W Lewicy smutno, choć Andrzej Szejna dalej wierzy w swój mandat. “Nieważne, co w telewizji”

– Szału nie ma, ale nie będzie źle – przewidywał kilkadziesiąt sekund przed godziną 21 wiceminister spraw zagranicznych, Andrzej Szejna. Wpatrywał się już wówczas w ekran telewizora zawieszonego na ścianie w kieleckiej siedzibie Lewicy. Jako “jedynka” partii w okręgu małopolsko-świętokrzyskim nie krył, że liczy na powrót do Parlamentu Europejskiego, w którym zasiadał już w latach 2004-2009. Bardziej znany w Świętokrzyskiem, skąd pochodzi, w kampanii budował rozpoznawalność w Małopolsce. Objeżdżał region, dostał nawet poparcie wieloletniego prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego. Do lokalu wyborczego w rodzinnych Końskich zajechał motocyklem, o czym chwalił się w mediach społecznościowych.

Zgłoś naruszenie/Błąd