło kapsułkę do prania. Policjanci z Brzegu eskortowali przejazd do szpitala
Następny artykułPrzymrozków ciąg dalszy. Może być ślisko na drogach