Jest 31 grudnia 1999 roku. Zbliża się wieczór, gdy młody chłopak z bronią w ręku (w tej roli Bartosz Bielenia) wdziera się do studia telewizyjnego, w którym akurat następuje rozstrzygnięcie telekonkursu. Sebastian bierze jako zakładników prezenterkę Mirę (Magdalena Popławska) oraz ochroniarza Grzegorza (Andrzej Kłak) – i przystawiając im pistolet do skroni – wygłasza żądanie. Chce wejść na antenę na żywo w czasie najwyższej oglądalności, żeby przekazać telewidzom coś ważnego. Nie precyzuje, o jaki komunikat chodzi. Miotając się po studiu, od czasu do czasu zerka na wyjętą z kieszeni kartkę papieru. Gdy na miejsce przyjeżdżają policjanci (Monika Frajczyk, Cezary Kosiński i Dobromir Dymecki) i rozpoczynają się negocjacje, ze strzępkowych informacji zaczynają wyłaniać się motywacje bohatera.
Jak trafiłeś do “Prime Time”? Reżyser Jakub Piątek od początku widział cię w roli Sebastiana czy musiałeś go do siebie przekonać?
Bartosz Bielenia: Musiałem go przekonać. To był zwykły casting. Któregoś razu zostałem zaproszony na przesłuchanie. Poszedłem tam przygotowany i okazało się, że to jest bardziej spotkanie niż casting. Usiedliśmy z Kubą i przez godzinę rozmawialiśmy o postaci, filmie, o czym to jest, czym mogłoby być. To było bardzo ciekawe. Dopiero później spotkaliśmy się na bardziej typowym przesłuchaniu.
Grasz chłopaka, który wdziera się do stacji telewizyjnej i żąda wejścia na antenę na żywo, żeby przekazać widzom coś istotnego. Niewiele wiemy o jego motywacjach, a informacje o jego przeszłości wyczytujemy jedynie między wierszami. Potrzebowałeś jakiejś podbudowy, żeby lepiej zrozumieć Sebastiana?
Razem z Kubą omówiliśmy większość życia Sebastiana. Na początku wydawało mi się, że może nie będzie to potrzebne, że wystarczą przeczucia i najważniejsze stanie się to, co wydarzy się w studiu. Okazało się jednak, że nie mogę złapać tej postaci, zrozumieć jej odruchów. Chodziło o drobne gesty, reakcje, nad którymi nie powinniśmy panować, które nie są przemyślane. Przy tak dużej presji emocji i w tak skrajnych warunkach, jakie panują w studiu, trzeba oddać się jakimś odruchom. A jeśli nie będę wiedział, kim jest mój bohater i przez co mógł przejść, to tych odruchów nie będzie. Musieliśmy to niezwykle precyzyjnie opracować.
Jak tworzyliście backstory?
Dużo fantazjowaliśmy. Dzwoniliśmy do siebie z różnymi pomysłami, co by to mogło być, co nam przychodzi do głowy. Kuba próbował mnie namówić, żebym pisał coś w rodzaju pamiętnika mojego bohatera, ale grzecznie odmówiłem. Nie przepadam za pisaniem na rozkaz. W takich sytuacjach przeważnie i tak odkładam to na ostatni możliwy termin i piszę pięć minut przed spotkaniem. Natomiast Kuba zaczął pisać pamiętnik Sebastiana. Opracował kilka dni z jego życia, co było dla mnie bardzo ciekawe, bo dzięki temu zyskałem bardzo osobiste, intymne spojrzenie na to, jak reżyser wyobraża sobie tę postać.
Pracowaliśmy z Kubą bardzo blisko nad tym bohaterem. To się nie zdarza często. Zazwyczaj po prostu obie strony mówią, co myślą o postaci. My wymienialiśmy się bardzo intymnymi myślami i przeczuciami na temat Sebastiana. Budowaliśmy go powolutku. Wiemy, czym się zajmowali jego rodzice, co studiował, dlaczego odszedł z uczelni, kiedy wrócił do domu, jak prawdopodobnie spędzał czas w domu. W Krakowie powstał nawet w pełni umeblowany pokój Sebastiana. Spędziłem tam noc i nagrywałem improwizacje na kamerze MiniDv, które miały wejść do filmu, ale ostatecznie się w nim nie znalazły. Dzięki temu mogłem poznać Sebastiana. A przede wszystkim to był mój pokój marzeń. Chciałbym mieć w latach 90. taki pokój, swój telewizor i DVD.
Twój bohater jest osobą samotną, zdesperowaną, łaknącą uwagi, zrozumienia, wysłuchania. Jak ty go odbierasz, znają … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS