A A+ A++

Tajlandia, Madagaskar, Mauritius, Kuba, Kenia – to jedne z najmniej zainfekowanych koronawirusem kierunki turystyczne. Jest w nich bezpieczniej niż w polskich kawiarniach, pubach i klubach – przekonuje ekspert.

Kiedy w odstępie kilku dni dwie amerykańskie firmy, Pfizer i Moderna, ogłosiły, że wyprodukowały szczepionkę przeciwko koronawirusowi, która wykazuje ponad 90 procent skuteczności, na rynkach finansowych powiało entuzjazmem – akcje wielu przedsiębiorstw, zwłaszcza banków, koncernów naftowych, mocno wzrosły. Na razie jednak wirus staje się coraz powszechniejszy – pisze na wstępie cotygodniowego materiału (materiał powstał w czwartek, 19 listopada) prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.

Do takiej sytuacji walnie przyczyniły się prawdopodobnie błędne posunięcia poszczególnych rządów, w tym także polskiego, a zwłaszcza stopniowe dozowanie obostrzeń w odpowiedzi na stopniowe postępy koronawirusa – dodaje. Reakcja powinna być bardziej zdecydowana, żeby nie powiedzieć radykalna.

W warunkach polskich – podaje ekspert – nawet przy założeniu, że udałoby się zaszczepić całe społeczeństwo (co w praktyce jest nierealne, chociażby przez opór części ludzi przed poddaniem się szczepieniom) i założeniu 95-procentowej skuteczności preparatu, populację osób, które mimo to w jakiejś formie zachorują na Covid-19, można oceniać na 1-1,5 miliona. Oznacza to 200-300 tysięcy zachorowań objawowych w skali roku.

Jeśli nie zostanie znaleziony skuteczniejszy sposób leczenia już zarażonych, może to dawać kilkaset nowych infekcji i kilkanaście zgonów dziennie. Przy znacznym oswojeniu się społeczeństwa i politycznych decydentów z pandemią takie skutki nie powinny istotnie oddziaływać na życie społeczne i gospodarcze kraju, a skala obostrzeń powinna być niewielka. Pozytywny scenariusz nie będzie zrealizowany jeśli ludzie będą odmawiać zaszczepienia się – wskazuje Betlej.

W krajach źródłowych wirus już się cofa

W ostatnim tygodniu tygodniowy wskaźnik nowych zachorowań wśród mieszkańców 37 monitorowanych przez Traveldatę państw wzrósł w 21 krajach. Wzrosty te były z reguły znacznie mniej dynamiczne niż w tygodniach wcześniejszych i mniej dynamiczne od spadków w krajach, w których wirus zaczął się cofać – opisuje autor.

W rezultacie dynamika w krajach źródłowych zachodniej części kontynentu po serii 17 wzrostów z rzędu wyniosła w minionym tygodniu prawie minus 21 procent (tydzień i dwa temu wyniosła plus 7,6 i 23 procent), gdyż spadła z 3103 do 2455 nowych zakażeń na milion.

Spadł też wskaźnik zakażeń w środkowo-wschodniej części kontynentu – o 2 procent (tydzień i dwa temu wzrost wyniósł 10 i 13 procent), z 2302 do 2253 nowych zakażeń na milion mieszkańców.

Wzrósł natomiast dość niski zbiorczy wskaźnik nowych zakażeń w krajach docelowych. W ubiegłym tygodniu jego dynamika wyniosła plus 9,6 procent, a sam wskaźnik podniósł się z 781 do 856 przypadków na milion mieszkańców.

Polska na ścieżce do pozycji lidera zgonów

Prezes Traveldaty skupia się na chwilę na Polsce. Coś co może w naszym kraju budzić szczególny niepokój to systematycznie wzrastająca liczba osób zmarłych w wyniku zakażenia wirusem Covid-19, która wprost przekłada się na wzrost tygodniowego wskaźnika liczby zgonów, a który ostatnio przesunął nasz kraj pod tym względem już na siódmą pozycję spośród 33 monitorowanych krajów źródłowych i docelowych – pisze.

I dalej: zdecydowanie wyższe wskaźniki od Polski (65,5) mają Czechy (126), Belgia (120), Słowenia (118), Szwajcaria (67,5), Bułgaria (67,4) i Węgry (67,2) z tym, że silniejszy niż u nas trend wzrostowy wykazują jedynie Słowenia i Bułgaria.

Sugeruje to – zdaniem autora – że względna pozycja Polski może w kolejnych tygodniach nadal się pogarszać i w rezultacie doprowadzić do tego, że nasz kraj stanie się jednym z nielicznych oznaczonych na mapie zakażeń kolorem czarnym (wskaźnik zgonów >40).

W kolejnych obszernych częściach materiału prezes Traveldaty powtarza wcześniej już przywoływane informacje i opinie dotyczące błędów polskiego rządu w ogłaszaniu ograniczeń w życiu gospodarczym i społecznym w ostatnich miesiącach.

Jak dalej pisze Andrzej Betlej, ludzie są zmęczeni restrykcjami. Dlatego potrzebny jest wentyl odreagowania. Ponieważ nie mogą się spotykać w kawiarniach, barach, klubach, restauracjach i jeszcze długo nie będzie to wskazane, powinni mieć możliwość wyjeżdżania do innych krajów, tam gdzie jest ciepło o tej porze roku.

Przywleczenie przez nich wirusa jest mało prawdopodobne, ponieważ w okresie jesienno-zimowym (i ewentualnie wiosennym) ryzyko zakażenia się w nich jest dużo mniejsze niż w polskich miastach, „nie mówiąc już o kawiarniach, restauracjach, czy klubach, zakładając, że byłyby one otwarte”.

Wynika to z kilku czynników. Pierwszy to znacznie lepsza sytuacja epidemiczna w prawie wszystkich krajach i regionach typowego turystycznego wypoczynku w relacji z Polską. Duże znaczenia ma też, że od końca wakacji sytuacja epidemiczna w większości krajów poza-letniego wypoczynku jest dość stabilna, w Polsce natomiast uległa ona gwałtownemu pogorszeniu.

Swoje opinie Betlej uzupełnia danymi przedstawionymi w formie wykresów, z których wynika, że relatywna sytuacja ryzyka epidemicznego w Polsce i w krajach tzw. egzotycznych uległa w ostatnich tygodniach radykalnej zmianie na korzyść miejsc turystycznych. Podobnie korzystnie w relacji z Polską wypadają bliższe cele wyjazdów, jak Egipt, Wyspy Kanaryjskie i Madera.

Przegrody na plażach niepotrzebne

Podczas wiosennej fali epidemii powszechnie zastanawiano się kiedy plaże zostaną otwarte i udostępnione plażowiczom i jak powinien być zorganizowany bezpieczny wypoczynek nad wodą. Nie brakowało pomysłów typu przegrody z pleksi o rozmiarach 2 na 2 metry, w których rodziny mogłyby wypoczywać ze znacznie mniejszym narażaniem się na ryzyko złapania wirusa – przypomina autor.

Rozumowanie takie było dość naiwne, zwłaszcza biorąc pod uwagę niemal stałe zjawisko bryzy, która nawiewa świeże powietrze znad wody i usuwa wirusy, znacznie redukując ryzyko zakażenia.

Bezpieczniejsza plaża niż miejskie ulice stanowi mocny argument za wyjazdami. Kolejnym jest możliwość stołowania się na otwartej przestrzeni lub przy szeroko otwartych oknach i intensywnym wietrzeniu.

Istotny jest też czynnik bezpiecznej podróży samolotem, w którym z powodów technicznych i dużej wymiany powietrza ryzyko złapania wirusa jest daleko mniejsze niż np. w komunikacji miejskiej – wymienia argumenty.

Dużą część analizy prezes Traveldaty poświęca opisaniu historii lockdownów w Izraelu. A chodzi o to, że odkąd tamtejszy rząd przywrócił (2 listopada) stacjonarną naukę w młodszych klasach i zniósł niektóre mniej ważne ograniczenia widać „sygnały odradzania się liczby nowych zachorowań, ale możliwe, że jest to czysty przypadek i na ewentualne potwierdzenie odwrócenia trendu powinniśmy poczekać jeszcze co najmniej dwa tygodnie”.

Przegląd sytuacji epidemicznej

Na koniec przechodzi do przeglądu sytuacji epidemicznej w Europie i na świecie, przytaczając mnóstwo przykładów (kraje) i liczb (z … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Częstochowie zimowe schronienia dla jeży. Na początek w parkach pod Jasną Górą
Następny artykułŁawki nie zranią już psów