Po wyjściu z postapokaliptycznego tasiemca aż trudno uwierzyć we własną pamięć, przechowującą podziw dla Jarzyny – mistrza reżyserii. Do dziś mam wspomnienie po „Magnetyzmie serc” czy „Uroczystości” oglądanych z wielkim przejęciem w sali przy ul. Marszałkowskiej, schodzącej w dół, w tajemnice mrocznego i olśniewającego doświadczenia. A dziś: sala ATM Studio i kasa jakby pięć razy większa, i – nuda, dłużyzny, dziury zapchane pakułami, watowane multimediami, a mistrz Jarzyna zamienił się w coś na kształt młodszego brata Krzysztofa Garbaczewskiego.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS