W Bydgoszczy stoi pomnik małego Jeremiego Przybory. To chłopiec z latawcem. Chyba niewiele osób wie, że Jeremi Przybora był z tym miastem związany?
Miał kilka lat, gdy został tam zawieziony. Zabrano go od matki wręcz siłą. Ojciec, Stefan Przybora, odszedł do młodszej kobiety, a po rozwodzie ożenił się z nią. To było trudne przeżycie dla Jeremiego, ale ostatecznie złapał fantastyczny kontakt z macochą. Stało się to właśnie w majątku Miedzyń Wielki, w Fordonie – dzisiejszej dzielnicy Bydgoszczy. Jeremi żył tam trochę jak w złotej klatce – to był piękny folwark, kręciło się mnóstwo służby. Stefan Przybora dojeżdżał z Warszawy, bo nie lubił wsi. W Miedzyniu Jeremi był paniczem i za tym statusem tęsknił po wojnie. W Bydgoszczy zaczął też chodzić do szkoły, której, mówiąc bez ogródek, nie znosił. Wrócił do tego miasta w 1946 roku i to właśnie tam znalazł swój powojenny azyl. Dołączył też do radiowej ekipy “Pokrzyw nad Brdą”.
Bez “Pokrzyw nad Brdą” nie byłoby słynnego “Eterka”?
Nie byłoby na pewno. Zaczęło się od tego, że Jeremi pisał zabawne wierszyki do tzw. „Organu wiszącego”, czyli ściennej gazetki w Pomorskiej Rozgłośni Polskiego Radia, gdzie był zatrudniony jako spiker. Tak się spodobały szefostwu, że poproszono go, żeby pisał na antenę, do programu “Pokrzywy nad Brdą” Zdzisława Kunstmana i Czesława Nowickiego. To, co robił w bydgoskiej rozgłośni Przybora, zachwyciło szefa warszawskiego radia, Zygmunta Młynarskiego, który namówił go do przyjazdu do stolicy. I to wtedy powstał Radiowy Teatrzyk “Eterek”, ale Jeremi-humorysta i Jeremi-liryk narodził się wcześniej, właśnie w bydgoskich czasach, bo tam powstały piękne liryczne piosenki, np. “Zmierzch” albo “Nie odchodź”. I tytułowy Żuan Don też narodził się tam, bo wtedy miały miejsce jego pierwsze romanse.
Jeremi Przybora (1915-2004)
/
AKPA
Jak to było z tym żudandonizmem Jeremiego Przybory?
Tytuł mojej książki zaczerpnęłam z piosenki “A ta Tola”. “Z Anatola jest lekkomyślny Polak, lowelas i żigolak, żuan don” – napisał Jeremi Przybora. Ten szyk przestawny, wzorowany na dworskiej poezji Morsztyna, to jeden ze znaków rozpoznawczych jego poezji. Pomyślałam, że to idealny tytuł dla opowieści o człowieku, który był geniuszem słowa, a jednocześnie miał, nazwijmy to, pojemne serce. Jako młody chłopak był nieśmiały w stosunku do kobiet, ale jak już zerwał się z ojcowskiej smyczy, to wahadło przekręciło się w drugą stronę. Kobiet w jego życiu było mnóstwo, miał do nich słabość. Kulturalny, szarmancki, wytworny – te cechy odróżniały go od szarej rzeczywistości PRL. Ale co bardzo istotne – wszystkie miłości Przybory rezonowały w jego poezji. Przekuł swoją słabość w sukces.
Wiele piosenek, do których słowa napisał Jeremi Przybora, to są hymny miłości straconej. Na przykład “Już kąpiesz się nie dla mnie”?
To piosenka napisana z myślą o Barbarze Wrzesińskiej. Była jedną z pierwszy … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS