A A+ A++

Realizacja ogłoszonego przez amerykańskie Dowództwo Indo-Pacyfiku (INDOPACOM) planu wzmocnienia obrony przed Chinami w regionie Oceanu Spokojnego wymaga ścisłej współpracy z tamtejszymi sojusznikami. Naprawa relacji nadszarpniętych przez Donalda Trumpa stała się jednym z priorytetów administracji Joego Bidena w polityce zagranicznej. Stany Zjednoczone doszły już do porozumienia z Koreą Południową i Japonią, cały czas trwają również trudne rozmowy z Filipinami.

Głównym problemem w stosunkach z Seulem i Tokio były żądania Trumpa, aby tamtejsze rządy zwiększyły kwoty przeznaczane na utrzymanie stacjonujących tam sił amerykańskich. Wbrew pozorom i wbrew temu, co można było wywnioskować z wypowiedzi znanego z transakcyjnego podejścia do dyplomacji Trumpa, sojusznicy nie płacą za obecność wojsk USA jako takich. Poszczególne umowy różnią się, ale generalnie gospodarze pokrywają koszty pracy miejscowych pracowników baz oraz opłacają rachunki za prąd, gaz, wodę i temu podobne. Umowy są regularnie przedłużane i renegocjowane.

Korea Południowa

Właśnie w trakcie takich negocjacji nad podziałem kosztów funkcjonowania sojuszu w marcu ubiegłego roku amerykańsko-koreańskie rozmowy utknęły w martwym punkcie. Administracja Trumpa zażądała, żeby Korea Południowa zwiększyła swój wkład aż pięciokrotnie. Ówczesny gospodarz Białego Domu od dawna krytykował Seul za ponoszenie zbyt małej jego zdaniem części kosztów stacjonowania 28 500 amerykańskich żołnierzy na Półwyspie Koreańskim. W przypadku niespełnienia żądań groził redukcją liczności oddziałów. W roku 2019 domagał się, aby Korea Południowa płaciła nawet 5 miliardów dolarów rocznie.

Trump krytykował również wydatki związane z corocznymi dwustronnymi ćwiczeniami przeprowadzanymi wiosną. Uważał, że są one zbyt drogie i się „nie zwracają”. Zasięg i rozmiar manewrów zmniejszono, co było także częścią nieudanej próby odprężenia w relacjach z Koreą Północną i budowy prywatnych relacji z komunistycznym dyktatorem Kim Dzong-unem.

Amerykańscy i południowokoreańscy marines podczas ćwiczeń w 2012 roku.
(Republic of Korea Armed Forces)

Biden już w trakcie kampanii prezydenckiej zapowiadał dążenie do odbudowy aliansu z Koreą Południową, co miało także być elementem szerszego pomysłu ożywienia i unowocześnienia amerykańskiego systemu sojuszy w Azji Wschodniej. Wyraźnie widać, że po zaprzysiężeniu nowego prezydenta negocjacje ruszyły z kopyta i do porozumienia udało się dojść w ciągu półtora miesiąca. Samo porozumienie nie zostało jeszcze podsiane, nieznane są też jego szczegóły. Według dwóch niezależnych źródeł, na które powołuje się The Washington Post, Seul zgodził się zwiększyć udział w pokrywaniu wydatków związanych ze stacjonowaniem sił USA o prawie 13%, co oznacza koszt około miliarda dolarów rocznie.

Japonia

Japonia była pod podobnym ostrzałem ze strony Trumpa co Korea Południowa, jednak ze względu na dobre relacje między amerykańskim prezydentem a premierem Shinzō Abe rozmowy miały spokojniejszy charakter. Japończykom sprzyjał też kalendarz. Obecna umowa o stacjonowaniu amerykańskich wojsk wygasa z końcem marca bieżącego roku, w związku z czym Japończycy spokojnie czekali najpierw na wynik wyborów w USA, a następnie na zaprzysiężenie Bidena. Czas był po ich stronie, a to Amerykanie ryzykowali, że w przypadku załamania się rozmów zostaną bez prądu.

Zawierane na okres pięciu lat umowy o stacjonowaniu amerykańskich wojsk w Japonii są z zasady niejawne, a koszty ponoszone przez Tokio są podawane w bardzo dużym zarysie. Japońskie ministerstwo obrony szacuje, że ponosi 86,4% kosztów pobytu Amerykanów. Gra na czas, którą podjął najpierw Abe, a następnie Yoshihide Suga, przyniosła też skutki uboczne. Nowa umowa obejmie tylko japoński rok budżetowy 2021, co zostawia więcej czasu na wynegocjowanie kolejnego pięcioletniego kontraktu. Projekt tegorocznego budżetu zakładał wydatki związane ze stacjonowaniem sił USA na kwotę około 1,9 miliarda dolarów.

USS George Washington (CVN 73) wchodzi do portu w Yokosuce.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Clifford L.H. Davis)

Wielu japońskich analityków i komentatorów oczekuje, że w trackie dalszych negocjacji administracja Bidena zażąda nie tyle więcej pieniędzy, ile większego zaangażowania w praktyczną kooperację i odstraszanie Chin. Będzie to zresztą po myśli ministra obrony Nobuo Kishiego – notabene młodszego brata premiera Shinzō Abe – który pozyskanie zdolności ofensywnych przez Siły Samoobrony uważa za „niezbędne do ochrony kraju”.

Filipiny

Sprawa Filipin jest bardziej skomplikowana i dotyczy nie stacjonowania amerykańskich wojsk, ale porozumienia VFA (Visiting Forces Agreement), regulującego zasady ich przebywania na terenie kraju. Prezydent Rodrigo Duterte wypowiedział VFA 11 lutego ubiegłego roku, po tym jak Waszyngton bez wyjaśnienia cofnął wizę jednemu z jego bliskich współpracowników, odpowiedzialnemu za brutalną kampanię antynarkotykową Ronaldowi dela Rosie. Porozumienie miało obowiązywać jeszcze przez pół roku, zostawiając obu stronom pole manewru i czas na negocjacje.

I faktycznie skorzystano z tej możliwości – na początku czerwca filipiński prezydent zawiesił wypowiedzenie umowy na kolejne sześć miesięcy. W piśmie dostarczonym wówczas przez filipińską ambasadę amerykańskim władzom zachowano możliwość przedłużenia porozumienia o następne pół roku w zależności od „rozwoju sytuacji politycznej, i nie tylko, w regionie”. Także z tej możliwości skorzystano i termin wypowiedzenia VFA po raz kolejny wydłużono w listopadzie.

Prezydent Duterte podjął próbę prowadzenia bardziej samodzielnej polityki zagranicznej, jednak wobec stałej presji ze strony Chin sojusz z USA okazał się najlepszą możliwą gwarancją filipińskich interesów. Mimo wszystko nadal usiłuje ugrać jak najwięcej. Pod koniec lutego prezydent Filipin oświadczył, że stosowną ceną za VFA będzie czterokrotne zwiększenie amerykańskiej pomocy wojskowej – do 16 miliardów dolarów.

Krytycy głowy państwa twierdzą, że takie „wymuszenie” nie zrobi wrażenia na administracji Bidena. Niemniej jednak w obliczu planów wzmocnienia obecności wojskowej na pierwszym łańcuchu wysp kilka lub kilkanaście dodatkowych miliardów dolarów dla Filipin może zostać w Waszyngtonie uznana za cenę wartą zapłacenia.

Zobacz też: Seria kradzieży z holenderskich muzeów wojskowych

(nikkei.com, washingtonpost.com; na zdj. tytułowym amerykańscy marines urodzeni na Filipinach)

US Marine Corps

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWalka z Amandą Nunes na UFC 259 wypełniła kontrakt Megan Anderson w organizacji UFC
Następny artykułBohaterowie kalendarza 2021