Od 1 lutego, czyli dnia wojskowego puczu, siły bezpieczeństwa Birmy zabiły już ponad 600 osób – informuje portal Myanmar Now. W środę w regionach Sikong i Bago zginęło co najmniej 20 kolejnych przeciwników przewrotu.
– Strzelali do każdego cienia, ustawiali się na każdym rogu i na każdej ulicy, która prowadziła do obozu protestujących. Chowali się w rowach i urządzali zasadzki – powiedział portalowi mieszkaniec miasta Kalay w Sikongu, gdzie według lokalnych mediów zginęło co najmniej 11 osób.
Portal Irrawaddy podał, że siły bezpieczeństwa otworzyły w Kalay ogień do demonstrantów broniących ustawionej na drodze barykady. Protestujący odpowiedzieli przy użyciu broni palnej domowej roboty, ale wojsko i policja zajęły teren.
– Leczymy rannych w sekretnym, bezpiecznym miejscu. Siły junty zajęły szpital i kilka klinik w mieście – powiedział Irrawaddy jeden z mieszkańców, zastrzegając anonimowość. Według portalu obrażenia odniosło kilkanaście osób, a 18 zostało aresztowanych.
Zobacz także: Bloomberg: Wojna chińsko-tajwańska może zacząć się szybciej, niż się wydaje
Birmański Związek Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP) informował wcześniej o co najmniej 598 potwierdzonych ofiarach śmiertelnych tłumienia sprzeciwu społecznego przez wojskową juntę. Po uwzględnieniu zabitych w środę bilans przekroczył 600 – twierdzi Myanmar Now.
1 lutego birmańska armia obaliła demokratycznie wybrany rząd i od tamtej pory brutalnie tłumi masowe protesty społeczne i strajki, które ogarnęły cały kraj. Policja i wojsko regularnie używają przeciwko demonstrantom ostrej amunicji.
Zatrzymana przez wojsko demokratyczna przywódczyni kraju, noblistka Aung San Suu Kyi, pozostaje w areszcie. Wojskowe władze postawiły jej sz … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS