– Pomimo wielu prób nie uzyskaliśmy konkretnego przedziału czasowego dotyczącego potencjalnej daty otarcia naszej branży. To oficjalnie. A nieoficjalnie dostawaliśmy liczne sygnały i informacje, że może to być nawet maj 2021 roku. Nikt nie będzie czekał do tego momentu, więc przygotowujemy się do uruchomienia naszych obiektów od 1 lutego, bez względu na decyzję rządu dotyczącą dalszych obostrzeń. Otworzymy się w zaostrzonym reżimie sanitarnym, nawet wyższym niż latem w strefie czerwonej – mówi Interii Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness. I podkreśla, że PFF opracowała szczegółowe wytyczne dotyczące reżimu sanitarnego.
W obiekcie 1 osoba na 12 mkw
– W obiekcie będzie mogła znajdować się jedna osoba na 12 mkw. Będą zachowane odstępy, będzie dezynfekcja i zalecony pomiar temperatury. Nasi pracownicy i klubowicze oczekujący na trening będą musieli nosić maseczki i zachowywać dystans 1,5 metra – wyjaśnia nasz rozmówca.
ZOBACZ: #NiskieSufity – branża fitness odpowiada wiceministrowi Marcinowi Horale
– Branża fitness została zamknięta jako pierwsza podczas wiosennego lockdownu, a otwarta jako ostatnia. 16 października znowu jako pierwsi zostaliśmy zamknięci i pozostajemy formalnie zamrożeni przynajmniej do końca stycznia. Brakuje podstaw badawczych do stwierdzenia, że siłownia jest bardziej ryzykownym miejscem, jeżeli chodzi o transmisję wirusa, niż inne przestrzenie. Wręcz przeciwnie. Istnieje wiele europejskich publikacji, a nawet naszych rodzimych danych, w tym z Głównego Inspektoratu Sanitarnego, że tej transmisji w klubach fitness nie ma, albo że jest ona znikoma – argumentuje Napiórkowski.
– Zarzucano nam niskie sufity, słabą cyrkulację powietrza, ciasnotę i wiele innych czynników, które mają rzekomo wpływać na rozprzestrzenianie się wirusa. A fakty są następujące. Chociażby w kontekście wymiany powietrza, kluby fitness – żeby w ogóle funkcjonować zgodnie z ustawowymi normami sanitarnymi – muszą mieć wymianę powietrza od 10 do 15 razy bardziej wydajną niż sklepy wielkopowierzchniowe czy galerie handlowe – wyjaśnia Napiórkowski. I dodaje, że w klubach fitness nie trenują też raczej przedstawiciele grup ryzyka np. seniorów, ani osoby z objawami infekcji.
Otworzy się 50 procent rynku
Prezes PFF wskazuje również na argumenty ekonomiczno-prawne. – Rząd zapowiada zablokowanie możliwości korzystania z tarcz przez przedsiębiorców, którzy złamią obostrzenia. Tylko 15 proc. branży kwalifikuje się do pomocy z Tarczy PFR 2.0, co oznacza, że pozostałe 85 proc. albo nie kwalifikuje się na żadną tarczę, albo część z nich kwalifikuje się do Tarczy 6.0 opracowanej przez resort rozwoju, z której pieniądze nie zostały jeszcze wypłacone, a proponowane kwoty i tak pokryłyby ok. 5-10 proc. strat. Ciężko zabrać coś czego nie ma – ocenia.
ZOBACZ: Będzie pozew branży fitness przeciwko restrykcjom. Chcą odszkodowania
Według szacunków Polskiej Federacji Fitness, 1 lutego otworzy się co najmniej 50 proc. rynku. – Wszystkim członkom PFF zapewnimy wsparcie prawne i merytoryczne na wypadek kontroli, ale też w zakresie operacyjnym w celu zminimalizowania ryzyka otrzymania kary – mówi Napiórkowski. I uzupełnia, że wszyscy funkcjonariusze policji i kontrolerzy sanepidu, którzy będą przekraczali swoje uprawnienia kontrolne muszą liczyć się z konsekwencjami. – Chodzi o pozwy cywilne skierowane przeciwko konkretnym osobom, które na przykład nałożą karę na klub, nie posiadając do tego podstaw prawnych – wyjaśnia Napiórkowski.
– A na dzień dzisiejszy linia orzecznicza w tym zakresie jest bardzo jasna. Na razie mamy 21:0, jeżeli chodzi o orzeczenia przedsiębiorca-obywatel kontra sanepid. Szacujemy, że do końca tego miesiąca liczba takich orzeczeń może przekroczyć 100 – ocenia prezes PFF.
Veto branży fitness to kolejny – po zapowiedzi pozwów przeciwko Skarbowi Państwa – krok przedsiębiorców w walce z trwającymi obostrzeniami.
Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…
Interia.pl
Czytaj więcej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS