A A+ A++

Ze zdumieniem przyjęliśmy Twoją decyzję o zawieszeniu w prawach członka partii przewodniczącego Zarządu Wojewódzkiego Nowej Lewicy na Śląsku, Marka Balta, posła do Parlamentu Europejskiego – napisali niedawno parlamentarzyści Lewicy do Włodzimierza Czarzastego. W odpowiedzi lider SLD zwołał Zarząd Krajowy partii, który odbędzie się w sobotę 17 lipca. O co chodzi w konflikcie w Lewicy? Jak silni są buntownicy? Co zarzucają Czarzastemu? O tym wszystkim pisaliśmy w „Newsweeku”.

Wszystko ma się rozegrać 9 października na kongresie Nowej Lewicy, która powstała z połączenia SLD i Wiosny. Zostaną wybrane władze ugrupowania – dwóch lub dwoje współprzewodniczących oraz zarząd partii. Dotychczasowi liderzy ustalili między sobą, że niezależnie od tego, co będzie się działo w starym SLD, podzielą się władzą – ludzie Roberta Biedronia mają zagłosować na Włodzimierza Czarzastego, a ludzie Czarzastego poprą Biedronia. Obie frakcje mają na kongresie po 500 delegatów

Biedroń od kilku tygodni jeździ po kraju, spotyka się z działaczami i zbiera nowych ludzi, którzy zagłosują na kongresie tak, jak będzie chciał. Czarzasty, jak słychać w dawnym SLD, nie ma takiego komfortu, bo w partii wybuchł bunt. W sobotę tydzień temu sromotnie przegrał głosowanie na posiedzeniu rady krajowej Nowej Lewicy, co – według jego przeciwników – najlepiej oddaje nastroje. Część działaczy chce, by we wrześniu – jeszcze przed kongresem „zjednoczeniowym” – zebrała się konwencja krajowa Nowej Lewicy. Pretekstem miało być 20-lecie powstania SLD. Czarzasty był przeciwny konwencji, bo – według moich rozmówców – obawia się, że mogą wydarzyć się tam nieprzewidziane rzeczy, np. ktoś zgłosi wniosek o absolutorium dla przewodniczącego, co w przypadku przegranej osłabi go przed kongresem. Został jednak przegłosowany – 50 do 28.

– Jest duża awantura. Włodek już wie, że trzy czwarte partii jest przeciwko niemu. Może liczyć najwyżej na 150 szabel. Biedroń z 500 lojalnymi wobec siebie ludźmi na kongresie będzie rozdawał karty nie tylko w Wiośnie – mówi mi jeden z przeciwników Czarzastego.

Posłuchaj: PiS szykuje Kongres i zamyka się przed mediami. „Kaczyński wcale się nie kończy, nie zwija żagli” [SŁUCHAJ PODCASTU]

***

Czarę goryczy przelało to, że Czarzasty usiadł do rozmów z PiS i zdecydował, że Lewica razem z partią Jarosława Kaczyńskiego zagłosuje za Europejskim Funduszem Odbudowy. Decyzja zapadła za plecami zarządu partii, a działacze w terenie dowiedzieli się o niej z gazet.

– Musieli tłumaczyć się na ulicach, bo słyszeli od ludzi: „z kim ty, chuju, siadłeś do stołu!?” – opowiada polityk z zachodniej Polski.

Od czasu majowego głosowania razem z PiS w Lewicy narasta konflikt dotyczący strategii wobec władzy i reszty opozycji. Po jednej stronie są Czarzasty, była rzeczniczka dawnego SLD Anna Maria Żukowska, sekretarz generalny SLD Marcin Kulasek i sześcioro posłów partii Razem, którzy uważają, że Lewica musi podkreślać własną tożsamość, szczególnie w kwestiach socjalnych, dlatego powinna w niektórych sprawach wspierać PiS. Po drugiej stronie jest wiceprzewodniczący SLD Tomasz Trela, posłowie Andrzej Rozenek i Robert Kwiatkowski, którzy – jak twierdzą – mają za sobą 10 z 16 regionów. Są przeciwni jakimkolwiek konszachtom z PiS, bo to jest partia antydemokratyczna. Tego samego zdania jest także Robert Biedroń, który w sprawie Funduszu Odbudowy najdłużej opierał się wspólnemu głosowaniu z PiS, ale w końcu dał się przekonać Czarzastemu i byłemu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, który włączył się do dyskusji. Zwolennicy aliansu z PiS mieli nadzieję, że odcinając się od KO i reszty opozycji, Lewica wybije się na niepodległość, a jej notowania poszybują. Że wreszcie uda się przebić 10-procentowy sufit, którego ugrupowanie nie może sforsować od wyborów parlamentarnych. Jednak skoku w sondażach nie tylko nie widać, ale jest nawet spadek poparcia do 5-8 procent. W klubie panuje przekonanie, że jednym ruchem zmarnowano to wszystko, co udało się osiągnąć po protestach Strajku Kobiet. Posłanki Lewicy mocno włączyły się w manifestacje przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, dzięki czemu ugrupowanie wróciło na pierwszy front i poprawiło nieco notowania.

– Badania pokazują, że nasz elektorat jest najbardziej antypisowski. Siadanie do stołu z tymi, którzy oszukują, kłamią i kradną, jest niezrozumiałe dla naszych wyborców – mówi mi poseł Trela. – Nie chcę być opozycyjnym Gowinem, który głosuje z PiS, ale się nie cieszy. Chcę budować Lewicę, która jest podmiotowa i której celem jest odsunięcie PiS od władzy, a nie romansowanie z Kaczyńskim – dodaje.

***

Trzeba przyznać, że gdy Włodzimierz Czarzasty przejmował stery Sojuszu w 2016 roku, zastał spaloną ziemię po Leszku Millerze. Partia po raz pierwszy od lat znalazła się poza parlamentem i nie było wielu chętnych, by o nią zawalczyć. Czarzasty miał pomysł, porozumiał się z Robertem Biedroniem oraz Adrianem Zandbergiem, liderem partii Razem, i zbudowali wspólną listę na wybory parlamentarne w 2019 roku. Lewicowa koalicja dostała 12,5 procent głosów i wprowadziła do Sejmu 47 posłów. Jednak wielu rozmówców uważa, że po wejściu do parlamentu Czarzasty się zmienił. W wieku 61 lat po raz pierwszy został posłem. Gdy zobaczył wynik Lewicy, przestał słuchać ludzi bardziej doświadczonych od siebie. Ugrupowanie wpadło w dryf – w wyborach prezydenckich kandydat Lewicy Robert Biedroń dostał wynik gorszy nawet od egzotycznej kandydatki Leszka Millera Magdaleny Ogórek w poprzedniej kampanii – 2,22 proc.

– Dopóki Włodek nie został posłem i wicemarszałkiem Sejmu, dobrze mu szło. Nie wiem, czy to magia partii Razem tak działa? – ironizuje znany poseł Lewicy. – Sam Zandberg może nie, ale nasza posłanka Anna Maria Żukowska jest bardzo blisko partii Razem, a ona jest oczami i uszami, a nawet szyją Czarzastego. Zaczęło mu imponować podejście partii Zandberga, która jest świeża, nieobciążona historycznie. To ludzie z Razem przekonali go, że nie powinien współpracować z PO, bo daleko z nią nie zajedzie, że trzeba zachować własną podmiotowość, nawet kosztem jeszcze jednej kadencji w opozycji. Tyle że Razem ma prosocjalny, roszczeniowy elektorat, a nasz jest skrajnie antypisowski – dodaje mój rozmówca.

Początkowo Czarzasty zapowiadał nawet, że Lewica poprze proponowaną przez PiS podwyżkę podatków, nie zważając na głosy reszty opozycji, że to osłabi przedsiębiorców wychodzących z pandemii, a to przecież oni tworzą miejsca pracy. Przewodniczący tłumaczył, że podwyżka podatków jest zgodna z programem Lewicy, co wywołało protesty części posłów.

Przeczytaj: Kaczyński ma swoją wizję Polski. Od 10 lat tę samą. Ale tajemnicze siły nie pozwalają mu jej zbudować

– Jak słyszę niektóre koleżanki i kolegów z klubu Lewicy, że trzeba bezwarunkowo podnieść składkę zdrowotną, bo to jest propaństwowe, to mówię im, że podatki podnosi ten, kto rządzi, bo to on ponosi odpowiedzialność za to, jak te pieniądze są wydawane – argumentuje poseł Trela. – Jeśli PiS podniesie podatki, to na TVP Kurskiego pójdą nie dwa miliardy złotych, tylko cztery, więcej pieniędzy dostaną Fundusz Sprawiedliwości Ziobry i Polska Fundacja Narodowa, czyli środki te zostaną wydane na umacnianie władzy PiS. Dlaczego my mamy do tego przykładać rękę i być pożytecznymi idiotami? – irytuje się Trela.

Podobne głosy słychać w Wiośnie. – Absolutnie nie możemy poddawać się dyktatowi Razem, bo to jest kurs na jeden procent. Oni są niezwykle ideowi, gotowi głosować z PiS, np. w sprawie obniżenia podatków dla najbiedniejszych, tylko nie zdają sobie sprawy, że to spowoduje podniesienia podatków albo składki zdrowotnej dla bogatszych. Głosowanie z PiS nie przysporzy nam elektoratu socjalnego, bo po co oni mają głosować na Lewicę, skoro mogą na PiS – mówi posłanka Wiosny.

Pod wpływem protestów w partii Lewica zaczęła niuansować stanowisko w sprawie podwyżki podatków. Poseł Krzysztof Gawkowski mówił w mediach, że klub nigdy nie podniesie ręki za podwyżką podatków dla najuboższych lub klasy średniej, do rozważenia są za to podatki progresywne. Skrytykował też pomysł PiS dotyczący wprowadzenia liniowej składki zdrowotnej dla wszystkich pracujących, mówiąc, że jej wysokość powinna być uzależniona od zarobków.

***

W klubie parlamentarnym Lewicy coraz częściej można usłyszeć, że Czarzastemu wcale nie zależy na wygraniu wyborów i pokonaniu PiS. Z kolei z partii Kaczyńskiego dochodzą głosy, że po wyborach byłaby możliwa nawet koalicja PiS z Lewicą. Część kościelnych hierarchów pobłogosławiłaby taki historyczny sojusz na rzecz przebudowy struktury społecznej i podniesienia jakości życia najuboższych. Po wspólnym głosowaniu w sprawie Funduszu Odbudowy Kaczyński dwukrotnie z sejmowej trybuny chwalił Lewicę jako odpowiedzialną opozycję, przeciwstawiając ją „totalnej opozycji” z Koalicji Obywatelskiej. Dla prezesa PiS liczy się przede wszystkim władza, nie takich wolt dokonywał już w swoim politycznym życiu, biorąc do koalicji np. Samoobronę. W wyborach prezydenckich w 2010 roku, gdy zabiegał o głosy Lewicy, chwalił nawet Edwarda Gierka, mówiąc, że „był komunistycznym, ale patriotą”. Deklarował też, że przestanie nazywać Lewicę postkomuną, a jej polityków postkomunistami. O byłym premierze Józefie Oleksym, który kawał życia przeżył w komunie, mówił, że jest to „lewicowy polityk średniostarszego pokolenia”.

Część moich rozmówców uważa, że Czarzasty byłby gotowy na trwały alians z PiS, bo nie zależy mu na żadnych wartościach, tylko na korzyściach płynących ze sprawowania władzy i zajmowania posad. Ale większość polityków Lewicy zapewnia, że koalicja z PiS jest wykluczona. Ich zdaniem Czarzasty chce trwać w opozycji.

– Jest mu dobrze tu, gdzie jest. Jako wicepremier musiałby wcześnie wstawać, podejmować decyzje, do wieczora zasuwać. Każdy coś od ciebie chce i każdy jest niezadowolony, a dziś w opozycji Włodek zrobi jedną konferencję dziennie, spotka się z ludźmi i fajrant – mówi poseł Lewicy.

***

Wiele osób uważa, że zamiast wchodzić w konszachty z PiS, Lewica powinna się jasno określić, że chce współpracować z Koalicją Obywatelską i resztą prodemokratycznej opozycji. Tymczasem Czarzasty doprowadził do sytuacji, że nikt w opozycji nie chce z nim rozmawiać. Liderzy KO i szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz uważają, że nie warto, bo i tak zostaną oszukani.

– To jest problem, bo jeżeli będziemy się odcinać od opozycji, to ktoś kiedyś telefonu od nas nie odbierze. Nie wyobrażam sobie kolejnej kadencji PiS, wyobrażam sobie za to koalicję z KO i innymi partiami demokratycznej opozycji po wyborach – mówi mi poseł Wiosny Krzysztof Śmiszek.

Część polityków Lewicy namawia Tomasza Trelę, żeby na październikowym kongresie wystartował przeciwko Czarzastemu. Trela jest rzecznikiem współpracy z KO, jego zdaniem może ona być partnerska. Jako przykład podaje koalicję PO-SLD w Łodzi, która rządzi miastem od 2014 roku. Przed wejściem do parlamentu Trela był wiceprezydentem u prezydent miasta Hanny Zdanowskiej (PO) i zapewnia, że współpraca układała się bardzo dobrze, nikt nikogo nie chciał podporządkować. Dowodem może być to, że w ostatnich wyborach Lewica dostała w Łodzi 21,5 procent głosów. Lepszy wynik SLD miał w mieście tylko w 2001 roku, ale wtedy koalicja SLD-UP w całym kraju zdobyła rekordowe 41 procent głosów.

– Trela jest świetnym samorządowcem, ma umiejętność porozumienia z KO i innymi partiami, to jest dla nas niezbędne. On jest na przeciwległym biegunie do Czarzastego. Jego żona jest sędzią i brała udział w protestach w obronie wolnych sądów. Z takim współprzewodniczącym mielibyśmy gwarancję, że nie będzie żadnych aliansów z PiS – mówi jeden z moich rozmówców.

Dodaje, że także w strukturach terenowych jest oczekiwanie zmian. Działaczom dawnego SLD nie podoba się to, że nowy statut za bardzo premiuje Wiosnę, która zyskuje na połączeniu nieproporcjonalnie do swojego potencjału. Mając niespełna 3 tysiące członków, dostanie tyle samo władzy, co dawny SLD, który ma ponad 26 tysięcy członków i struktury w każdym powiecie.

Dlatego – jak przekonują przeciwnicy Czarzastego – kandydaturę Treli gotowe są poprzeć największe regiony, m.in. Śląsk, Mazowsze, Łódzkie, Lubuskie, które mogą rozstrzygnąć o wyniku wyborów. Czarzasty z dużych regionów może liczyć raczej tylko na Dolny Śląsk, gdzie wpływową postacią jest jego zaufany poseł Marek Dyduch, który zasłynął ostatnio mizoginicznym atakiem na Barbarę Nowacką. Posłance KO mówił w TVN24, żeby przestała „trajkotać” i że „słyszy to, co chce, tak jak jego żona”.

Trela nie wyklucza walki o przywództwo. Jest też zwolennikiem twardego kursu wobec partii Razem. Pod jego rządami mogłaby nie wejść na listy wyborcze Lewicy, chyba że byłaby gotowa złagodzić kurs.

Przeciwnicy Czarzastego mają plan, jak przejąć władzę. 11 września na konwencji Lewicy chcą powołać trzecią frakcję i zgłosić własnego kandydata na współprzewodniczącego. Niewykluczone jednak, że Czarzasty będzie próbował to zablokować. Ostateczną decyzję o zwołaniu konwencji podejmuje bowiem zarząd partii, który zbierze się 17 lipca. Jednak Czarzasty może nie mieć większości, by pokrzyżować plany swoich oponentów. Jego stronnicy przyznają, że bunt w partii stresuje nieco przewodniczącego, ale będzie walczył do końca.

Chciałam zapytać Włodzimierza Czarzastego, czy konwencja się odbędzie, ale nie odpowiedział na prośbę o kontakt. Była rzeczniczka partii Anna Maria Żukowska uważa, że nie ma takiej potrzeby, a przeciwnikom Czarzastego nie chodzi o nic innego niż o to, by nie dopuścić do połączenia z Wiosną, bo chcą ochronić własne miejsca na listach.

Czytaj też: Porozumienie szykuje przeciw PiS broń atomową

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSprzedano apartament Davida Bowiego
Następny artykułIle kosztują uprawnienia do emisji CO2? Co z rekompensatami dla podmiotów i branż energochłonnych?