Leśniczy z Kuźnic Marcin Strączek-Helios zdradził w rozmowie z serwisem o2.pl, że urlopowicze z Bliskiego Wschodu “notorycznie” łamią przepisy i wjeżdżają samochodami, np. na Kalatówki. – Pokazujemy im znaki, to rozkładają ręce, ciężko to zrozumieć. Tłumaczą, że to są nasze zakazy, nie ich – powiedział. W sprawie muszą wówczas interweniować odpowiednie służby.
Arabowie łamią przepisy
Dziennikarze zwrócili się w tej sprawie do Marka Trzaskosia, komendanta straży miejskiej w Zakopanem. Zaznaczył, że to właśnie goście z krajów arabskich najczęściej popełniają powyższe wykroczenie.
Turyści z Bliskiego Wschodu nie dostrzegają znaku B1, czyli zakaz ruchu. Z tego co wiemy w niektórych krajach znak B1 nie istnieje, w związku z tym dla nich ten znak może być jakąś czarną magią
– wyjaśnia Trzaskoś.
Tatrzańscy strażnicy nie mają jednak litości i wystawiają im maksymalne mandaty w wysokości 500 zł. W takich sytuacjach cudzoziemcy zwykle zachowują spokój i płacą bez marudzenia. – Nie ma tutaj taryfy ulgowej – dodaje komendant.
Podhale rajem dla arabskich turystów
Turyści z Bliskiego Wschodu pokochali Podhale do tego stopnia, że często wracają tu nawet kilkukrotnie. Co doceniają na południu Polski? Przyciągają ich tu przede wszystkim piękne górskie krajobrazy, duża liczba atrakcji i oczywiście atrakcyjne ceny. Wielu z nich uwielbia korzystać m.in. spływów Dunajcem. Andrzej Gut-Mostowy, lokalny przedsiębiorca i polityk, zauważył w rozmowie z o2.pl, że wczasowicze doceniają u nas także bezpieczeństwo. – Do tego stopnia czują się u nas bezpiecznie, że – ku mojemu zaskoczeniu – rodzina z pięciorgiem dzieci spacerowała późnym wieczorem o godz. 23:00 po Równi Krupowej, obserwując sarny. Są to rodziny, które przyjeżdżają na Podhale po raz siódmy, ósmy czy nawet dziesiąty raz – powiedział.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS