A A+ A++

Język polski występuje w tysiącach odmian i nie myślę tu o gwarach, regionalizmach czy slangu. Każda grupa, każde środowisko, każda rodzina ma swój własny kod językowy, jakieś skróty, tajemne zwroty, choćby powitania typu “siema” (u mnie na podwórku to była “strzała”), które są dla nich czytelne i pozwalają dogadać się szybko, bez większych ceregieli. Dla zwolenników mowy kwiecistej, polszczyzny mickiewiczowskiej i subtelnej, jak ta Wisławy Szymborskiej, taka wymiana zdań spod sklepu wydaje się szczytem chamstwa, braku kultury, erupcją zbędnych wulgaryzmów i dowodem prostactwa. Ale prawo to działa także w drugą stronę: językiem Szymborskiej czy Jerzego Stuhra mówią według prostego ludu “elyty”, puszą wyniosłe “yntelygenty”, to zwolennicy “peło” i wynoszące się ponad lud “mundrale”. Bo lud mówi językiem nieskomplikowanym i czytelnym od pierwszego oddechu.

Kaczyński mówi kodem absolutnie czytelnym dla swoich wyborców. Jego ludowi podobają się niedobrane buty, niedopięta opasła koszula na wydatnym brzuchu – wtedy jest jednym z nich

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBluzgi zdrowia warte
Następny artykułSamotni w pracy