A A+ A++

– Po kolei pokonałem zawodników z Liechtensteinu, Wielkiej Brytanii, półfinał z Irlandczykiem i finał z Grekiem, z którym przegrałem rok temu na mistrzostwach świata. Moim zdaniem najciekawiej było właśnie w finale. Po drodze do niego Grek dosłownie demolował przeciwników swoją kondycją i ofensywnym stylem walki. Tym razem trafiła kosa na kamień – i tym razem to on nie miał szans – mówi Adrian Durma. Elbląski kickboxer wywalczył złoty medal na niedawnych Mistrzostwach Europy w kickboxingu.

– 12 lat czekałeś na złoto na Mistrzostwach Europy…

– Do tej pory miałem po dwa brązowe medale z mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Co zadecydowało, że w tym roku jest złoto? Chyba większy spokój. Wiedziałem, na co mnie stać. Ale wszystkiego nie da się przewidzieć. Rok temu na mistrzostwa świata też byłem dobrze przygotowany. W trakcie tamtego turnieju złapałem przeziębienie, przewiało mnie podczas kontroli covidowej. Na półfinał wyszedłem z gorączką i przegrałem walkę o wejście do finału z Grekiem. Teraz zrewanżowałem mu się w finale.

– Jak wyglądał sam turniej?

– Najpierw prezentacja ekip, waga, losowanie rywali, potem po jednej walce dziennie. Co jest bardzo ważne, ponieważ przez cały tydzień trzeba utrzymać wysoką koncentrację i skupienie Do tego dochodzi stres, nie można pozwolić sobie na rozluźnienie. Po kolei pokonałem zawodników z Liechtensteinu, Wielkiej Brytanii, półfinał z Irlandczykiem i finał z Grekiem, z którym przegrałem rok temu na mistrzostwach świata. Moim zdaniem najciekawiej było właśnie w finale. Po drodze do niego Grek dosłownie demolował przeciwników swoją kondycją i ofensywnym stylem walki. Tym razem trafiła kosa na kamień – i tym razem to on nie miał szans. Zdominowałem go pod względem siły i kondycji, choć do samego końca próbował odgryzać się. Najtrudniejsza walka była z Brytyjczykiem o wejście od strefy medalowej. Widać było, że rywal przygotowywał się pode mnie. Wiedział, jakie są moje słabsze strony i próbował to wykorzystać. Nie odpowiadał mi jego styl i musiałem trochę zmienić swój sposób walki. Z kolei ja wiedziałem, że jemu słabiej idzie boksowanie, więc więcej go boksowałem i dobijałem nogami.

– Sukcesu by nie było bez przygotowań. Jak one wyglądały?

– To był mój turniej docelowy, więc przygotowania trwały cały rok. Przez pierwsze pół roku na turniejach trochę eksperymentowałem, sprawdzałem nowe rozwiązania. Musiałem też pogodzić przygotowania z nauką w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej. Nauka miała trochę większy priorytet od sportu. Na niektóre turnieje nie przyjeżdżałem przygotowany tak dobrze, jak bym chciał. Doszło nawet do, patrząc z dzisiejszej perspektywy, śmiesznej sytuacji. 1 czerwca miałem egzamin w szkole, tego samego dnia reprezentacja wyjeżdżała na Puchar Świata do Budapesztu. Ja miałem dojechać następnego dnia. Spakowałem się, pojechałem do Warszawy i… spóźniłem się na samolot. Już miałem dosyć, chciałem wracać do domu, ale mama mi poradziła, żebym znalazł jakieś połączenie na Węgry. „Najwyżej zrobisz sobie wycieczkę. Należy ci się“ – powiedziała. Znalazłem Flixbusa, pół nocy siedziałem na Dworcu Centralnym w Warszawie. Kiedy przyjechałem do Budapesztu – miny trenerów bezcenne. Byli pod wrażeniem mojej determinacji. Wywalczyłem wtedy srebrny medal. Przygotowania typowo pod mistrzostwa zacząłem w połowie lipca i też tak ułożyłem turnieje, by wszystko się zgrało.

 
fot. Mikołaj Sobczak

– Ten złoty medal był takim Twoim „Świętym Graalem“. Miałeś przez ten okres chwile zwątpienia? Pytam o to także w kontekście młodych sportowców, którzy często rezygnują, kiedy brakuje sukcesów.

– Szczerze mogę powiedzieć, że nie miałem. Zawsze chciałem być sportowcem i wiedziałem, z czym to się wiąże. Wiadomo, że będzie „raz na wozie, raz pod wozem“. Taka sytuacja, jak wspomniana już historia z ubiegłorocznych mistrzostw świata, kiedy przegrałem z powodu choroby, nie miała na mnie większego wpływu. Były gorsze sytuacje, kiedy na turniejach mnie po prostu „przekręcali“ sędziowie. Przegrywałem nie dlatego, że byłem gorszy, ale w grę weszła polityka. Trzy razy „ściągnęli mi medal z szyi“. Wygrywałem walkę, a w końcówce sędziowie „przekręcali“ wynik. I rywal albo wygrywał mistrzostwa, albo był w finale. Już wcześniej miałbym medale mistrzostw świata i Europy, a zostałem okradziony. I w takich sytuacjach można zwątpić. Ja nie zwątpiłem, wiedziałem, że są sytuacje, kiedy można przegrać. Ale nie można się załamywać. To nie jest tego warte, trzeba się otrząsnąć i dalej robić swoje.

– To co byś powiedział sportowcom, którzy zaczynają karierę seniorską? Jaka jest droga do sukcesu?

– Ciężki trening to jest podstawa. Sam jestem tego najlepszym przykładem. Wywodzę się z klubu, który nic nie znaczył na polskiej mapie kickboxingu i bez trenera piąłem się krok po kroku do miejsca, w którym jestem dziś. Obecnie jestem jedynym zawodnikiem z Elbląga, który osiąga takie wyniki. Także jak się mocno czegoś chce, to można to osiągnąć. Ciężka praca to podstawa.

– To co dalej? Brakuje złota z mistrzostw świata.

– To tylko jedno z wyzwań. W przyszłym roku są Igrzyska Europejskie w Krakowie. Były toczone rozmowy na temat mojego powołania na ten turniej. Nie zgodziłem się, bo wiązałoby się ze zmianą kategorii wagowej na do 79 kilogramów. Na ten moment nie było sensu, żebym zmieniał kategorię, bo w swojej kategorii bylem na pierwszym miejscu w światowym rankingu. Mam nadzieję, że na następnych Igrzyskach Europejskich będzie rozgrywana moja kategoria i wtedy będę mógł wystartować.Kickboxing ma znaleźć się w programie Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 2028 roku. Nie wiem jeszcze w jakiej formule, ale jaka by nie była, to chciałbym się przekwalifikować, tak aby powalczyć o kwalifikację olimpijską. Jeżeli będzie to któraś z formuł ringowych, to pod nią się przygotuję, bo pasuje mi każda formuła kickboxingu.

– Jak byś miał porównać kickboxing polski z europejskim, to jak wypada to porównanie?

– Różnice są bardzo duże. Za granicą formuły „na macie“ są bardziej rozwinięte i dużo więcej ludzi w tym walczy. Jest tez więcej turniejów niż w Polsce. W tych formułach Polakowi jest bardzo trudno wywalczyć jakikolwiek medal. W Polsce mamy tendencję do podążania za modą. Teraz są modne sporty walki typu MMA I teraz tam się wszyscy pchają.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAktor “Wielkiej wody” o Julii Wieniawie: “celebrytka a nie aktorka”
Następny artykułNHL: Rekordowa seria Boston Bruins