W niedzielę w hicie 11. kolejki ekstraklasy Legia Warszawa przegrała z Lechem Poznań 0:1. Lech umocnił się na pierwszym miejscu w tabeli. Lider ma 24 punkty. Legia z 9 punktami (i dwoma meczami zaległymi) zajmuje dopiero 15. miejsce.
Łukasz Jachimiak: Widziałem, że przed meczem Legia – Lech typował Pan wynik 2:0 dla Lecha. Ale chyba po 1:0 nie jest Pan rozczarowany?
Piotr Reiss: Pewnie, że nie, aczkolwiek gdyby w końcówce Ishak wykorzystał rzut karny, to mój wynik by się sprawdził. Przewidziałem, że Lech wygra, bo jest dojrzalszy od Legii, lepszy piłkarsko, w wyższej formie. Z tego wszystkiego się niezmiernie cieszę.
Trochę z przymrużeniem oka można się zastanawiać, co Lech zrobiłby Spartakowi i Leicester, skoro słabsza Legia wygrała i w Moskwie, i u siebie z Anglikami.
– Popatrzmy na serio: rok temu Lech był w takiej sytuacji, w jakiej teraz jest Legia. W Europie grał dobrze, a w ekstraklasie słabo. To jest materiał, nad którym powinni się pochylić nie tylko trenerzy, którzy mają taki problem. Wnioski powinni wyciągać wszyscy, którzy funkcjonują w polskiej piłce z myślą o grze w pucharach. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski i nie powielać błędów.
Wniosek jest taki, że żaden polski klub nie tworzy odpowiednio mocnej, szerokiej kadry? Bo ani tamten Lech nie miał, ani ta Legia nie ma dwóch mocnych drużyn – jednej na Europę i drugiej na Polskę?
– Coś w tym pewnie jest. Lech w zeszłym sezonie wypromował młodych zawodników, którzy odeszli za niezłe pieniądze. Finansowo się to ładnie ułożyło i też dzięki temu Lech ma dziś mocny skład, ma po dwóch zawodników na każdą pozycję. Wszyscy widzieli, że wprowadzając zmienników w meczu z Legią Lech zwiększał, a nie zmniejszał jakość swojej gry.
A co z Legią? Spodziewa się Pan, że za chwilę Czesław Michniewicz straci pracę?
– Obawiam się, że tak, a uważam, że nie powinien jej stracić. Moim zdaniem w polskich klubach powinno być więcej stabilizacji. Kiedy przychodzi nowy trener, to zaraz ściąga swój zaciąg zawodników, trzeba więc znów wydać na transfery, a to wcale nie daje gwarancji sukcesu. Przecież już to przerabialiśmy wiele razy i wiemy, że te dziwne, nerwowe ruchy wcale nie skutkują dobrym wynikiem. Uważam, że jeśli zarządzającym Legią wystarczy cierpliwości, to Czesiu Michniewicz wyciągnie zespół w dobrym kierunku. Tą cierpliwością szefowie powinni się wykazać, bo w Lidze Europy drużyna gra bardzo dobrze, jest liderem swojej mocnej grupy i dzięki zwycięstwom zarabia pieniądze dla klubu. Czyli jakąś robotę robią. Pomyślałbym raczej, co zrobić, żeby piłkarze Legii grali w ekstraklasie z taką samą motywacją, z jaką grają w Lidze Europy.
Problemem jest to, że obcokrajowcy w barwach Legii dają z siebie wszystko w meczach z poważnymi europejskimi markami, bo wiedzą, że wtedy mogą się wypromować, a na mecze w ekstraklasie aż tak się nie mobilizują?
– Dokładnie o to chodzi. Ja rozumiem, że dla wielu zawodników Polska jest tylko trampoliną do dalszego rozwoju. Ale profesjonalista nie powinien sobie wybierać, kiedy zagra lepiej, a kiedy gorzej. Legia musi pomyśleć, co zrobić, żeby to się nie powtarzało.
Jeśli tak jest, to trener Michniewicz pewnie tęskni za dawnymi czasami, gdy z Lechem złożonym niemal tylko z piłkarzy z Wielkopolski wygrywał na Legii Puchar Polski.
– Inne czasy, inaczej wszystko funkcjonowało. Wtedy faktycznie w Lechu mieliśmy praktycznie samych piłkarzy z Wielkopolski. A teraz w tym Lechu, który wygrał na Legii ponad połowa składu to byli obcokrajowcy. W takim kierunku poszedł futbol, teraz kibice już aż tak nie mogą się utożsamiać z zawodnikami.
Czyli Lech ma to szczęście w nieszczęściu, że nie gra w Europie i jego piłkarzom nie trzeba tłumaczyć, że muszą dać z siebie tyle samo w meczu no. z Napoli, co z Górnikiem Łęczna?
– Po części tak. Ale Lech miał też dłuższy okres przygotowawczy niż te drużyny, które grały w europejskich pucharach. Trener Maciej Skorża mógł optymalnie przygotować zespół do walki o mistrzostwo Polski, które jest bardzo ważnym celem Lecha na stulecie klubu. Na razie zespół spełnia marzenia kibiców – jest liderem tabeli i dąży do tytułu.
Legia jeszcze się o mistrzostwo ściga? Sezon skończy się w maju, więc chyba mimo wszystko trudno już w październiku odmówić mistrzowi szans na obronę tytułu?
– Piłka nożna jest bardzo nieobliczalna, w niej naprawdę wszystko jest możliwe. Ale dziś Legia musi liczyć na to, że Lech i Lechia będą tracić punkty, a ona musi tylko zdobywać. To nie będzie łatwe. Ja się bardzo cieszę, że wszystko jest w nogach i głowach piłkarzy i trenerów Lecha. A Legia musi zacząć od wygrania dwóch zaległych meczów. Wtedy psychologicznie już inaczej to będzie wyglądało. W tym momencie tabela jest dla Legii bardzo smutna. Ale to jest tak silny klub, że się dźwignie. Tylko naprawdę potrzebuje spokoju. Bo na jakiego trenera Legia miałaby dziś postawić, jeśli nie na Michniewicza?
Pewnie na Stanisława Czerczesowa.
– To jest bardzo słabe. Bardzo! Nie rozumiem, jak prezes może go przywozić na ośrodek treningowy, gdy tam pracuje ktoś inny. Nie wiem co siedzi w głowach ludzi zarządzających Legią, ale na pewno w ten sposób zawodników się nie motywuje. Tu trzeba pokazać, że się stoi murem za swoimi obecnymi pracownikami, za tym sztabem.
Uważa Pan, że Czerczesow z doświadczeniem m.in. z reprezentacji Rosji, to trener z wyższej półki niż Michniewicz?
– Czym innym jest prowadzenie kadry, a czym innym prowadzenie drużyny ligowej, więc nie patrzmy na to, że Czerczesow był selekcjonerem Rosji. Tu ważniejsze jest, co robił, jako trener klubowy. I jako taki przecież pracował już w Legii. I z tej Legii odszedł. Jakieś powody rozstania musiały być. Nie widzę sensu powrotu.
A co Pan powie o Macieju Skorży? Spodziewał się Pan, że tak poukłada Lecha? Wydaje mi się, że niewielu było takich, którzy z przekonaniem mówili, że to się uda.
– Na razie wszystko jest dobrze, wszystko się układa. Ale prawdziwych wojowników poznaje się, kiedy przychodzi dołek. Jestem ciekaw, co będzie, gdy Lech w dołek wpadnie, a pewnie wpadnie, bo raczej u nas nie można grać przez cały sezon tylko dobrze. Wtedy poznamy wartość trenera. Teraz mamy szansę poznać wartość Czesia Michniewicza. On właśnie ma drużynę w dołku i ja bym mu dał czas, żeby Legię z tego dołka wyciągnął. To bardzo dobry trener, ma doświadczenie i sobie poradzi, oby tylko działaczom wystarczyło cierpliwości.
A nie uważa Pan, że mały dołek Lech już miał? I że po 0:1 w Białymstoku z Jagiellonią zareagował świetnie, najpierw rozbijając 4:0 niepokonaną do wtedy drużynę Śląska, a teraz wygrywając na Legii?
– Nie, to był tylko jeden gorszy mecz. To nie był dołek, to był wypadek przy pracy. Dołek to ma teraz Legia. I popatrzmy, co będzie dalej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS