– Jasne, że trochę się bałam, głównie na odcinkach leśnych, gdzie całymi kilometrami, jadąc przez puszczę, nie spotkałam nikogo, ani rowerzysty, ani lokalnego mieszkańca. Wtedy lęk wyostrza zmysły: trzeszczące drzewa, przebiegające przez drogę zwierzęta, cienie w lesie poruszały moją wyobraźnię.
Wschodni Rowerowy Szlak Green Velo to najdłuższy spójny, oznakowany szlak rowerowy w Polsce liczący prawie 2000 kilometrów! Prowadzi od Podkarpacia aż po Mazury, przez pięć wschodnich województw kraju – warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, podkarpackie i świętokrzyskie. Prawie 30 proc. trasy przebiega przez tereny leśne.
Dla kogo jest ta trasa?
– Pomysł jechania szlakiem Green Velo pojawił się spontanicznie – mówi Monika Rzońca, bibliotekarka z Bydgoszczy. – Wróciliśmy właśnie z mężem z podróży po Kirgistanie, on musiał wracać do pracy, a ja miałam jeszcze trochę wolnego czasu. Nie chciałam siedzieć bezczynnie w domu. Przypomniał mi się ten szlak.
Monika, owszem, dużo podróżowała i to najczęściej z plecakiem, po Maroku, Etiopii, Iranie, Birmie, Uzbekistanie, Chinach… Ale nie miała żadnego doświadczenia w wyprawach rowerowych. Używany rower na wyprawę kupiła kilka dni przed startem, sakwy – pożyczyła. Wzięła na wszelki wypadek zapasową dętkę, a mąż pokazał jej, co się robi, jak złapie flaka. Ale na szlaku okazało się, że są miejsca świetnie wyposażone w sprzęt do naprawy rowerów i życzliwi ludzi, którzy są gotowi pomóc. Na Green Velo złapała taką chęć na rowerowe przygody, że dziś ma już za sobą podróż na dwóch kółkach po Japonii.
Ale szlak po wschodniej Polsce doceniają nie tylko początkujący rowerzyści, ale też zaprawieni w tego typu podróżach. Przemysław Zieliński z Krakowa na rowerze podróżował już przez Sardynię, Finlandię, Chorwację, Albanię… Na Green Velo wybrał się z rodziną.
– Po prostu w ostatnich latach o Green Velo dużo się mówi i pisze. Ludzie jeżdżą tam i dzielą się swoimi opiniami na grupach i forach facebookowych. Chcieliśmy mieć własne zdanie – mówi Przemysław. – Przebieg Green Velo ilustrują dziesiątki dostępnych w internecie map. My wybraliśmy północną połowę trasy i przejazd z przyczepką prowadził nas przez Narwiański i Biebrzański Park Narodowy, dalej na Augustów i Suwalszczyznę.
Adam Rozenberg z Gdańska przejechał z kolegami w tydzień 607 kilometrów. – Lubię jeździć na rowerze i uważam, że skoro ktoś wyznaczył i przygotował taką trasę, to trzeba ją sprawdzić. Pokazać, że takie inicjatywy są potrzebne.
Trasę Green Velo można przejechać w całości, ale to wyzwanie dla nielicznych. Większość wybiera kilku, kilkunastodniowe odcinki. Można je wybierać dowolnie: płaskie Żuławy Elbląskie z wierzbami płaczącymi i wszechobecnymi kanałami, Suwalszczyznę i Pojezierze Augustowskie, gdzie jest mnóstwo czystych rzek i jezior.
Roztocze, gdzie można odwiedzić renesansowe „miasto idealne” – Zamość oraz drewniane cerkwie. Albo przejechać przez wąwozy lessowe, liczące 500 mln lat Góry Pieprzowe i Wyżynę Sandomierską.
Zielony Newsweek
Fot.: 123RF
Monika Chochla z Nowego Sącza przejechała z rodziną cały szlak, ale na trzy raty. W pierwszym roku zdobyli pętlę Zamość – Przemyśl – Rzeszów – Biłgoraj. W następnym wyruszyli z Krasnegostawu, by skończyć w Białymstoku. A trzeci etap zaczęli ze stolicy Podlasia i dojechali do Elbląga: – Pochodzę z Podkarpacia, lubię podróże, ale w ogóle nie znałam wschodniej Polski. Jeździłam tam z wielką przyjemnością.
Organizatorzy Green Velo twierdzą, że na całej długości rozstawiono 7000 znaków, co daje przeciętnie 3-4 słupki na kilometr szlaku. Wielu rowerzystów twierdzi, że to wzorowo oznaczony szlak, właściwie można jechać nim bez mapy lub posiłkując się prostymi schematami, dostępnymi w lokalnych biurach informacji turystycznych.
– Mieliśmy już z mężem doświadczenie, byliśmy na rowerach w Czarnogórze i Słowenii. Trochę się tymi wyjazdami zmęczyłam, bo żeby wyznaczyć trasę poza głównymi drogami, na których nie spotkamy wielu aut, trzeba było nieźle się namęczyć, ciągle zerkaliśmy albo w telefony komórkowe, albo papierowe mapy. To trochę odbierało radość podróżowania. Jak się urodziła nam córka, postanowiliśmy podróżować po Polsce. Green Velo okazało się o tyle dobre, że jedziesz trasą przygotowaną dla rowerów, a jednocześnie świetnie oznaczoną, jak po sznurku. Masz wolną głowę, możesz cieszyć się jazdą, krajobrazami, widokami. Po prostu tylko uważać na pomarańczowe znaki.
Adam Rozenberg: – W zeszłym roku byliśmy z kolegami na szlaku R10 wzdłuż polskiego wybrzeża. Tam zdarzało się nam zabłądzić, zastanawiać, gdzie jechać, szukać drogi. Nauczeni tym doświadczeniem, wgraliśmy sobie w telefony trasę Green Velo. Liczyliśmy się z tym, że możemy zabłądzić, zaopatrzyliśmy się w duże power banki, filtry do wody, ale na miejscu okazało się, że szlak jest tak dobrze oznaczony, że nie było sensu się wpatrywać w ekrany. Rozglądaliśmy się raczej na boki i cieszyliśmy przyrodą.
Green Velo to najdłuższy spójny, oznakowany szlak rowerowy w Polsce
Monika Rzońca: – To prawda, jechałam wyłącznie z mapami wziętymi z informacji turystycznych. Choć zdarzały się odcinki prostej drogi, kiedy znaków nie było przez kilka, a może i więcej kilometrów. Jak jesteś sam, mogą cię najść wątpliwości, czy jedziesz dobrą drogą. Mogłyby być trochę częściej. Ale muszę przyznać, że ani razu nie zabłądziłam, ani nie musiałam zawracać. Fajnie, że co jakiś czas ustawiono tablice przypominające o tym, ile kilometrów pozostało do ważniejszego punktu na trasie lub o możliwości skręcenia w alternatywny szlak.
Noclegi. Rowerzyści żartują, że w pensjonatach są gośćmi idealnymi: przyjeżdżają wieczorem, nie robią imprez, po prysznicu padają na łóżku wykończeni po całym dniu jazdy. A rano grzecznie jedzą śniadania i wyjeżdżają. Właściciele pensjonatów narzekają, że są klientami tylko na jedną noc.
Monika Rzońca nie zabrała ze sobą namiotu, liczyła na agroturystykę.
– Nie miałam żadnego planu, ile zrobię kilometrów i gdzie się zatrzymam na noc. Zaczynałam dzień wcześnie, około 8 rano. Wczesnym popołudniem, około 13-14, już wiedziałam, gdzie chciałabym skoczyć i zaczynałam szukać w internecie noclegu. Nie raz pomagał mi też mój mąż. Mówiłam mu, gdzie jestem i jaki dystans chciałabym jeszcze danego dnia zrobić, a on brał telefon i obdzwaniał wszelkie możliwości noclegu i umawiał mnie albo rezerwował. To było bardzo pomocne, bo ten czas mogłam wykorzystać na kręcenie kolejnych kilometrów. Tylko że część pensjonatów nie chciała wynajmować pokoju jednej osobie na jedną noc. Na nowo odkryłam znane z harcerstwa Polskie Towarzystwo Schronisk Młodzieżowych. W nich najbardziej lubiłam spać, choć zdarzało się, że byłam jedyną turystką w takim obiekcie.
Adam Rozenberg: – Wzięliśmy namioty, żeby być niezależnymi. I owszem, pierwszej nocy rozbiliśmy się w Białymstoku na kempingu. Ale potem sprawdziliśmy prognozę pogody i okazało się, że noce będą deszczowe. Około południa szukaliśmy noclegu na wieczór w gospodarstwach agroturystycznych i okazało się, że nie ma z tym żadnego problemu. Ludzie byli bardzo życzliwi, a ceny rozsądne. Zresztą to było moje pierwsze spotkanie z agroturystyką i bardzo miłe.
Przemysław też zabrał namiot: – Na całej trasie nie mieliśmy problemu z rozbiciem namiotu. Raz nawet spaliśmy na wieży widokowej w Biebrzańskim Parku Narodowym. Z takim noclegiem staliśmy się atrakcją dla odwiedzających!
– A my łączyliśmy namiot z agroturystyką. Staraliśmy się co drugą noc spędzić pod dachem, żeby dzieci mogły wziąć ciepły prysznic – mówi Monika Chochla.
Na trasie Green Velo regularnie pojawiają się MORy, czyli Miejsca Odpoczynku Rowerzystów. Jest ich aż 228 na całej długości szlaku, średnio więc co około 10 kilometrów! Najczęściej składają się z drewnianej wiaty, parkingu dla rowerów, przenośnej toalety i śmietników.
– MORy są wielkim plusem tej trasy – mówi Monika Chochla. – Zwłaszcza jak się podróżuje z dwójką niedużych dzieci. Posiłek przy stole, na ławce bardzo sobie doceniłam. Miło, że nie zawsze je się na trawie. No i można się schować przed deszczem albo słońcem w cieniu. Nie raz pakowaliśmy namioty w deszczu i szybko chroniliśmy się w okolicznym MORze, żeby zjeść śniadanie i doczekać do lepszej pogody. Ceniliśmy sobie też przewidywalność tych miejsc. Skoro wiesz, że na pewno będzie za kilka, kilkanaście kilometrów, można coś zaplanować albo przekonać dzieci do jeszcze jednego wysiłku. Nie raz były tak umiejscowione, że obok był plac zabaw!
Adam Rozenberg: – Tak, MORy okazały się bardzo przydatne. Nie jesteśmy już młodzieńcami, mamy po czterdziestce, na karku i miło się zatrzymać na odpoczynek. Chociaż stan niektórych punktów czasami budził zastrzeżenia. Widać, że niektóre zostały już przejęte raczej nie przez rowerzystów, ale służą lokalnej młodzieży do spotkań towarzyskich.
Szlak Green Velo prowadzi najczęściej drogami asfaltowymi, szutrowymi, specjalnie zbudowanymi ścieżkami rowerowymi. Prawie wszędzie jest przejezdna dla rowerów trekkingowych i przyczepek.
– Różnorodność nawierzchni mi odpowiadała. Nie było nudno, choć zdarzały się odcinki, kiedy szlak przebiegał przez tak piaszczyste drogi, że nie dało się jechać. Musiałam prowadzić rower – śmieje się Monika Rzońca
Adam: – Jasne, że zdarzały się wpadki: kocie łby, trelinka, płyty betonowe albo drogi zbyt uczęszczane przez samochody, gdzie spotykaliśmy się z tirami. Ale to rzadkość. Najczęściej zrobiono objazdy, żeby nie jechać głównymi drogami.
Przemysław: – Jeden odcinek na Mazurach był męczący: dużo błota i betonowe sześciokąty. Nie są to miłe okoliczności, kiedy się ciągnie wózek z dzieckiem. Podobnie ciężko jest na Mierzei Wiślanej – drogi zbudowane są z betonowych płyt albo musimy mierzyć się z wąskimi ścieżkami dla jednego roweru.
Przyroda rządzi! Greenvelowicze zapominają o kłopotach na trasie, kiedy pytam ich o atrakcje i wrażenia z podróży.
– Pamiętajmy, że to trasa przyrodniczo-krajobrazowa i do pereł historii trzeba się odbijać, choćby do Wilczego Szańca – mówi Przemysław.
– Dla mnie to atut tej drogi – mówi Monika Rzońca. – Dużo jeździłam po świecie i rzadko wybierałam trasę pod kątem zabytków, konkretnego muzeum. Ważniejsza była przyroda, przygoda i ludzie na szlaku. Teraz też tak było. Zabytki mogę sobie obejrzeć w internecie, a spotkań z ludźmi pod lokalnymi sklepami, rozmów z kobietami na wiejskich ławeczkach nie da się odtworzyć. Tak samo, jak spróbować lokalnej kuchni. Tylko tam jadłam wspaniałe kartacze czy babki ziemniaczane. Byłam tak zachwycona wspaniałym akcentem mieszkających tam ludzi, że specjalnie stawałam we wsiach, żeby porozmawiać i posłuchać, jak melodyjnie mówią.
Adam też nie planował zwiedzania. Chciał się cieszyć przyrodą.
– Ale wielkie wrażenie zrobił na mnie Kanał Augustowski zbudowany w XIX wieku, który miał łączyć dopływy Wisły z Niemnem i Morzem Bałtyckim, z pominięciem Gdańska. Byłem zachwycony śluzami, które wyrównują poziom wody na szlaku wodnym. Stawałem chyba przy każdej, żeby popatrzeć, jak są precyzyjnie zbudowane z czerwonej cegły i drewnianych bali. Jestem też miłośnikiem historii i z wielkim zainteresowaniem przystawałem przy napotkanych pomnikach, tablicach informacyjnych o grobach powstańców styczniowych, żołnierzy z pierwszej i drugiej wojny światowej czy walce partyzanckiej po 1945 roku. Sporo się dowiedziałem. Ale i tak największą atrakcją Green Velo jest przyroda, parki narodowe: biebrzański, narwiański, wigierski, poleski, roztoczański. Przejazd przez dolinę Biebrzy był magicznym przeżyciem, cisza i stare drewniane mostki, które co raz mijaliśmy. Godziny jechania przez absolutnie dziką przyrodę. Nie ominęliśmy chyba żadnej wieży widokowej. Zapamiętam też Stańczyki, wiadukt kolejowy zbudowany na wzór rzymskich akweduktów dostarczających wodę.
Monika Chochla: – Przejazd przez Puszczę Białowieską był wspaniałym przeżyciem. Monumentalny stary las robi olbrzymie wrażenie. Zasadniczo jechaliśmy tam dla przyrody. Czasami szlak prowadził do miast, ale z ulgą z nich wyjeżdżaliśmy. Zasadniczo Green Velo to wspaniała turystyczna przygoda, podczas której mogłam się mnóstwo dowiedzieć. Przed wyprawą nie miałam pojęcia, że mamy w Polsce cerkwie wpisane na światową listę UNESCO. Owszem, wiem, że są takie zabytki w Krakowie, ale pod Przemyślem? Zakochałam się w tym szlaku i wschodniej Polsce. Mogłabym tą trasą pojechać jeszcze raz.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS